sobota, 30 sierpnia 2014

Polka czyta: Skip Hop, Ikea, Iwaszkiewicz

Wróciłyśmy z Wisły. Polka przeżyła mocny szok. Nie umiała zasnąć. Na te krótkie wizyty w trakcie wakacji przywoziliśmy ją śpiącą, budziła się tu rano. Teraz przytłoczył ją jej własny pokoik: kolorowy Paryż na ścianie, intensywny napis nad łóżeczkiem, mocny kolor ścian. Co ja myślałam wybierając to wszystko?

Dopiero kiedy schowaliśmy część zabawek (a w zasadzie wszystkie, bo zostały jej trzy), matę wynieśliśmy do dużego pokoju, mała się uspokoiła i zajęła edukacyjnym przeglądem najnowszych lektur. W ciągu tego miesiąca zabawek przybyło Polce co niemiara. Każda zasługuje na osobny post! Część kupiłam na Olx.pl, inne dostała. Jeszcze inne kupiłam jej dziś w Ikei.

Proszę Państwa: Polka czyta! To znaczy sięga po lektury z kategorii wiekowej +6 miesięcy (choć do pełnej szóstki brakuje nam jeszcze tygodnia).



Niniejszym porywam się na recenzję książeczek sensorycznych z Ikei (ta na pierwszym planie) i ze Skip Hop (na drugim).

Zacznę od Skip Hop. Firma znana i lubiana przez gadgety kochające mamy. Cena rynkowa: 88zł (na Wafelkach), cena na Olx.pl od 50 do 30zł - lepiej. Udało mi się kupić w tym niższym progu praktycznie nie używaną książeczkę. Początkowo myślałam, że wtopiłam, bo kolory były bure, ale ostatecznie (metoda porównawcza) okazało się, że faktycznie kolory są dosyć retro. W morzu kolorowej tandety robią wrażenie, są bardziej stonowane, nie odwracają uwagi dziecka od tego, co powinno robić czyli... od nauki alfabetu! Książeczka uczy bowiem literek:

E is for Elephant
F is for Fox
L is for Lion
M is for Monkey
Z is for Zebra

Osobiście uważam, że wydawnictwo powinno mieć też polskojęzyczną edycję. L, m i z się zgadza, ale ciężko mi wymyślić wariację dla e i f zachowując konotacje zwierzęce. Mimo, że Polka jeszcze nawet w pobliżu alfabetu nie stoi (sic!), to przezorność (matki polonistki, tudzież matki Polki) nie zaszkodzi.


Książeczka zaczyna się od błękitnego, mięciutkiego słonika z szeleszczącym uchem, które Polka uwielbia - tarmosić, gryźć, ssać, szarpać, przekładać. Ucho jest ruchome i w kropeczki. Słonik ma też zielony ogonek z rzepem, za który można go przywiesić do maty edukacyjnej, wózka, bujaczka. To duży plus, bo przynajmniej książeczka zawsze będzie w zasięgu malucha.


Dalej jest lisek z ruchomymi łapkami. Mimo najbardziej wyrazistego koloru zwierzak zupełnie nie budzi entuzjazmu malutkiej. Lew też jakoś na nią nie działa. Bardziej interesujący jest alfabet na odwrocie książeczki.


Absolutną furorę robią natomiast banany dołączone do figlarnej małpki. Te Polka namiętnie wcina. Małpka towarzyszy jej od dawna. Kiedy była malutka cieszyła się taką niebieską z Fisher Price. Potem miała ją na smoczku i butelce. Dziwiłam się, że je tam rozpoznaje. Podobnie reagowała na wizerunek małpki na kartach edukacyjnych. W książeczce też ją dostrzegła i pokochała od razu!


Ostatnia jest zebra z ogonkiem i lusterkiem. To ostatnie jeszcze Poli nie cieszy, ale pewnie i na fascynację lustrem przyjdzie pora.

Lusterko jest też w książeczce z Ikei (Leka, 29,99zł). Cena zdecydowanie bardziej atrakcyjna. Dizajn (wg mnie) chyba nawet ładniejszy. Więcej tam rzeczy do dotykania, poznawania, ciągnięcia. 


Już owieczka na okładce cała jest ślicznie puchata, kolorowa (te pomarańczowe akcenty są prześliczne!). Granatowe tło to świetne przełamanie trendu na wszechobecną czerń w kontrastowych, dziecięcych książeczkach. Wygląda elitarnie.


A ile dzieje się w środku! Wolna interpretacja pozwala snuć całkiem prawdopodobną narrację. Krówka pasie się na zielonej łące, a potem? No, co potem robi krówka, skoro przyleciały muchy?


Dalej jest kotek (też puchaty) i myszka schowana za szeleszczącym kamieniem (kolejny hit). Mimo intrygujących obrazków i form Polka i tak skusiła się na metki informujące o materiałach i pochodzeniu. Te uznałam za nieodpowiednie dla jej przewodu pokarmowego i zwyczajnie obcięłam. Mała była zdruzgotana.


Moim faworytem jest zdecydowane Ikea. Skip Hop wydaje się jakiś taki przesadzony, a przy tym jednocześnie niedopracowany. Czego ta Polka ma się tam nauczyć? Średnio sensoryczna ta książeczka. Ma natomiast ogromny plus - formę. Wydawnictwo Ikei trzeba przekładać strona po stronie, czego moja mała jeszcze nie potrafi. Potrzeba rodzica i narracji towarzyszącej. Skip Hop jest bardziej samoobsługowy. Pola bawiła się nim blisko godzinę, Ikea znudziła ją po 10 minutach. Kiedy ja chcę opowiadać i przewracać strony też się wkurza, bo wolałaby po prostu je gryźć. No, nie dogodzisz!

\

No, ale po co wybierać, która lepsza, skoro można mieć obie na raz? A, i zapomniałabym! Poza książeczkami sensorycznymi,  w wolnych chwilach, Polka bierze się też za klasykę:


2 komentarze:

  1. Boskie wszystko! Na tą Ikeę się też zasadzam już od dawna, chyba się w końcu skuszę! Skip Hop fajny, ale chyba da się bez niego żyć, zwłaszcza w obliczu jakże przerażającej ceny rynkowej :) Mill lubi czarno-białe książeczki (wciąż!) i dwustronną materiałową z Taf-taf toys. Do klasyków jeszcze nie przyszła:) i czytanie czytaniem ale JAK ONA SIEDZI!!!!!!!! Wow!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bez Skip Hop zdecydowanie da się żyć! A może by zorganizować jakiś rotacyjny system zabawek? Zrzucamy się i zabawka krąży?

      Usuń

Im więcej komentarzy tym ciekawiej. Piszcie!