niedziela, 19 października 2014

Jak nabyć słynną Tulę?

Wyobraźcie sobie taką sytuację:

Pierwszy bunt wózka. Po kilkuset metrach Polka nie jest już w stanie wyleżeć w wózku. Piszę "wyleżeć", bo rzecz dzieje się niecałe 4 miesiące temu. Z resztą zmieniamy właśnie wózek na Quinny'ego, a ten, z kubełkowym siedziskiem, zwyczajnie nie nadaje się na wakacje z niemowlęciem. Co innego z Tulą na pokładzie. Nosidło ma nas wszystkich odciążyć - mnie, męża, Polkę, kilkuset pasażerów lotu na trasie Katowice-London Luton. Nauczona doświadczeniem koleżanek podróżniczek wiem, że pasy w liniach lotniczych lipne, że można dziecko wieźć w Tuli właśnie na swoje życzenie. Czytam o Tuli u bloggerek, które zachwalają ją jako ułatwienie absolutnie wszystkiego: szybka przebieżka po urzędach - żaden problem, wspomaganie fizjologicznego rozwoju stawów - a jakże, stabilizacja kręgosłupa - no wiadomo! Powoli brakuje mi argumentów, by dłużej wstrzymywać się z zakupem (poza oczywiście powodami finansowymi bo Tula do najtańszych gadgetów nie należy). Poza tym - mamy przecież nosidło po Hance siostry: Baby Bjorn, porządne. Zakup innego, które najbardziej przekonuje mnie swoją kolorystyką, byłby zbędną ekstrawagancją.

Tłumaczę sobie, że może nie, że to bez sensu, że jak zwykle jestem łasa na gadżety, że to tylko fanaberia matki, której skończyły się pomysły na nowe akcesoria. Patrzę na wózek, drugi, i zastanawiam się nad terapią z zakupoholizmu.

Względy ekonomiczne są zazwyczaj łatwiejsze do zignorowania. W końcu zaglądam do tego portfela, parzę na konto, widzę, że nas chwilowo nie stać. Tula występuje często, jako produkt ekskluzywny, piękny, z unikalnym wzornictwem. Takie rzeczy można mieć, ale nie trzeba. Wydaje się opcjonalna do momentu, gdy nie przeczyta się teorii noszenia dziecka w nosidłach wszelakich. Biorąc najróżniejsze badania pod uwagę, strony internetowe, których nie sposób spamiętać, kampanie pozytywne i negatywne odnośnie poszczególnych nosideł - Tula ostatecznie okazuje się jednym z najlepszych rozwiązań dla naszych maluszków. Odpowiednie ułożenie panewek biodrowych przeciwdziałające dysplazji bioder, fizjologiczne ułożenie kręgosłupa, wygodne - tak można w skrócie podsumować zalety nosideł ergonomicznych (bo właśnie do nich należy Tula). Tutaj, na blogu Tuli znajdziecie dokładny opis czemu właśnie ta marka (tudzież taki typ nosidła). Nie będę powielać informacji, bo przecież pisze się o tym w blogosferze non stop*.

Po przejrzeniu kilku recenzji i zobaczeniu zdjęcia zestawiającego dwa typy nosidełek nie można już myśleć o Tuli, jak o zbędnym gadżecie.

Stąd
Pierwsza moja myśl jako matki była przecież: czy Pola jest bezpieczna, czy jest jej dobrze, ciepło, wygodnie, czy jest zdrowa, czy jej nic nie zaszkodzi. Ta permanentna obawa o zdrowie własnego dziecka włącza nam czerwonego koguta i wyjącą syrenę, kiedy widzimy co "wisiadło" robi naszemu dziecko. To chyba jasne, że przerażone kupujemy "nosidło". Zobaczyłam to i ja, doczytałam, zreflektowałam się, że nasz Baby Bjorn nadaje się do kosza i zaczęłam szukać Tuli.

