piątek, 24 października 2014

Kompendium wiedzy o karmieniu Poli

Karmienie 7,5 miesięcznej Poli:

JAK:

Polka nie chce jeść z przyczyn ideologicznych. Woli zajmować się absolutnie wszystkim poza siedzeniem w krzesełku do karmienia. Kiedy jeszcze może uderzać w stół bądź dotykać naczyń - jest dobrze, ale wytraca zainteresowanie bardzo szybko, no i wtedy impas. Ani nie chce jeść, ani nie chce przestać marudzić - bo przecież jest głodna. Szukamy wtedy z mężem sposobów, żeby zjadła przynajmniej pół porcji, żeby coś jej do brzuszka trafiło, bo samo mleko już nie wystarczy.


Na Krystynę Czubównę
Filmy przyrodnicze, kojący głos Czubówny - pomaga! W zasadzie nie chodzi o zainteresowanie jej telewizją, bo wiemy, że to zła metoda. Chodzi bardziej o dostarczenie jej bodźców, których szuka w najbardziej odpowiedniej dla niemowlęcia formie. Po ekranie pływają wtedy żółwie z Glapagos a Krystyna spokojnie snuje narrację o nieprzemierzonych dnach oceanu - sielsko. Działa przez 10 minut, kiedy Polka faktycznie zwraca na to uwagę. Potem projekcja robi się zbyt monotonna i trzeba zmienić taktykę.

Tu gościnne występy Kota Filemona

Słodka jest z tymi rączkami! Pół bajki tak siedziała!

I zjadła całe żółtko z jajka (aż się domagała więcej!)


Onomatopeje
Pomagają wszelkie dźwięki, a szczególnie takie, które celują w godność rodzica. Symulacja buczenia, burczenia, grzęszenia, piania czy szczekania - wszystkie chwyty dozwolone. Uda się w takim ciągu podać Polce do pięciu łyżeczek.

Klasyczny samolocik
No, robimy to! Wiemy, że to karygodne, ale kurczę, podoba jej się! Nawet jeśli nie prowadzi do otwierania buzi i jedzenia z ochotą - przynosi jej radość, bo mała dziewczynka śmieje się w głos. Śledzi łyżeczkę. Nie kuma, że to jedzenie i że samolocik potrzebuje miejsca w hangarze (buzi/brzuszku), ale przynajmniej się odstresowuje malutka.

Na przegłodzenie
Gastrolog zachwalała, pediatra polecała. Wypróbowaliśmy (przerwa 4, 5-cio godzinna!) i obawiam się, że nie podziałało. Owszem, pierwszych kilka łyżeczek zjadła z ochotą, ale po pięciu się zatrzymała i wróciła do swoich dawnych nawyków. Generalnie metoda nie przyniosła nam żadnego pożytku.

Przez innych
W zasadzie, kiedy inni karmią Polę, działa to najlepiej. U Zuzy zjadła pięknie, teściowa też radzi sobie z karmieniem całkiem nieźle. Nawet pani Małgosia, która zostaje czasem z małą karmi ją wydajniej niż my (no dobra, niż ja, bo mężowi też idzie to lepiej). Obawiam się, że jestem tak zestresowana tym jedzeniem, że Polce udziela się mój nastrój. Generalnie należę do osób ze szczątkową cierpliwością. Mozolne karmienie wybrednego dziecka - to nie dla mnie. Ja się spinam, Polka też. Chętnie oddaję walkowerem misję karmienia innym.

Nerwowo
Czyli w moim stylu. Po prostu źle. Kiedy gdzieś się spieszymy, musimy wyjść z domu o określonej porze, kiedy ja mam na głowie coś stresującego (abstrahując od stresującego całościowo procederu karmienia) - nie udaje się. Zazwyczaj Pola kończy po zjedzeniu ok 80g jedzonka. W sytuacjach nerwowych zjada 30g.

Na luzaka
Czyli kiedy zajmuję się czymś innym w trakcie karmienia. Gadam czasem przez telefon, innym razem w tle leci mój serial i tam się skupiam. Kiedy gadamy z mężem o jakichś swoich tam dorosłych sprawach - wszystko to sprzyja karmieni Poli bo przestajemy się spinać.

