wtorek, 27 stycznia 2015

Klocki Boikido

Kupiłam Poli klocki. W zasadzie zrobiłam to już dawno temu i nie wiem, dlaczego dopiero teraz o nich piszę. Są przecież cudowne! Piękne, bezpieczne, cena całkiem-całkiem, słowem - rewelacyjne. Nie, nikt mi za takie pochlebstwa nie płaci (damn!), choć w zasadzie radość córeczki jest lepsza niż cały sponsoring świata. A cieszy się z klocków bardzo, ale to bardzo.

Cóż za surreal. Uciekłam z domu do pracy, z której zwiałam do domu i siedzę sobie cichaczem (ups, wypeplałam blogosferze!) w Starbuniu, piszę na dwie ręce - tu bloga, tam tekst do roboty o budowaniu więzi (co w zasadzie się pokrywa, więc dysonansu nie mam), ale o ile lepiej mi tu! Zamiast w biurze w ośrodku pomocy społecznej, gdzie pracuję od miesiąca (kto nie wiedział, ten już wie - robota koszmarna, ale inspiruje do działania jak nic innego) siedzę wśród ludzi, których historie są tak anonimowe, jak zawartości kubków. Naprzeciwko mnie Smyk i wielkie, neonowe wręcz, kuszące niczym najsłodsze czekoladki frazy: "-50%", "wyprzedaż sezonowa kolekcji jesień zima". Za mną Lindex ("Final sale", "do - 50%"), obok GAP i na pół witryny szyld z wysokością zniżek. Dalej się nie odwracam, bo pod ręką jeszcze Kaph All, a na koncie ostatni macierzyński i lepiej wydać go na spożywkę, niż na spłatę kredytowej, więc piszę wpatrzona w kawę z syropem karmelowym bez cukru (Hej, czy syrop karmelowy z założenia nie jest przypadkiem bez cukru, bo karmel robi już robotę? Ach te chwyty reklamowe poniżej pasa - bo w biodrach). No i ten Smyk naprzeciw, od którego zaczęłam, i przeglądam ich stronę, i widzę produkty Boikido, i wiem, że zaraz coś kupię, bo cudne są. My mamy klocki (i to nie byle jakie, bo klocki muzyczne), zestaw większy - 2+ schowany czeka na jakąś okazję, tamburyno w ciągłym ruchu.

KLOCKI MUZYCZNE BOIKIDO

Cóż to za hybryda? To 12 sztuk pięknie zaprojektowanych klocków o różnych kształtach, wzorach i kolorach, z których każdy jeden (no dobra, jeden nie) grzechocze, dzwoni, dźwięki wydaje niemowlęciu dech w piersi zapierające z wrażenia. Do tego kolorów mnogość, ale nie byle jakich, tylko dobrze dobranych, ładnie przemyślanych kolorów, których nie powstydziłby się artysta plastyk. Żadna to ohydna, plastikowa tandeta, ale drewniane zabawki posiadające wszystkie atesty, testy o bezpieczne materiały świata. A cudo kosztuje tylko ok. 50-60zł (Allegro, w Smyku też).


Ten niebieski klocek na samej górze, walec, w podstawie ma piękną, seledynową gwiazdkę. Grzechocze najlepiej ze wszystkich, Pola też najbardziej go lubi. Bezbłędnie wyławia z całej masy innych (12-tu) klocków i potrząsa, wkłada do buzi. W zestawie jest też takiż różowy z pomarańczowym kwiatkiem, ale ten jakoś entuzjazmu małej nie budzi. Dalej jest mosteczek w print zwierzęcy (zakładając, że zwierzęta w taki wzór są żółto-pomarańczowe). Klocek nie grzechocze, ale świetnie rezonuje inne, uderzające w niego z pasją. Dalej jest piękny błękitny w delikatny, zielony prążek, klocek z truskawką (mój ulubiony) ma w środku jeszcze kulkę, która przesuwa się i grzechocze pięknie. W pomarańczowym z serduszkiem jest dzwoneczek, który (ku uciesze niemowlęcia) widać, bo po bokach klocek jest przeźroczysty (ma okienko jak statek).