Tu jeszcze w podłym Baby Bjorn. Jak widać Musimy podtrzymywać jej pupę. Poza tym nosidło turbo niewygodne, bo rodzicowi niewiele ułatwia. Oparte na czym? Na łopatkach? Bez sensu. Tula pięknie spiera się na biodrach równomiernie rozkładając ciężar dziecka na "stelaż" rodzica. Ma sens.
Tu już Tula. Zwróćcie uwagę na układ nóżek Poli, na jej stabilną pozycję, mimo mojego wygięcia. Plecki, cały bobas - wszystko równo!


Pech chciał, że do zakupów wzięłam się w piątek po południu, podczas gdy do Oxforu wylatywaliśmy z mężem i Polką we wtorek po południu. Nie licząc nieroboczego weekendu miałam jakieś 48h na zdobycie Tuli. Z przesyłką. Zgooglowałam sklepy w okolicy, znalazłam jeden, dzwonię. Pani Agata mówi mi, że owszem, ma, ale nie na stanie. To znaczy Tuli ma pełno, ale ten właśnie kolor, który sobie upatrzyłam, będzie na dniach zamawiać. Chwilowy brak. Proponuje mi inny. Miałam bowiem plan, coby sobie po to nosidło pojechać osobiście i w sobotę przed południem zakupić. Nie chciałam kompromisów w kwestii wzorów, bo po pierwsze - nosidełko nie było tanie, po drugie - lekka obsesja i problem z monochromatyką, którą kocham, nie pozwoliłby mi nosić czegoś, co zwyczajnie do niczego nam nie pasuje. Musiał być zygzak. Pech ciał, że pomyśleli tak też inni klienci sklepu o jakże trafnej dla sytuacji nazwie: GoMama (gomama.pl). Zygzaki wykupione. Pani Agata pisze mi maila, z wzorami, które ma na stanie. Ostatecznie ustalamy, zamówi mi nosidło bezpośrednio u producenta, stamtąd poślą do mnie do domu. Zrobią to w poniedziałek, więc na wtorek przed 16:00 powinnam je mieć u siebie. Mogę sama wybrać kuriera. Trochę ryzykowne, ale zgadzam się. Pani Agata wpada na jeszcze inny pomysł - ostatecznie może dosłać Tulę na miejsce. No... gdyby to była Polska to by przeszło. W poniedziałek dostaję maila, że w Tuli tego szarego zyg zaka nie mieliby tak od ręki, więc niewiele myśląc Pani Agata poszukała gdzieś indziej. Ostatecznie kurier przeze mnie wybrany odebrał nasze nosidło z zaprzyjaźnionego sklepu i dotarło na czas. Cud, nie kobieta. Nie spotkałam do tej pory sprzedawcy, który włożyłby tyle zaangażowania i pracy w zamówienie babki, która trochę za późno postanowiła zadbać o zdrowe stawy swojego dziecka. Większość zwyczajnie, przysłałaby nosidło wtedy, kiedy byłoby dostępne. Tyle! A tu taka niespodzianka, tyle pomocy ze strony osoby, której na oczy nie widziałam. Pani Agato - dziękujemy.


No cudna: i Polka, i Tula

Wygodna Tula jest także dla rodzica. Ciężar ciałka rozkłada się równomiernie poprzez odpowiednie rozmieszczenie wszelakich pasów i szelek. Dodatkowo paski i szelki estetycznie się zwijają i nic nieestetycznie nie zwisa. Pięknie zaprojektowane urządzenie, nie ma co!


Tula sprawowała nam się tak dobrze (pisałam o niej zaraz po Anglii), że postanowiliśmy podzielić się ze światem dobrocią i taką właśnie Tulę zamówić dla małego Borysa od mojej kuzynki. Prezent na chrzciny jak znalazł. Pech chciał, że w między czasie październik, początek roku akademickiego, gastrolog, Polka i jej chodzenie, milion spraw do załatwienia - zapomnieliśmy. Za zamawianie Tuli wzięłam się... we wtorek (chrzciny jak przykazano - w niedzielę). 3 dni na zamówienie - znów piszę do Pani Agaty. Cóż, taką już jestem dla niej klientką. Znów zadziałały strategiczne zdolności GoMama i Tula była u nas na czas. Teraz nosi się w niej mały chłopczyk z zadowoleniem oglądając sobie świat (no, nie taki całkiem mały, bo waży aż 7,5 kilo!).

