niedziela, 1 lutego 2015

Chodzi o pieniądze

Takie planowanie w lutym? Toż to karygodne. Wraz z 1-szym stycznia powinnam była siąść z ołówkiem i wynotować cały bilans wydatków mojej rodziny. Dlaczego zdecydowałam się na to w lutym? Bo styczeń jest bardzo reprezentatywnym miesiącem w skali roku, jeśli chodzi o wydatki. Pięknie szacuje optymalne kwoty przeznaczane na poszczególne elementy budżetu rodzinnego i pozwoli na jego podstawie stworzyć szablon przychodów i rozchodów gospodarstwa domowego.

Po co ta cała zabawa w budżet rodzinny? Cóż, czasy są jakie są a ja w perspektywie mam koniec stałej umowy w czerwcu, koniec leniwych wypłat ZUS-owskich w ramach urlopu macierzyńskiego i rodzicielskiego, urlop wychowawczy w planach (bezpłatny). Trzeba było siąść z mężem i zastanowić się kiedy w tym roku mocniej przyoszczędzić, kiedy brać się za zlecenia. Wyszło nam, że oczywiście na nic nam nie starczy, że prawdopodobnie nie przetrwamy. Do tego oczywiście nigdy nie pójdziemy nawet do kina i o nowych ciuchach na lato mogę zapomnieć. Dlatego kalkulacja i budżet domowy jest po to, żebyśmy wiedzieli kiedy i jakie wydatki nas czekają, kiedy przyjdzie nam prosić o te letnie ciuchy na urodziny, a kiedy z racji oszczędności odpieluchujemy Polę.

Jak zrobić budżet?

W Exelu. Obawiam się, że to najprostszy sposób. Na szczęście można ściągnąć z sieci szablon "Rok Kowalskich" i nieco zmodyfikować tabelkę tak by uwzględniała następujące kategorie:

Przychody
- pensje z umów stałych
- wynagrodzenia z umów na zlecenie, o dzieło itp.
- świadczenia ZUS, zwrot podatku, dodatki pracownicze

Rozchody
- utrzymanie domu (czynsz, rachunki za prąd, wodę, gaz, wywóz śmieci)
- artykuły spożywcze i gospodarstwa domowego (czyli popularnie zwane zakupy)
- telefony (koszty rachunków za komórki i stacjonarny)
- telewizja i internet (opłata pewnie jest stała)
- samochód i dojazdy (paliwo, ubezpieczenie, przegląd)
- zdrowie i uroda (prywatne wizyty lekarskie, leki, pieluchy, środki higieniczne, kosmetyki itp.)
- zwierzęta (karma, koszty wizyt u weterynarza, preparaty na kleszcze, pchły, robaki itp.)
- rekreacja (ile miesięcznie wydajemy na np. kino, książki itp.)
- podróże (wakacje, ferie)
- ubrania (miesięczny koszt szacunkowy - zwiększa się przy małych dzieciach bo szybko zmieniają rozmiary)
- wydatki okolicznościowe (urodziny itp.)
- duże wydatki (np. zakup fotelika samochodowego, inwestycje domowe itp.)

O czym należy pamiętać? Jak przyoszczędzić?

Budżet warto robić z podziałem na miesiące. Wtedy wpisując np. wyższą kwotę w rubryce "samochód" łatwiej nam będzie zapamiętać kiedy zrobić przegląd albo zadbać o ubezpieczenie. Warto też od razu wpisać te rzeczy do kalendarza. Podobnie wizyty lekarskie i weterynaryjne.

Widząc szacunkowy koszt pieluch warto od razu siąść i zamówić przez Internet miesięczny zapas (jeśli jest gdzie przechowywać) - hurtowo taniej, zmniejszymy wydawaną na ten cel kwotę o 30%. Podobnie ze środkami czystości. Warto podzielić to na miesiące i np. w lutym obkupić się w półroczny zapas pieluch, w kwietniu nakupić detergentów, w maju zrobić hurtowe zakupy past do zębów, mydeł i wszystkiego, co używamy w dużych ilościach tych samych marek. W ten sposób nie wydamy od razu milionów monet, a zyskamy nieco oszczędności.

