poniedziałek, 12 stycznia 2015

Konkurs: do wygrania produkty HIPP (i trochę o słoiczkach)

Dostałyśmy z Polką paczkę od firmy HIPP. Jak do tego doszło? Na blogu Raczkując w świat przeczytałam dawno, dawno temu o różnych firmach, które oferują swoim klientom miłe upominki - np. za zapisanie się do Klubu Maluszka HIPP - co natychmiast uczyniłam. Lubię gratisy, bo kto ich nie lubi? To taki miły gest ze strony producentów świadczący o ich dbałości o mnie, o klientkę. Czuję się wtedy doceniona, jakby ktoś rozumiał, że zapracowałam na każdą złotówkę w portfelu i wydawanie ich na tę a nie inną firmę to akt zaufania. Doceniam producentów, którzy cenią swoich klientów. Ale Klub Maluszka z HIPP to nie tylko szansa na darmowe jedzonko. To przy okazji fajna platforma pełna informacji na temat żywienia dzieci. Można tam wziąć udział w czatach z lekarzami, poczytać fachowe porady. Ba, jak odpowiednio wypełni się wszystkie rubryki HIPP będzie prowadził nas za rękę w zasadach żywienia i co miesiąc przysyłał update na temat tego, co można już, a czego jeszcze nie można wprowadzać do diety naszych maluszków. Świetna opcja dla mam, które są zapracowane, albo zwyczajnie nie wiedzą, skąd wziąć te wszystkie informacje. Zwłaszcza, że dane dotyczące przykładowo rozszerzania diety dzieci ewoluują i co chwila ukazują się jakieś eksperckie aktualizacje, jak chociażby rewolucja z jajkiem: jak to? Nagle podajemy całe? I to z białkiem? - zawrzało w konserwatywnych kręgach naszych mam i babć. Warto być na bieżąco, a dzięki takiemu portalowi nie trzeba się specjalnie wysilać w szukaniu informacji rozsianych po całym Internecie. A HIPP źródła ma dobre, bo co chwila firmują to dobrymi nazwiskami ekspertów albo instytucjami z wieloletnim doświadczeniem w żywieniu dzieci.



Ale jak to? - powiecie zaraz. To nie gotujesz dla swojego dziecka? Tylko słoiczki? To przecież jak fast food dla dzieci! - czytałam taki i podobne opinie na temat podawania niemowlętom jedzenia ze słoików. No, ale ja tak nie myślę. Pewnie, wolałabym, żeby mała wcinała razem z nami polędwiczki wieprzowe w sosie z pomidorów suszonych i żurawiny, na śniadanie jadła z nami jogurt z domowym musli albo piła kompoty z naturalnych owoców - niestety nie da się. Moje dziecko przeszło gehennę z rozszerzaniem diety, a ja razem z nią. Świetnie idzie jej jedzenie kawałków, ma perfekcyjnie opanowany chwyt szczypcowy. Finezja, z jaką pochłania makaron doprowadziłaby Małgosię Rozenek do zapaści. Pola uwielbia bawić się jedzeniem i dla niej to, co na talerzu to zwyczajnie wyzwanie - zachęta do rozrzucania. Ma też ograniczoną wysiedzialność, a karmienie jej kawałkami trwa u nas bardzo długo. Zmikswoanego żarcia od mamusi zwyczajnie nie chce, bo papki już jej nie interesują. Słoiczki natomiast pasują jej bardzo. Konsystencja jest fajnie zróżnicowana, smaki są dobrze dobrane do niemowlęcych możliwości poznawczych. Jeden słoiczek to jeden obiad i kolejnego dnia można już podać coś innego. Kombinacji multum, do wyboru, do koloru. Poza tym warzywa w słoiczkach i mięsa z pewnych źródeł, dobrze dobrane - a umówmy się, ja nie mam czasu (ani ochoty) latać po eko bazarkach i kupować turbo drogiego kurczaka dla Polki, a dla nas barachło z Tesco. Robię jedne zakupy dla całej rodziny, ok 23:00 w całodobowym Tesco, zamawiam często przez Internet. Dla Poli kupuję słoiczki bo są bezpieczniejsze jakościowo niż mięso pakowane 3 dni temu kupione w środku nocy. Nie zjada tylko tego. Pola uwielbia jajka (do wczoraj), więc zjadała jajecznicę, jajko na miękko, na twardo. Dziś na śniadanie jadła (o zgrozo!) parówkę! I dogryzła serkiem Tartare, choć jej nie wolno (bo mleko). Czasem łaskawie zgodzi się zjeść kaszę manną z sokiem owocowym albo owocami (jabłko bywa w łaskach, częściej śliwki). Przy niedzieli rosół, okazyjnie zupy (gęste, z mięskiem), np.: na ten tydzień planuję ogórkową, dyniową. Na kolację będą kluski na parze albo szparagi - jeszcze nie zdecydowałam. Nie gotuję więc specjalnie dla Poli, bo jest już na tyle duża, że spokojnie może jeść to, co jedzą rodzice (a rodzice jedzą zdrowo i dobrze - co widać). Słoiczków nie podaję jako jedynych posiłków, ale są świetnym backupem na wypadek marudzenia przy stole, czy czegoś, co zwyczajnie małej nie smakuje. Sprawdzają się w terenie, na imprezach rodzinnych (gdzie nikt menu nie dostosowuje do dziecka), na wyjazdach są zbawieniem. Nie trzeba się wtedy martwić o to czy kucharz rzeczywiście podsmaża coś bez oliwy, albo czy zupa wystarczająco lekka i nieprzyprawiona. 