Mały gangsta w drugiej Tuli kupionej na GoMama!

Muszę przyznać, że aparaty na żywo wyglądają jeeeeeszcze lepiej. Borys i jego mama Gilly. #SisterLove!
No, to nie pozostaje nam teraz nic innego, jak się spacerowo utulić!



*
Linki do tekstów o Tuli (recenzji wraz z opisem produktu)
Mamo!holiczka - Kupujemy nosidełko czyli nosidło vs. wisiadło
Bubinkowo - Nosidło vs. wisiadło
Odkąd zostałam mamą - Na czym polega fenomen Tuli nosidła ergonomicznego
Inspiracje mamy - Nosidło Tula - moja opinia
Milly me! - M2 Tula tuli
Mum and the city. Parenting & other disasters - Nasza przygoda z nosidłem Tula
Lucy Es - Tuuulimy się - nosidło Tula
RadoSHE - Spieszmy się nosić dzieci, tak szybko rosną!

11 komentarzy:

  1. A polansze się trochę i przesyłam moją recenzję. Podejrzewam, że spodoba Ci się nasz wzór:) Co do Tuli to jest bardzo fajna grupa na fb "Nosimy w Tula", prawie codziennie info o sprzedaży używanych nosidełek w bardzo dobrych cenach. Jak wiadomo Tula szyje się w USA, ostatnio wypuścili na rynek pl właśnie te egzemplarze unikatowe Tula WC. Bajeczne! Cena też jak z bajki bo ok. 1000 zł:) Ale i tak poszły jak ciepłe bułeczki:)

    http://radoshe.blogspot.com/2014/08/spieszmy-sie-nosic-dzieci-tak-szybko.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hm... tu (http://www.babytula.pl/pages/about-us) jest napisane, że Tula szyje się w Polsce. Ale ponieważ to międzynarodowa "firma", więc może szyją i tu i tam? Zależy, gdzie Państwo mieszkają teraz i skąd dowodzą... Recenzja Twoja przednia (dodaję do listy), no a wzór REWELACYJNY macie :)

      Usuń
    2. Źle się wyraziłam oczywiście, chodziło mi o szycie nosidełek limitowanych Tula WC.Szyte za oceanem prosto z miejsca dowodzenia firmą:)Być może to się też przekłada na cenę. Tula w aparaty też rewelka, niestety nie było w ogóle tego wzoru, gdy kupowałam. Pozdrawiam.

      Usuń
    3. Swoją drogą, nieco fatalna nazwa: Tula WC :). Aparaty są z nowej kolekcji, w czasie mojego zakupu też nie było.

      Usuń
  2. Wiadomo,że Tula wymiata :) Żeby jeszcze można sobie było kupić kilka modeli, by zawsze pasowały do stylówy, ech.. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie ten jeden w zasadzie opędza wszystkie kurtki, płaszczyki i większość ciuchów :) Więc inne kolory przyjmę, ale ze względów czystko estetycznych - piękne są.

      Usuń
  3. Och, nas też czeka Tula! Mąż narzeka na chustę:/

    OdpowiedzUsuń
  4. Kocham Tulę! I Krzysiek też! I nawet Mąż! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faceci wolą Tulę, zdecydowanie. Na widok chusty i perspektywę wiązania mąż miał taką minę, że nawet nie pytałam :)

      Usuń
    2. To prawda, owszem słyszałam, a nawet widziałam facetów z dziećmi w chustach, ale są zdecydowanie wyjątki! :)

      Usuń

Im więcej komentarzy tym ciekawiej. Piszcie!