CZYM:

Skip Hop recenzja
Fajne są naczynia dziecięce z Skip Hop. Śliczne, przyjazne dziecięcej ekspresji (czyt.: można w nie/nimi walić do upadłego). Wybrałam dla Poli motyw kotka, bo uwielbia naszego czworonoga i woła za nim "Ko". Podoba jej się, lubi jeść ze swojej miseczki ;). Jednak ja, jako matka zmywająca, mam kilka uwag. Nie posiadam zmywarki, więc myję ręcznie i dwudziałowy talerzyk ma te dwa rogi strasznie trudne do wyczyszczenia. Podobnie trudno wyjmuje się stamtąd jedzenie łyżeczką. Mogłoby to być pod mniejszym kątem. Podobnie za minus uważam niemożność podgrzewania naczyń w mikrofalówce. Wiem, że to zło, ale czasem nie zaszkodzi, zwłaszcza, że jedynie troszkę ocieplamy jedzenie, a nie podgrzewamy na maksa. Można je za to wyparzać w parowarze, ale tylko miseczkę, bo talerz się już nie mieści (to w kwestiach higienicznych uwaga). Minusy, jak widać, są dosyć marginalne i niespecjalnie wpływają na użytkowanie naczyń przez Polę lub mnie. Są po prostu śliczne i cieszę się, że pierwsza "zastawa" Poli jest taka ładna, że mała ją polubiła, że zwyczajnie daje radę. Pola je z niej codziennie już od 2 miesięcy i nie widać jak na razie żadnych wytarć grafiki, więc krzyżuję palce i liczę, że po prostu tak już zostanie.

Łyżeczki przegląd
Mamy kilka bo przed jakiś czas próbowałam dopasować łyżeczki do preferencji Poli. Najlepsze "branie" mają te z Tommee Tippee - cztery łyżeczki, dosyć spore, w różnych kolorach. Są świetne do zupek, kaszek, owoców. Do tych bardziej papkowatych, zbitych obiadków lepiej sprawdza się silikonowa łyżeczka z Chicco. Do jedzenia całych kawałków (jajecznica, ser biały - tak, dajemy jej, a co!) lepsze są mini łyżeczki z Mam.

Sterylizacja naczyń i butelek w wieku 7 m-cy
Uważam, że nie jest już niezbędna. Polka zjada nam dywan, czasem poliże panele. Przeżuwa absolutnie wszystko. Myjmy butelki bardzo dokładnie i uważam, że to nam wystarczy. Niemniej jednak moja prywatna nerwica natręctw bierze górę i cisnę wszystko do parowaru przy każdej chyba okazji. Butelki z MAM wyparzam w mikrofalówce (bo mają taką funkcję), czasem w parowarze "ze wszystkim". Sterylizacja sprzętu w tym wieku nie jest już w moim przekonaniu obligatoryjna, niemniej jednak dobrze robi wszystkiemu, co permanentnie zalega w zlewie. Kiedy Pola je śniadanko o 8 rano, potem wpada w ciąg aktywności, który mnie skutecznie uniemożliwia zmywanie, nagle w zlewie robi się sterta wszystkiego. A na samym dnie ta miseczka i łyżeczki niehigienicznie oblepione kaszką. Po dwóch, trzech godzinach (o zgrozo!) samo wymycie nie wystarczy w moim mniemaniu. Po dokładnym oczyszczeniu naczyń wolę profilaktycznie wrzucić je do parowaru na kwadransik. Używam ich później z większym zaufaniem.

Krzesełka do karmienia - mini recenzja porównawcza
Pierwsze krzesełko które kupiliśmy dla Poli okazało się nienadzwyczajne. Duże, toporne, z ogromną ilością "bajerów", które miałyby nam wszystko ułatwić: regulowana wysokość siedziska, odchylane oparcie, zdejmowana tapicerka, dwupoziomowa tacka, blokada uniemożliwiająca dziecku wypadnięcie dołem, pięciopunktowe pasy bezpieczeństwa, podnóżek. W efekcie nabyliśmy wielką krowę z mnóstwem zakamarków w metalowo-plastikowej, ciężkiej konstrukcji. Kiedy niemowlę je wszystko, ale to wszystko to natychmiast pokrywa się... zupką, deserkiem, kaszką, czymkolwiek. Czyszczenie krzesełka zajmowało mi tyle samo, co posiłek i doprowadzało do furii, bo do kilku miejsc nadal nie mam jak dotrzeć. Przy całej naszej dbałości o sprzęt - nie udawało mi się go doczyścić. Samo zaś krzesełko było zwyczajnie za wielkie dla małej Poli. Dziewczynce było w nim niewygodnie, zamiast jeść zajmowała się szukaniem wygodnej pozycji.