Dlaczego wybieram HIPP? Przekonałam się do tej marki od mleka, które kiedyś dała nam pediatra. Kupowałam z HIPP'a produkty, żeby stanowiły swoje uzupełnienie. Poza tym kompozycje smakowe wydawały mi się ciekawsze, niż w innych słoikach (ale o tym dopiero napiszę). Przede wszystkim HIPP ma dużo smaków, które nie zawierają wszechobecnej marchewki, a to dla mnie bardzo ważne, po podejrzewam tę marchew o nieestetyczne grudki na buzi Poli od czasu do czasu. No, i chyba kupowałam HIPP, bo Polce smakowało. Zachęcona dobrą passą na linii ja - marka, zgłosiłam się do testowania produktów i ku mojej (i mojego portfela) uciesze HIPP przesłał nam cudą przesyłkę pełną dobroci, które mała Pola bardzo lubi (o czym też jeszcze napiszę).




No, ale najważniejsze, że dla czytelników Instytutu Doświadczeń HIPP także przygotował małe co nieco! To zestaw: box z łyżeczkami, pudełko na przekąski, kubeczek, teczuszka maluszka, musy owocowe w kubeczkach 4x100g, Jabłka Banany (po 4 mcu). Ktoś reflektuje? Oddam w dobre ręce, ale nie całkiem darmo. Trzeba przysłać do mnie (na instytutdoswiadczen@gmail.com) zdjęcie maluszka z jego ulubionym produktem ekologicznym HIPP. Konkurs potrwa do 7 lutego 2015 do godziny 23:59. 



Na koniec jeszcze tylko trochę formalności:

Regulamin konkursu:

1. Organizatorem konkursu jest blog Instytut Doświadczeń.
2. Sponsorem nagród i wysyłki nagród jest firma HIPP.
3. Konkurs trwa do 7.02.2015 do godziny 23:59. 
4. Zgłoszenia proszę przesyłać drogą e-mailową (na instytutdoswiadczen@gmail.com). W zgłoszeniu powinno znaleźć się imię, nazwisko oraz adres email uczestnika. 
5. Wysyłając do nas zgłoszenie wyrażasz zgodę na publikację Twojej pracy konkursowej na blogu Instytut Doświadczeń i fan page bloga na Facebook'u.
6. Przy wyborze wezmę pod uwagę jedynie te osoby, które spełnią powyższe warunki uczestnictwa.
7. Najciekawsze zdjęcie wygra zestaw upominków od firmy HIPP - box z łyżeczkami, pudełko na przekąski, kubeczek, teczuszkę maluszka, musy owocowe w kubeczkach 4x100g, Jabłka Banany (po 4 mcu). 
8. Wyniki konkursu na blogu do 10 lutego 2015, do godziny 23:59.