W naszym budżecie domowym najwięcej kasy idzie, jak się okazało, na samochód i na popularną spożywkę. Czas było przemyśleć co z tym fantem zrobić, bo przecież nie mogę, po prostu nie zgodzę się na kupowanie gorszych jakościowo produktów! Ale mogę np. skończyć z zamawianiem z Almy do domu (mega drogo w porównaniu z przebieżką po Tesco). Zamawianie do domu ma sens w przypadku dużych gabarytów i wielkich zakupów, np. papiery toaletowe i inne cuda tego typu, oraz gdy cena jest korzystna. W przypadku spożywki to luksus, na który musi mnie być stać - przestało. Warto zrobić analizę supermarketów i jeździć po różne rzeczy (np. wracając z pracy, mam prawie wszystkie po drodze), niż kupować w jednym całość - może wyjść drożej lub gorzej jakościowo. Tak więc:

- sery, wędliny, nabiał, węglowodany (ryż, makarony), eko-sreko-płatki - Tesco
- warzywa, owoce - Lidl
- ryby - Auchan
- mięso - Tesco (tańsze), Lidl (droższe, ale ciekawsze - królik, gęś, kaczka)

Warto jeść owoce i warzywa sezonowe, wtedy płacimy za nie najmniej. 

Specjalnie dla was: lifestyle poster No. 1 by Instytut!


W ostatecznym rozrachunku przyoszczędzimy też, jeśli zioła będziemy hodować w doniczkach. Jednorazowy wydatek spory, zwróci się już po trzecich zakupach, kiedy bazylia będzie rosła w najlepsze, a my nie będziemy musieli kupować kolejnej wiązki w zbliżonej do doniczkowej cenie.

Promocje! 

Promocje to zło i dobro jednocześnie. Przede wszystkim sprzyjają szałowi zakupów, a to nigdy nie jest dobre dla portfela. Po drugie - nie zawsze są okazją. Dlatego zawsze, ale to zawsze sprawdzajmy cenę za litr, kilogram, sztukę. Przecenione Pampersy mogą mieć cenę za sztukę np. 1,90zł, podczas te na półce, w większej paczce będą miały cenę za sztukę ok. 77gr! Różnica jest ogromna. Podobnie rzecz się ma ze wszystkim, absolutnie wszystkim innym. Promocja to słowo klucz dla sprzedawców i często szafują nim na prawo i lewo nie obniżając wcale ceny produktów.

Jeśli już zależy nam na znalezieniu korzystnej oferty można skorzystać z serwisów np. iUlotka albo Promocyjni.pl - wyszukiwarek promocji, zniżek, kodów, rabatów i wszystkich ulotko-gazetek promocyjnych na rynku. Może być przydatne takie narzędzie.

Promocje bywają jednak zbawieniem - dla naszych (czyli babskich, choć i męskich też) szaf. Obniżki sezonowe i posezonowe to rewelacyjne okazje do kupienia sobie rzeczy, które na co dzień są po prostu bardzo drogie: dobre jeansy, eleganckie korpo-ciuchy, wyjściowe topy itp. Kiedy pójdę np. do H&M w okresie niepromocyjnym wyjdę z jedną bluzką, którą skrzętnie wybierałam spośród wielu kontrkandydatek. W sezonie na promocję kupię trzy albo dobiorę do tego spodnie i żakiet i nie zapłacę o wiele więcej.

W zasadzie ciągle jest jakaś wyprzedaż. Najbardziej złudne są te mid season sale, bo w zasadzie zniżki sięgają 30% i to na artykuły średnio chodliwe. Często z poprzednich kolekcji. Prawdziwe wyprzedaże, takie do 70% to styczeń-luty, sierpień-wrzesień i listopad. Wtedy faktycznie opłaca się kupować, oczywiście to, czego potrzebujemy (a kobieta wiadomo - potrzebuje zawsze i wszystkiego, więc sytuacja patowa).