Tacka fotelika do karmienia jest zamontowana dosyć wysoko i takiemu małemu bobasowi sięga do brody. Mało komfortowa sytuacja.

Wygląda na wygodne, ale jakoś tak dużo miejsca w środku, że nie sposób się zorganizować. Albo za daleko tacka albo za daleko oparcie.

Podoba mi się kolorystyka fotela, ale już stopa na "stole" mniej

Koniec końców corissanta zjadła, więc aż tak źle nie mogło być!
Widząc jej reakcje i zmęczenie sytuacją złożyłam krzesełko i już, już przymierzałam się do kupna tego najdroższego (lub po prostu drogiego) na rynku, bo wiadomo - cena gwarantem jakości. Na szczęście w porę przyszedł wyciąg z karty kredytowej i ostatecznie zdecydowaliśmy się na tanie (50-60zł) krzesełko z Ikei. Okazało się strzałem w dziesiątkę. Mała lubi w nim siedzieć, jest na tyle małe, że idealnie dopasowane, a na tyle duże, że mieści się tam poduszka ochronna (do kompletu za 10zł dokupiona). Ma krzesełko pasy (trzypunktowe), ale i tak ich nie używamy (takie w zupełności wystarczą). Krzesełko jest bardzo lekkie, szybko i łatwo składalne. A dodatkowo idealnie pasuje nam kolorystycznie do stołu i krzeseł, więc ja, matka, nie mam dysonansu, kiedy patrzę ja jadalniany kącik. Słowem - gra. Poprzednie trzymamy na wszelki wypadek. Pewnie sprawdzi się lepiej, jak Pola podrośnie. Będzie u dziadków na stałe, bo przecież jak się z malutką przyjedzie w odwiedziny to musi mieć gdzie jeść. Dobrze, że je mamy, ale gdybym drugi raz miała kupować - to tylko Ikea.

Mniejsze i bardziej "kameralne" krzesełko z Ikei

Stół jest jej teraz na odpowiednim poziomie

Może siedzieć wygodnie oparta i nadal dostawać do stołu. Krzesełko i stół jak puzzle pasują do siebie idealnie.

Poduszka mogłaby być lepszej jakości bo dmuchana jest i trochę jak materac na wodę.


Śliniaki przegląd
Pierwsze  śliniaczki Poli były z jednej strony frotowe spieralne, z drugiej nieprzemakalne. Używaliśmy ich miesiąc, a później wywaliliśmy, bo mimo, że spieralne, to jednak zaszły jedzeniem i miałam wrażenie niedoczyszczenia. Teraz kupiłam jej dwa w sklepie Ekomaluch. Oba są super (ten i ten), choć są dosyć małe i kiedy będę je wymieniać, wezmę już ciut większe. Mamy jeszcze śliniaki z ceratki w piratów i w statek kupione offline i nobrandowo więc nie mam ich jak podlinkować, ale dają radę (pod warunkiem, że się ich nie wyparzy w parowarze, co  jednym uczyniłam - marne skutki).


KIEDY:

Pory karmienia
Pisałam już o tym szczegółowo tu, ale dodam jeszcze jedną myśl domorosłą: jest tylko jedna pora karmienia - wtedy, kiedy dziecko jest głodne. Francuski wychów to jedno, a moje macierzyńskie instynkty to drugie. Jeśli Pola woła, że to już - karmię ją i nie czekam ustawowych 4 godzin między posiłkami. Jemy dosyć stale, choć czasem jedna drzemka nieplanowana wcześniej może nam całość schematy nieźle zmienić, ale nic to. Można to w skrócie naszkicować w takich przedziałach:

6:00-9:00 - śniadanko i mleko do porannej drzemki
12:00-15:00 - obiadek (często jeszcze zapijany mlekiem, bo mało zjada)
15:00-18:00 - podwieczorek w postaci butli mleka
19:00 nocne usypianie mlekiem
21:00-00:00 - I-sza pobudka na mleko
2:00-4:00 - II pobudka na mleko
5:00 - Rise and shine! czyli mamo, tato - wstałam!