Zapraszam do zabawy!

28 komentarzy:

  1. Mamy to szczęście, że Matylda pochłania wszystko. Nawet gorzkie i wstrętne syropy, co ostatnio zapodajemy są mniam. Ale słoiczki to mój must have i chociaż zdarza się, że tygodniamii ich nie używamy, to zawsze muszę mieć ich zapas w szafce. Nie zdążę zrobić obiadu-słoiczek, nie chce mi się go robić- słoiczek, wychodzimy gdzieś w porze obiadowej - słoiczek ;) A i Hipp zdecydowanie wygrywa jeśli chodzi o smaki i kompozycje, i jakoś tak wzbudza moje matczyne zaufanie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nooo, to fotunia! ;) My robimy identycznie. Generalnie gotuję przecież. Od miesiąca wybieram się na eko bazar :) Ale zapas słoiczków mam zawsze, ale to zawsze.

      Usuń
    2. No a żebyś wiedziała, że dzisiaj zrobię :)

      Usuń
  2. U Nas też słoiczki obowiązkowo w konsumpcyjnym wyposażeniu - dziecina na szczęście zbytnio wybredna nie jest (póki co). Owszem, zblenduje się czasem coś w ramach zrywu energetyczno - kuchennego, ale słoik musi w szafce być:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze jest mieć na czarną godzinę, nigdy nie wiadomo, kiedy trzeba będzie zmienić plan - u nas czasem takie zwroty akcji są (ja narobię pomidorowej, a Polka ani łyżeczki nie zje).

      Usuń
  3. mega, ale to mega ceniłam Twój blog. ale teraz niestety bardzo mnie rozczarowałaś :( rozumiem, że stosujesz słoiczki w żywieniu Poli i nie to mnie szokuje, ale żeby promować coś z założenia niezdrowego to już niestety tak... Twoje wpisy czyta tyle mam, blog to pewnego rodzaju misja i moim zdaniem nie powinnaś w żaden sposób zachęcać do tego gorszego wyboru, czyli w tym przypadku słoiczków. Dla mnie to tak jakbyś zachwalała MM. Wiadomo, że różnie się z tą laktacją układa i czasem nie wychodzi ale powinno się promować to co dla maleństwa najlepsze i najzdrowsze - czyli mleko mamy. Nie zrozum mnie źle - nie krytykuję tego, że podajesz małej słoiczki ale to, że promujesz taką formę żywienia.

    pozdrawiam,
    Ula

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga Ulu, produkty dla dzieci są jakie są i każdy zasługuje na rzetelną opinię. Temat słoiczków to temat rzeka, często wkurzający na potęgę. Z jednej strony to "pójście na łatwiznę", ale z drugiej często deska ratunkowa. A co z mamami, które nie kwapią się do gotowania zdrowo dla dzieciaków? Nie wiedzą po prostu, że dla maluszka się nie smaży, nie podaje tych, albo innych produktów. Te mamy szukają np. jakie słoiczki wybrać dla 10-cio miesięcznego dziecka. I te znajdą niebawem tu odpowiedź. Poza tym ja sama wypróbowałam już kilka firm i kilka rodzajów i mam wiele zastrzeżeń do różnych marek (do HIPPa też mam, a jakże!). To też zasługuje na solidnego posta - który niebawem. HIPP zaoferował nam swoje produkty do testowania, nie do promowania. A w konkursie (poza słoiczkami z owocami, które uważam za całkiem niezłe) są do wygrania gadżety niespożywcze, co też uważam za całkiem fajne, bo inne firmy takich nie rozdają. No i... dlaczego od razu zakładać, że słoiczki są niezdrowe? To dobrze zbilansowany posiłek dedykowany maluchom. Składniki są dobrane odpowiednio do zasad rozszerzania diety, do tego warzywa mają wszystkie możliwe testy, atesty, no nie powstydziłby się ich prawdziwy eko-fan, gdyby je miał na swoim stole. Stara dobra pasteryzacja do tego, więc trochę nie rozumiem tego zamieszania wokół słoiczkowania. Nie uważam, żeby było to niezdrowe, bo wtedy nie byłoby ani jednego w naszej diecie. Uważam, że to pójście na łatwiznę. Boję się też, że rozleniwia to Polkę i przez mniej się kwapi do jedzenia całych kawałków, ale nie, że niezdrowe. Może kolejne posty w tym temacie Cię trochę przekonają znów do mojego bloga. Pozdrawiam ciepło!