Zakupy - jak zaoszczędzić?

Jest jeszcze kilka sposobów na oszczędności, o których nie wspomniałam:


Zaplanuj tygodniowy jadłospis - wtedy będziesz mogła zrobić dokładną listę zakupów i wykorzystać jeden składnik do więcej niż jednego dania. W ten sposób kupisz dokładnie to, czego potrzebujesz i nie wydasz ani złotówki więcej, będziesz gotowała ekonomicznie, bo z rzeczy, które hurtowo kupiłaś taniej.

Jeśli to możliwe składuj - tak, jak pisałam już wyżej - kupuj np. zgrzewkę mleka, wody mineralnej, puszek z kukurydzą i trzymaj w spiżarce. Jeśli nie masz spiżarni to wyodrębnij w kuchni miejsce na rzeczy, które mogą spokojnie stać poza lodówką i kupuj ich więcej w dużych opakowaniach.

Pakuj lunch i przekąski -  mniej wydasz na jedzenie na mieście. Pamiętaj tylko, by je też wpisać do tygodniowego jadłospisu! By je skomponować możesz wykorzystać niedojedzone resztki z poprzedniego obiadu. Ważne by starać się nie wyrzucać resztek. Czasem można je zamienić w inne danie, np. niedojedzoną sałatkę dorzucić do jajek i mamy na rano omlet warzywny, ale lepiej jednak gotować dla dokładnej liczby osób - cztery kotlety i koniec. Resztek po prostu nie będzie.

Warto też pamiętać, że mięso wcale nie musi być codziennie na stole. Po pierwsze, do przepisów dla 3, 4 osób nie potrzebujemy całej paczki mięsa, wystarczy połowa. Zasada jest taka, by porcja mięsna nie była większa niż powierzchnia dłoni osoby jedzącej. To sprawia, że kurczak na talerzu przestaje być gwiazdą, a staje się elementem kompozycji. Stosując tę zasadę oraz serwując potrawy mięsne maksymalnie 3 razy w tygodniu (to i tak dużo), nie tylko podreperujemy budżet, ale i układ trawienny, bo mięso jest wyjątkowo ciężkostrawne.

I jeszcze na koniec powtórzę o jedzeniu sezonowym. Mamy luty, więc na stołach niech zakrólują: brukselka, buraki, cykoria, dynia, endywia, fenkuł, kapusta, marchewka, natka pietruszki (na oknie), pietruszka (korzeń), por, roszponka, seler (korzeń), ziemniaki,gruszki, jabłka.

Spokojnie, to tylko brzmi strasznie. Oto przykładowe menu z tych oto składników (źródło: Pinterest):











Wszystko będę robiła w tym tygodniu, więc życzcie mi powodzenia!

6 komentarzy:

  1. Ojaaa, aż zazdroszczę takiego poukładanego budżetu bo u mnie wszystko idzie w las po zakupie kolejnych cudnych, malutkich ubranek i bucików dla synka. I jestem przerażona swoją rozrzutnością w tej kwestii chociaż wciąż powtarzam w głowie aby oszczędzać. Obawiam się, że jedynie profesjonalna pomoc psychiatry wyleczy mą matczyną potrzebę uszczęśliwiania dziecka "na siłę" :) Podziwiam Twe plany i trzymam kciuki:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale każda chyba mama tak ma. Co jakiś czas nie ma siły i malutkie ciuszki muszą być. I wierz mi, w przypadku dziewczynek jest milion razy trudniej się powstrzymać.

      Usuń
  2. W kwestii pieluszek: 1) w większych opakowaniach często wychodzą drożej niż w małych (serioooo!!!!) więc tak jak piszesz - trzeba sprawdzać cenę za sztukę (i sprawdźmy małe paczki. Moim zdaniem producenci myślą że matki myślą że jak kupią większe opakowanie to będzie taniej, jak przy wszystkim innym, więc tak szaleją z cenami dużych paczek. A naprawdę często cena za sztukę jest niższa w mniejszych paczkach). Osobiście zawsze pieluszki zamawiam z ceneo.pl, hurtem, z darmowym kurierem. Nie dość że taniej to jeszcze taszczyć tego nie muszę.