Co o której porze dziecko powinno jeść i dlaczego
Kiedy pewnego, pięknego poranka Lady spojrzała na mnie z dezaprobatą i obwieściła, że za wcześnie na owoce pokornie zrezygnowałam z deserku śliwkowego i zrobiłam Poli kaszkę. Teraz już tak nie robię, ale kilka zasad co do pór podawania jedzenia stosuję. Nie daję jej owoców po południu (czyli po 15:00 w moim przekonaniu). Owoce pobudzają jej perystaltykę jelit i zwyczajnie jest bardziej niespokojna w porze zasypiania, a i w nocy budzi się z przyczyn fizjologiczno-śmierdzących. Nie daję jej też obiadków po 17:00, bo są moim zdaniem za ciężkie na noc (a zasypia dwie godziny później więc nie). Rano staram się podawać kaszkę, bo (tu koronny argument, werble poproszę) uważam ją za danie śniadaniowe i jakoś tak mi się z porankiem kojarzy. Więcej zasad nie stosuję (i nie znam).

Karmienie nocne teoria i praktyka
Kiedy dziecko powinno przestać jeść w nocy? Moje? Wtedy, kiedy będzie się najadała w dzień. Do puki nie ustabilizuje się na jakimś konkretnym centylu nie będę jej odzwyczajała od butli, nawet tych kilka razy w nocy. Poza tym, jesteśmy w fazie ząbkowania, więc generalnie idziemy jej na rękę, niech ma. Podobno siedmiomiesięczne niemowlęta powinny już przesypiać całe noce. No cóż, moje niemowlę przesypiało całe noce przez prawie dwa pierwsze miesiące życia, więc swoje w tym temacie zrobiło. Jak będzie gotowa wróci do tego schematu - tak uważam i nie naciskam. W praktyce wygląda to tak, że wstajemy do Poli na zmianę z mężem. Możemy, bo pije mleko z butelki. Gdy była jeszcze karmiona piersią wszystko to szło nam łatwiej - przytulona i najedzona spokojnie zasypiała i drzemała w matczynych ramionach do 7, 8 rano. Odkąd dostaje to pełnotłuste mleko modyfikowane, które ponoć gwarantuje dzieciom lepszy sen - budzi się jak w zegarku po dokładkę. No nie dogodzisz! Jasne, że wolałabym mieć przespane noce i na dodatek wstawać z Polą zdecydowanie po pianiu pierwszych kogutów za płotem (albo chociaż po pierwszych dzwonach z kościoła nieopodal, no). No, ale, jak się nie ma... - wiadomo. Biorąc pod uwagę te wczesne pobudki - i tak jest to znikomy problem i przyznam się, że pozytywnie nie zaskoczyło to, jak bezwysiłowo się Polkę obsługuje. Czasem ciężko, ale generalnie nie narzekamy, dziecko mamy cudowne, a do problemów z jedzeniem już się po prostu przyzwyczailiśmy.

Oxford baby :) (I mistrz drugiego planu)


17 komentarzy:

