Ja u Was zima? Bo u mnie książkowo: zapalenie oskrzeli, dziecko z mężem u teściowej, wcinam rosół i zastanawiam się, jak w takim stanie pójdę na pocztę, po książki z biblioteki czy zawieźć L4 do roboty.
A o spacerach z Polką mogę chwilowo zapomnieć. Wirusa albo przywieźli rodzice, albo zachorowałam od biegania po dworze bez szalika - czyli jestem zajączkiem z Misia Uszatka (filmik pod tym linkiem) - i pomyśleć, że puszczałam Poli ten odcinek do śniadania jeszcze kilka dni temu...
A potem poszłyśmy na spacer. Coś za dobrze nam to ostatnio szło. Opanowała wyprowadzanie dziecka w wózku (dodam dziecka chodzącego i nadmiernie ruchliwego) wespół z psem (jeszcze bardziej ruchliwym i również chodzącym). Atosek przy Poli sprawuje się bardzo dobrze - jest oszczędny w uczuciach, pozwala jej prowadzić się na smyczy (Pola w wózku, Atosek równa z bolidem, mała dziewczynka zachwycona dzierży w dłoni smycz, ja trzymam tę samą smycz przy kierownicy, ale Pola o tym nie wie. Atos też.). Wraca, kiedy go zawołam i epatuje radością z każdego centymetra swojego psiego, ponad 30-kilowego cielska. Obie z Polką uwielbiamy psa. Kot mniej.
Na spacery chodzimy do parku i osobom ze Śląska polecam park im. Jacka Kuronia w Kazimierzu Górniczym, bo jest tam chyba wszystko: mini zoo, stawy, las, place zabaw. W weekendy są też baloniki i wata cukrowa (za 3zł lub 3,50zł z nawilżaną chusteczką).
A czasem wychodzimy po prostu na ogród. Na sanki (w końcu własne, niepożyczone, kupione za 60zł w Makro - bo wszędzie już wykupili te tańsze).
Duży ogród i wolno biegający pies to coś, za czym będę najbardziej tęskniła w Pszczynie, ale trudno, nie można mieć wszystkiego. Ogródek jakiś tam będzie, będzie wielki park z zamkiem, żubry - fair enough.
A chwilowo spacerowanie zawieszone (pech, bo pogoda cudna). Ja obstawiona syropami, herbatą i rosołem próbuję szybko wydobrzeć, Pola świetnie bawi się z tatą u dziadków i wizytuje Park Śląski. Ach, nie znoszę chorować!!!!!!
Oj, zdrowiej w takim razie! Piękne zdjęcia, aura za oknem już trochę inna :)
OdpowiedzUsuńJuz niedługo :) znów zapowiadają opady. Zdrowieje powoli, oj powoli. Coraz bardziej zdaje sobie sprawę z tego, ze mamie nie wolno bezkarnie wylegiwać sie w łożku. Nawet z gorączka!
OdpowiedzUsuńZdrowiej zdrowiej w takim razie! I może już tak nie szalej bez tego szalika! :)
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia, sanek zazdroszczę!
Ale z niej słodziakk jesttt ! Fajnie że mieliście tyle śniegu, my bardzo krótko i z sanek skorzystałyśmy 2-3 razy !
OdpowiedzUsuńTaki mały słodziak :)
OdpowiedzUsuń