      Usuń
    2. to naprawdę nie jest hejterski komentarz ale jeszcze jedno - z kilku swoich zdjęć które zamieściłaś na blogu wnioskuję, że masz trochę ekstra kilogramów. jeśli jest to wynik problemów zdrowotnych to przepraszam za wtrącanie się ale jeśli jest to rezultat złych nawyków żywieniowych to czy nie kształtujesz podobnych u swojej córki? może warto by jednak coś zmienić, żeby Polka nie musiała się w przyszłości wiecznie odchudzać? bo moim zdaniem jedzenie słoiczkowe może właśnie prowadzić do zaburzeń w odżywianiu. niestety takie dzieci to też często w wieku późniejszym niejadki, nielubiące próbować nowych smaków.

      Ula

      Usuń
    3. żeby nie było tak negatywnie to chciałam napisać, że bardzo podziwiam to ile wysiłku wkładasz w edukację i rozwój Polki :) te książeczki, zabawki, wycieczki, to naprawdę imponujące :) sama jestem mamą 9-miesięcznego Frania :)

      Usuń
    4. Och, faktycznie, wytykanie komuś ekstra kg (btw. kto o tym decyduje czy one są ekstra czy w normie?) i sugerowaniu na tej podstawie kształtowanie złych nawyków u dziecka (a wszystko na podstawie zdjęć), to nie hejt, a przyjacielska porada. Ale przecież nie od dziś wiadomo, że największy współczynnik matek idealnych kryje się w sieci za nazwą Anonimowy. Sorry Olga, że się wtrąciłam, ale niesamowicie wkurzają mnie takie insynuacje. Nie piszę tu słoiczkach, bo każdy ma swoje zdanie i trzeba je wszystkie szanować, ale te dalsze kosmiczne wynurzenia :)

      Usuń
    5. Nie no, a co mają moje kilogramy do słoiczków z HIPP'a? Gdybym swoją linię zawdzięczała właśnie produktom dedykowanym grupie wiekowej 0-2 to może można upatrywać w tym groźby dla figury mojej córki. Póki co malutka pozostaje malutka, bo na czas nie podwoiła swojej wagi i nie potroi jej do roczku - to pewne. Z zadowoleniem obserwuję jej zdrowe, jędrne ciałko, pełne uroczych fałdek, które pojawiły się stosunkowo niedawno i dobrze, bo niemowle ma być pulchniutkie i zdrowe - moje jest. A złe nawyki żywieniowe mogą się wziąć np. ze zbytniej obsesji jedzeniem i ze skupiania na żywieniu całej swojej uwagi. Rozwój dziecka to nie tylko pokarmy ale też jak je, w jakiej atmosferze, na jakim krzesełku, czym się bawi, jakie bajki się mu czyta, ile czasu poświęca - wszystko ma wpływ na rozwój dziecka. A nauka zdrowego żywienia konieczna jest wtedy, kiedy występują zaburzenia. U nas nie występują.