    Jeśli chodzi o supermarkety: zakupy z dowozem to rzeczywiście rozpusta, ale żeby po czterech supermarketach latać to zazdroszczę samozaparcia.... Jak doliczysz koszty benzyny (niby po drodze, ale zaparkować, wyłączyć silnik, włączyć silnik i tak dalej, a paliwo leci) i przede wszystkim SWOJEGO CZASU to nie wiem czy to takie hiper rozwiązanie... Ja wolałabym machnąć zlecenie dodatkowe żeby móc robić zakupy w jednym sklepie. Ale może dlatego że ja szczerze nie znoszę zakupów.

    Oszczędzanie przychodzi mi łatwo. A wydawanie oszczędności jeszcze łatwiej, niestety. Powodzenia z Waszym!

    PS. I bardzo dużo możesz zaoszczędzić gotując Polce zamiast słoiczków. Ja wiem że one są wygodne i w razie W zawsze warto jakieś mieć, ale sama marchewka sauté w skłdzie kosztuje o kilkaset procent więcej niż domowy ekwiwalent. Eh no... Post gościnny mi wyszedł a nie koment :)

    Trzymam kciuki za zaciskanie pasa! Buźka!

    PS. Jestem zszokowana brakiem rady o opuszczeniu kawy ze Starbunia na rzecz tej parzonej w domu :) czy na pewne kompromisy po prostu się nie godzisz? :))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zuzka, cena w kwestii supermarketów faktycznie drugorzędna, bo jak policzy się tę benzynę to wyjdzie na to samo, racja. Ja pisałam o jakości. A faktycznie mam po drodze. I dziś takie zakupy zajęły mi godzinę, więc generalnie luz.

      No, ale przecież ja Poli gotuję, o co cho? Słoiczki dostaje wtedy, kiedy jej nie ugotuję. Albo jak wybrzydza na rarytasy od mamusi/babci. Także ten, zgadzam się z gościnnym postem w sumie całkowicie. Pieluchy z doświadczenia też wolę w sieci - jak dodatkowo ktoś mi wniesie pod drzwi - plus pięćset do jakości użytkowania. Choć mam nadzieję na redukcję kosztów, bo dziś moja córeczka podniosła nocnik (ze Smyka za 7 zeta, różowy z kaczką!) do góry w zwycięskim geście krzycząc "siiiii" :D Matka pęka z dumy.

      No a kawa, cóż. Rozpusta musi być. Nie można biedować we wszystkim. Po coś te koszty przycinamy - żeby było na Starbunia, żeby było na kino, ZOO i inne atrakcje. A w domu kawa musi być równie dobra co na mieście, o ile nie lepsza i moje zwyczaje kawowe nie są tu dobrym wzorem oszczędności i przemyślności. Kiedyś kupiłam fancy kawiarkę na płytę indukcyjną (bo wszystkie jak na złość miały prążkowane spody) i cholerstwo nie zadziałało a wybuliłam z 200zł! Wizję miałam włoskiego espresso o poranku, z Włoch wróciłam, byłam na głodzie. Odesłałam z reklamacją. W rewanżu pan mi odesłał na maila filmik, że u nich działa i mam im zapłacić za wysyłkę to odeślą. Było to 2 lata temu, nadal chamom nie zapłaciłam za wysyłkę, bo na mojej płycie nie działa i upierać się będę kolejne dwa lata!

      Usuń
    2. A moja działa! Przywieź ją kiedyś, przetestujemy:)

      Usuń
    3. Jak mam przywieźć, jak im nie zapłaciłam za wysyłkę i nadal jest u nich?!

      Usuń

Im więcej komentarzy tym ciekawiej. Piszcie!