  1. Mam prawie 7-miesięcznego synka i właściwie dopiero zaczynamy przygodę ze stałymi posiłkami, synek jest ciągle "cycusiowy". W związku z tym, że miał podejrzenie alergii pokarmowej (na szczęście na podejrzeniu się skończyło :) jest pod opieką gastroenterologa. Uzyskaliśmy od niego kilka porad jak karmić dziecko w tym wieku i rozszerzać jego dietę, może i Wam się przydadzą. Po pierwsze: mleko, czy to mamy czy mm, jest podstawowym posiłkiem dziecka do pierwszego roku życia, pokarmy stałe to tylko poznawanie smaków, funkcje odżywcze tychże nie są dla dziecka najistotniejsze. Po drugie: my, rodzice decydujemy co dziecko je, a dziecko decyduje czy i ile zje, zatem nie ma co stosować metod przymusu, bo dziecko sie tylko zniechęca. Częstotliwość karmienia: ciągle na żądanie, długość przerw wyznaczona jest przez dziecko. Karmienie nocne- to nie do końca tak, że dziecko w wieku 7 miesięcy powinno przesypiać noce, niestety...:( długość przerw pomiędzy posiłkami nie powinna przekraczać 6 godzin, ponieważ po tym czasie spada poziom glukozy we krwi, również w naczyniach zaopatrujących mózg, a to może znacząco wpłynąć na poziom inteligencji (dla mnie argument który ułatwia nocne wstawanie...:) i na koniec porada, która ma ułatwić przesypianie dziecku tych 6 godzin: podanie kaszki sinlac nie przed snem dziecka, ale przed snem rodzica, czyli około 23-24, podobno starcza na dłużej niż mleczko (zawiera skrobię, czyli cukier złożony, a zatem trawienie trwa dłużej niż przy laktozie z mleka) i głód odczuwany jest później. nie stosowałam, więc nie wiem, ale brzmi sensownie :) życzę powodzenia i mniej nerwów, choć wiem że czasem... ale my byśmy bez tych naszych wróbelków zrobiły...?:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hm... z Sinlac spróbowałam tak kilka razy i dwa wypiła, potem odrzucała, bo zwyczajnie nie lubi tych kaszek a w nocy czeka już na mleko i nie ma zmiłuj, żeby chociaż wodę podać! Więc niestety odpada (a i tak budziła się regularnie, jak wsunęła ten Sinlac). No i najważniejsze - my jej nie zmuszamy do NICZEGO. Próbujemy na miliard sposobów i do momentu, kiedy je chętnie to jest karmiona, ale jak odmawia, odwraca głowę i zaciska usta to po prostu nie karmimy, bo może nie chce, nie smakuje, nie jest głodna - kto wie? A z karmieniem na żądanie, cóż... Polka nie żąda, więc trochę by to słabo szło. Ale z resztą się zgadzam. 6 godzin to za długa przerwa (nawet ja jem częściej). Noc ma swoje prawa i wiem, że Pola dojada tylko dlatego, że nie dojada w dzień. 7-mio miesięczny bobas na serio da radę już przespać całą noc. Wydaje mi się, że ma to większy związek z nauczeniem dziecka zasypiać samemu, a nie z karmieniem. Jeśli niemowlę nie potrafi samodzielnie wrócić do snu (bo wiadomo, że małe dzieci łączą dopiero fazy spania w jeden ciąg) i wybudza się pomiędzy kolejnymi etapami - to tu leży problem. My tego Poli nie nauczyliśmy, ale też nie wyobrażam sobie uczenia jej tego teraz, kiedy byłoby to bardziej traumatyczne dla mnie i dla niej. Więc karmimy w nocy i przyznam, że się uspokajam, jak Pola dojada i to dużo "na śpiocha", bo wiem, że dzięki temu nie zjada za mało. No i widzisz, co gastrolog to inna opinia, bo nasza lekarka nalegała na co najmniej 3 pełnowartościowe posiłki w ciągu doby (poza mlekiem)! A Ty piszesz, że wcale nie musi tak być... zwariować można.

      Usuń
    2. Zgadzam się w 100% że co specjalista, to inna opinia, a zdawałoby się, że skoro to gastrolog i to gastrolog to choć w części ich zdania się pokryją... Ba, nasz gastroenterolog powiedział nam ostatnio, że miesiąc temu ukazały się wyniki badań, wg których podawanie glutenu w okolicach 5-6 miesiąca nie chroni dzieci przed celiakią... i że być może kiedy będziemy mieć kolejne dziecko (?!) to zaleceniem będzie niepodawanie glutenu... z przesypianiem nocy jak najbardziej się zgadzam, dziecko w tym wieku może przespać noc - u nas raz jeden jedyny, ale jaki piękny...:) Młody spał od 8 do 8...tylko wg naszego lekarza nie powinno, ze względu na ten spadający poziom glukozy. Tylko że jak śpi, to a) nie mam sumienia go budzić, b) najzwyczajniej w świecie się z tego cieszę. Niestety sytuacje kiedy śpi całą noc zdarzają się sporadycznie, zatem pocieszam się, że karmiąc go w nocy, karmię również jego inteligencję :) Myślę, że skoro opinii i zaleceń tyle, ilu specjalistów, musimy polegać na naszej intuicji przede wszystkim. To my przecież jesteśmy z naszymi dziećmi, to my je obserwujemy i widzimy co jest dla nich dobre, a co nie. I jak mówi mój mąż - natura nie zna takiego przypadku, by dziecko ze swobodnym dostępem do jedzenia się zagłodziło :)