      Tak, jak napisała radoSHE powyżej - opinia na temat słoiczków to jedno i nie namawiam Cię do zmiany zdania, ale zwróć uwagę droga Ulo (nie Ulu, przepraszam...), że moja waga przykładowo nie była nigdy tematem żadnego posta, więc zastanawiam się skąd nagle opinie na ten temat, bo na zdjęciach to widać też, że mam posprzątane mieszkanie, uśmiech na buzi i nie mam przykładowo wielkiej plamy z dżemu na pięknej, jasnej ścianie.

      Usuń
    6. Właśnie, do BLW nam też strasznie daleko. Często daję Tymkowi różne rzeczy na talerzu, ale służy to raczej temu, zeby siedział spokojnie na krzesełku (nie wstawał i się wychylał) gdy ja podaję mu obiad (ze słoiczka lub z naszego talerza w kawałkach). Sam do buzi rzadko coś wkłada. Ostatnio daję mu łyżeczkę i miseczkę do której kapię trochę zupki - grzebie w niej próbując coś nabrać że aż miło patrzeć :). Ale nie naje się, gdy pozwolę mu jeść wyłącznie samemu, a jego cierpliwość siedzenia na krzesełku też ma swój limit.
      Ostatecznie BLW w naszym przypadku- dla poznawania i zabawy tak (coś tez do buzi wsadzi, czasem całą kromkę uda mu się tak zjeść i banany które uwielbia), ale jedzenie podaje rodzic.

      Monika

      Usuń
    7. Poprzedni komentarz miał być niżej (ach te dodawanie jako anonim :)) , a tu, że:

      Słoiczkom jako uzupełnienie diety mówię tak! :) Bo:
      1. Mały je zjada, a jada mało (choć jest już lepiej) i uratowały jego przyrost wagi (MM mówi zdecydowanie nie, a mleko moje mu nie starcza)
      2. Gotowanie przy nim - kręcącym się wokół nóg i domagającym się wzięcia na ręce,bo musi przecież widzieć co się dzieje, jest czasem niemożliwe.
      3. W czasie jego drzemek mam zwyczajnie ochotę porobić coś dla siebie (Matka też człowiek i swoje potrzeby ma!!! ) niż gotować obiady (bo się nie da z nim patrz punkt 2.)
      4. Jak zostaje z babciami, które mają swoje przyzwyczajenia wolę, żeby dały mu słoiczek, niż przesoloną zupkę czy przesłodzony deserek (to jest chyba gorsze, niż słoiczek, co? )
      5. Bo jestem gdzieś out i nie mam ochoty gotować albo ktoś nie jest w stanie mi zorganizować jedzenia jakie potrzebuje moje dziecko.
      6. Tymek wyraźnie daje mi do zrozumienia, że woli abym się z nim bawiła, niż stała przy kuchni :)

      Także Olga, ja Cię rozumiem i popieram - słoiczki są OK. A według mnie, najważniejsze jest jak rodzice jedzą, bo dziecko będzie ich naśladować, a my nie jemy tłusto i zjadamy dużo warzyw i ryby raz lub dwa razy tygodniowo. Lubimy gotować i próbować nowych rzeczy (tu pochwała należy się mojemu mężowi!!), a z tego co widziałam Ty też (pamiętam cukinię zapiekaną z bloga). Nasze dzieci, choć szczupłe, są piękne i co najważniejsze uśmiechnięte. Nie jedzenie jest najważniejsze, zresztą kładąc wszelką wagę na jedzenie można wychować...niejadka :)

      Monika

      Usuń
  4. Może to trochę głupie co napiszę, ale przez to, że słoiczki mają taki zły PR, ja miałam wyrzuty sumienia, kiedy raz na jakiś czas podawałam je Krzysiowi. Aczkolwiek jestem zdania, że jeśli jest wyjazd, wakacje, rodzinna impreza, a my będziemy spokojniejsze podając słoiczek, to warto go mimo wszystko ze sobą mieć. Dziecku udzielają się nerwy mamy, a podczas posiłku to wysoko niewskazane. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To bardzo ważne - atmosfera przy jedzeniu. Myślę, że z mojego zdenerwowania brały się nasze problemy z jedzeniem wcześniej. Kiedy np. spieszę się do wyjścia do pracy Pola je 40 minut jedno jajko i marudzi cały czas. A jak jesteśmy we dwie i całą sobotę leniwie przekładamy konia i kota z miejsca w miejsce to obiad zjedzony w 10 minut i woła o jeszcze.