      Usuń
    3. Tak! Jeśli w domu jest jedzenie dziecko z głodu nie padnie. No, chyba, że chore, ale nasze chore chyba nie są - niejadki najzwyczajniej w świecie :)

      Usuń
  2. O.o.o! My właśnie pozbywamy się naszej hiper-wypaśnej-krowy -krzesełkowej na rzecz niepozorniaka z Ikei (a nawet dwóch). Za każdym razem, gdy po posiłku wydłubuję szczoteczką do zębów jedzenie z najmniejszych zakamarków to delikatnie rzecz ujmując szlag mnie trafia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama bym tego lepiej nie ujęła. A po ostatniej masakrze cukinią zmiksowaną po prostu Ikeę włożyłam pod prysznic i jak nówka sztuka! Lepiej? No lepiej! :)

      Usuń
    2. Znaczy się lepiej się czyści, nie lepiej ujęłam, eh, retoryka sobotnim popołudniem...

      Usuń
  3. A jak można nauczyć dziecko żeby łączyło sobie te fazy snu? Mój synek ma 8 miesięcy, wieczorem zasypia sam po karmieniu ale w nocy wzbudza się często i bez piersi nie zaśnie ponownie. A pytam bo w dzien ma bardzo krótkie drzemki (po 30 min) po których gwałtownie się wybudza i często jest nadal niewypany. Podejrzewam że to właśnie podczas przechodzenia z jednej fazy snu do drugiej. Wiec chętnie ukradne jakieś rady :-) Aneta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aneto,
      Zajrzyj do książki "Najszczęśliwszy śpioch w okolicy" Harvey'a Karp'a. Kilka rzeczy doczytałam też w książce "W Paryżu dzieci nie grymaszą". Generalnie chodzi o to, żeby dziecko zrozumiało, że sen nocny składa się z takich jakby odcinków, które należy połączyć. Żeby mogło samo zasnąć (tak jak my zasypiamy, gdy np. obrócimy się na drugi bok w nocy) musi nauczyć się samo zasypiać. Nie w Twoich ramionach, nie w wózku na spacerze, nie nawet ze zmęczenia, ale samo, kiedy jest śpiące. Podobno należy np. ukołysać dziecko do snu, aż uśnie jak zwykle (na piersi, na rękach itp.) a potem jakby je ciut przebudzić, żeby odłożyć je do łóżeczka nie śpiące lub takie pół śpiące. I wtedy maluch ma się sam ukokosić i usnąć.

      W tym wieku (7-9 miesięcy) dziecko gorzej śpi w nocy, co jest związane z jego rozwojem intelektualno-nerwowym. Zaczyna rozumieć, że jest osobnym bytem, nie częścią mamy czy taty. Kiedy zasypia przy rodzicu w nocy budzi się i nadal szuka tej obecności. Jak zaśnie samo - będzie umiało samo wrócić do spania.

      Może pomóc zasypianie z zabawką, kocykiem itp, ale też trzeba czasu, żeby maluch skumał o co w tym chodzi. Ale wiesz, ja bym się nie spinała z tym karmieniem, bo a) dzieci na piersi budzą się częściej - mleko mamy jest lekkostrawne b) ten okres to etap intensywnego rozwoju mózgu maluszka, a przez to potrzebuje częściej jedzonka :) My też zaczniemy się do tych rzeczy stosować, ale powoli, bo jakoś presja źle działa na całą naszą rodzinę :)

      Usuń
  4. Dziękuję Ci bardzo! Bardzo cenne rady :-) Pozdrawiam i wszystkiego dobrego Wam życzę! Aneta!

    OdpowiedzUsuń
  5. U nas z jedzeniem jest bardzo ciężko. Gaja nie chce jeść sama, a nowe smaki odrzuca i muszę się głowić, jakby tu ją przechytrzyć. Myślałam, że wszystko pójdzie łatwiej, ale w praniu wyszło tragicznie. Mała ma tę niechęć po mężu- on do trzeciego roku życia pił wyłącznie mleko i teściowa miała z nim dopiero utrapienie głowy. Mam nadzieję, że moja Klucha do tego czasu już będzie jadła to, co my. Za bardzo się tym stresuję. A Gaja przestała jeść w nocy, gdy miała 7 miesięcy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, KONIECZNIE przeczytaj posty o francuskim (ten http://instytutdoswiadczen.blogspot.com/2014/04/o-wychowaniu-czyli-lista-lektur.html i przedostatni mój) żywieniu u mnie i na lifestajlababy.blogspot.com <-- Ruby opisuje to bardziej dokładnie o tu: http://lifestajlababy.blogspot.com/2014/09/dlaczego-w-paryzu-dzieci-jedza-czesc-2.html! Z tym akurat nie mamy problemu - z wprowadzaniem nowości i to jest do zrobienia w każdym wieku. Mieszkasz we Włoszech, tam kult jedzenia jest turbo zaraźliwy :) Wykorzystaj to!

      Usuń
  6. Odbiegając trochę od tematu :) na zdjęciach widzę, że posiadacie kojec baby design. Sami stoimy teraz nad wyborem odpowiedniego kojca (nie lubię tej nazwy) zastanawiamy się pomiędzy właśnie baby design a berber każdy ma swoje plusy i minusy. Czy mogłabyś wyrazić swoje zdanie na jego temat, może jakaś recenzja? Jeśli to możliwe to jak najszybciej bo chcielibyśmy go kupić w ciągu najbliższego tygodnia, dwóch.
    Z góry dziękuje
    Pozdrawiam,
    Asia mama Mai

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Asiu, napiszę recenzję jutro i powiem Ci, że stałam przed identycznym wyborem! Też wahałam się czy aby nie berber...

      Usuń
  7. Niezłe te metody. U nas bajki nie działają, a byłoby prościej... :/.
    Działa:
    Na śmieszka: rozśmiesza tata, mama karmi lub na odwrót (dopóki szeroki śmiech nie zamieni się w śmiech z zamkniętymi ustami - nie da się przechytrzyć ten nasz synek ).
    Na spacer: uspokojony, uwiązany pasami i prawie senny Tymuś okazuje się skory do współpracy jedzeniowej :)
    Na telefon: Tymuś ma swój telefon prawdziwy,niedziałający poklejony żeby nic nie odpadło i bezbateryjny którym uwielbia się bawić. Zajęty taką zabawką chętniej otwiera buźkę.

    A karmienie nocne dalej występuje, mimo że Tymek zasypia raczej świadomie (przy piersi się uspokaja i jest tylko na wpółsenny przy odkładaniu do łóżeczka, przeciąga się tam, układa i zasypia) - czy to się zalicza do zasypiania samodzielnego? I tak budzi się często, a ja z lenistwa, czy bardziej z egoistycznych pobudek by szybko znów zasnąć, przystawiam go do piersi. Tłumaczę sobie, że to ze względu na jego małą wagę (niech nabiera masy choć w nocy, prawda?!).

    Czytałam ostatnio, że dzieci, nawet te usypiające przy piersi czy butelce, same dojrzewają w końcu do w pełni samodzielnego zasypiania i mam tylko nadzieję, że to prawda i że nie nadejdzie to w wieku 2+ ale wcześniej :)

    Monika

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę jakby... tak samo jak u nas ;) To co? W tygodniu robimy kolejny play date?

      Usuń
    2. Hej, chętnie :) Pisz smsa czy na fb jak tylko masz ochotę:)

      Usuń

Im więcej komentarzy tym ciekawiej. Piszcie!