      Usuń
  5. Masz babo placek, chciałoby się powiedzieć. Oczywiście każdy ma prawo do swojego zdania w tej kwestii. Oczywiście Droga Matko tylko Ty chcesz dobrze dla swojego dziecka, a cała reszta to złoooo. Blog to miejsce na dzielenie się swoimi doświadczeniami także takimi jak słoiczki. Niedługo spalą Nas Olga na stosie za dodatkowe kg i karmienie dzieci słoikami. Ja cieszę się z artykułu i rzetelnej opinii bo właśnie po to czyta się takie blogi. Każda z nas na pewno sprawdza składy i podaje dziecku to, co dla niego najlepsze. Jestem pokoleniem lat 80, gdzie nie było eko mleka tylko mleko z worka, gdzie większość dzieci była karmiona sztucznym mlekiem i nikt nie słyszał o tortach z kaszy i (o dziwo!) jestem zdrowa i szczęśliwa i nie mam z tego powodu żadnej traumy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agato, ale... ja nadal nie słyszałam o torcie z kaszy! Zdrowe żywienie ma polegać na regularności posiłków, umiarze we wszystkim i dbaniu o dobre produkty. Eko to trend, tak samo wszechobecne BIO - nie jest konieczny do zdrowego odżywiania. Nie trzeba kupować tylko organicznych rodzynek, samemu mleć zbóż i ubijać mleka, żeby zjeść zdrowy jogurt z musli przecież. Jak kupię zykły, nawet taki z mlekiem w proszku - nic się nie stanie. I też nie uważam, żeby moja psychika jakoś specjalnie ucierpiała, bo nie karmiono mnie zgodnie z antyszczepionkowym orędziem noworocznym Reni Jusis.

      Usuń
    2. To całe szczęście bo już miałam ubijac ;) dieta ma byc zbilansowana, najważniejsze jest nie dać sie zwariowac!

      Usuń
  6. aaa i jeszcze jedno…rzeczywiście zero hejtu w stwierdzeniu, że Olga jest gruba i Pola też będzie…nic, a nic...

    OdpowiedzUsuń
  7. My też jadamy czasem słoiczki a co tam! Matka jest jedna i ma tylko dwie ręce ;-) Spośród różnych firm Hippa lubimy chyba najbardziej.Więc do konkursu się zgłosimy jak tylko mała zacznie jeść, bo niestety przez chorobę mamy protest jedzeniowy :-(

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej, no wrze tu dzisiaj :) U nas słoiczki sprawdziły się głównie na wakacjach, i sporadycznie w domu jako - jak to określiłaś - back up. Wprawdzie nie mam złudzeń i nie uważam ich za samo zdrowie, boo po prostu warunki w jakich szykuje się taką taśmową żywność niestety zwykle nie są najlepsze, a atesty nic tutaj nie zmienią (foteliki za stówę z Biedry też mają atesty, co nie:), a to w jakich warunkach szykuje się produkty dla niemowląt prawdopodobnie wcale nie jest lepsze od tego w jakich szykuje się gotową żywność dla dorosłych. Czyli.. no wiadomo, czasem zjeść trzeba i przymknąć oko, bo nie ma czasu, ale żeby częściej, to nie. Przynajmniej ja tak uważam, przy czym nie rozumiem, czemu zaraz wieszać psy na matkach, które z braku czasu podają dzieciakom jedzenie w słoiczkach - może powinnam będąc na wakacjach, albo np. na spacerze nad jeziorem garkuchnię ze sobą zabierać, by upichcić domowy obiadek? Fajnie by było, ale realnie patrząc nie zawsze jest czas.
    A np. owocowe przeciery - słoiczki to fajna alternatywa dla mega słodkich kupnych dżemów już nawet dla starszych dzieci - nie wszystko da się zrobić samemu - wiem, że mogę piec swoje chleby,szynki i smażyć powidła, ale cholera nie mam czasu, więc wolę się czasem posiłkować przecierkiem takim z owocków dodanym do kaszki dla maluchów. Uwielbiają je!. Słoiczków mięsno warzywnych już dawno nie stosujemy, ale to głownie dlatego, że Kropka woli nasze obiady, które bez problemu można dostosować do jej możliwości - jednak ma 11 miesięcy, wystarczy nie smazyć i nie dodawać ciężkostrawnych /pikantnych produktów i w zasadzie dziecko może szamać posiłek z rodziną. I jest to dobry czas, by zrewidować również naszą dietę, bo po co gotować oddzielnie - skoro można dla wszystkich, z niewielkimi modyfikacjami - to samo.
    Pozdrawiamy!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A, wspominałaś, że normalnie posiłek Polki trwa strasznie długo i kończy się rozwałką. Rada jest jedna: trzeba uzbroić się w cierpliwość - ten etap trwa dość długo, ale tylko dając dziecku jedzenie w kawałkach, itp. i pozwalając mu na samodzielne (częściowo - nie mówię o sosach i zupach!) spożywanie da się go skrócić. Dziecko musi se zbadać to żarcie noo.. wiesz z jaką rezygnacją obserwuję to, co Kropka kilka razy dziennie i Młody (on tylko czasem- coraz rzadziej na szczęście) też robią z moją kuchnią?? Masakra. Zaciskam zęby, klnę pod nosem i zbieram tony żarcia z podłoża ;)

      Usuń
    2. Wiesz, gdyby to była tylko kwestia bałaganu i godzinnej posiadówy to spoko. Pola ma swoją wysiedzialność i po wyczerpaniu limitu 20 minut wrzeszczy swoim językiem, żeby wyjąć ją z krzesełka. Jeśli dam jej jedzenie w kawałkach pięknie będzie się nim bawiła, coś tam podje, ale do obiadu temu daleko. A po określonym czasie nie zje już nic bo chce zająć się czymś innym. Wolę ją nakarmić konkretem (zupka, jakiś mix itp.) i mieć pewność, że zjadła, a jak ma potem ochotę ćwiczyć percepcję to luz, byle się nie wkurzała bo wtedy nic się nie da zrobić - frustracja promieniuje na matkę i wraca zwrotnie do dziecka. Wydaje mi się, że to nie problem z jedzeniem tylko... temperament Poli. Nie minie, za to dojdzie rozumienie i obstawiam normalne posiłki za jakieś pół roku czy coś koło tego. Zobaczymy. Dopóki je jest cudownie!

      Usuń
    3. No tak, przede wszystkim każde dziecko jest inne. I rodzic zna swoje potomstwo najlepiej, więc zakładam, że robisz tak, jak należy :)

      Usuń
  9. Ładny interfejs, btw. Jak wiesz uwielbiam kropki :)
    Tylko pod samym tekstem bym dała jednak jasne tło, by łatwiej się czytało.
    Poza tym mega :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Słoikom wszelakim sklepowym mówię nie! blee

    Sama nie zjem i dziecku nie dam.

    Myślenie, że za kilka złotych masz w środku dobrej jakości mięso/rybę/warzywa jest prawdziwą ułudą.

    Aneta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja jadłam, po operacji wyrostka. Dziecku daję. Generalnie nie uważam, żeby było to najlepsze, co Pola może dostać, ale najgorsze też nie jest, ba - jest całkiem dobre. Od czasu do czasu nie zaszkodzi, nie można dać się zwariować eko-trendom.

      Usuń

Im więcej komentarzy tym ciekawiej. Piszcie!