Klocki muzyczne są z kategorii wiekowej 1-5 (lat!), ale Pola bawi się nimi z powodzeniem już od kilku miesięcy. Nie buduje z nich, to jasne, ale potrząsa, sprawdza co jest w środku, słucha, gryzie (ciągle - a farba ani drgnie). Ani raz nie zrobiła sobie nimi krzywdy (nie licząc oczywiście momentów, kiedy na nich siądzie, bo wtedy syrena - wiadomo) - klocki mają zaokrąglone rogi. Wyglądają tak samo niegroźnie, jak się zachowują - pokornie leżą i pozwalają niemowlęciu robić z nimi wszystko (rzut przez pokój, babr w jedzeniu - wszystko). A matce pozwalają budować nieustannie wieżę (zawsze inną) ku uciesze burzącego ją niemowlęcia. Bawią nas te klocki.


Do tego wszystkiego są piękne (moim subiektywnym zdaniem). Nie mają narzucających się kolorów, nie wyglądają tandetnie. Są przy okazji oryginalne, inne, ciekawe. Nie mówię, że lepsze, czy gorsze niż inne - są po prostu w moim guście. No, zobaczcie sami, jak dokładnie są zrobione, jak fajnie zaprojektowane, jak przemyślane kolorystycznie. Jak można je łączyć i uczyć dziecko i kształtów i kolorów jednocześnie - super!




Bardzo, ale to bardzo cieszę się z klocków Boikido. Chyba nawet bardziej niż Pola. Produkt spełnia całkowicie moje wygórowane wymagania - jest ładny, praktyczny, bezpieczny, cieszy moje dziecko, tani - czego chcieć więcej? Wyglądają na droższe, prawda? Ale 50zł to rozsądna cena za zestaw dużych, 12-tu klocków, z których każdy jest, jak osobna zabawka.

Do kompletu kupiłam jeszcze Poli tamburyno tej samej firmy i jestem nim równie entuzjastycznie zachwycona. Może wykazuję ciut latynoamerykańskiego huraoptymizmu, ale nie mogę uwierzyć, że takie ładne rzeczy, tak dokładnie wykonane, tak funkcjonalne i przyjazne dzieciom kosztują tak mało. No dobra, 32zł za tamburyno (Allegro) to może różnie zostać odebrane, tanio, drogo, ale powiedzcie sami - wygląda, jakbym musiała na nie wyciągnąć z portfela grubszą kasę! Tak samo klocki. Kiedy zobaczyłam je na jakimś blogu byłam pewna - no, to ze stówka czy dwie nie moje. Podobnie puzzle - pewnie życzą sobie kilkadziesiąć, a tu proszę - kilkanaście. Pozytywnie.




Tamburyno też jest drewniane. Wybrałam takie pomarańczowe z motywem łąki dookoła. Fajny metal zastosowany do talerzyków - brzmią bardzo melodyjnie. Różowa lamówka wieńczy dzieło i pięknie podkreśla kremowy "brzuszek" bębenka. Pola uwielbia - walić, uderzać, potrząsać, podawać (bo lekkie to dosyć). Gra, moja mała dziewczynka, swoim tamburynem, kiedy włączamy w domu skoczniejsze kawałki - nieporadnie potrząsa i próbuje naśladować rytm muzyki. Szkoda, że się myli i zamiast "grać" po prostu podskakuje na pupie przez całe mieszkanie. Ach, jak ją wtedy kocham najmocniej!

Przy dobrej zabawie, czy tam po, peany na temat produktu, który właśnie zaoszczędził matce 30 minut czasu na kawę, pracę czy inne tam domowe imponderabilia - są całkowicie uzasadnione. Nie czuję się zatem przesadzoną entuzjastka, a bardzo rzeczowo myślącą mamą, która dzieli się z Wami jednym ze swoich ulubionych produktów.

11 komentarzy:

  1. Ładne wszystko, chociaż ja do Boikido nie mam zaufania. Mieliśmy dwa produkty, oba bardzo szybko przestały być piękne i bezpieczne. W drewnianych puzzlach dla niemowląt rozlazło się drewno i wyszły drzazgi, a bębenek z zestawem mini perkusisty (może widziałaś gdzieś na blogach, lub necie) wyglądał bosko na zdjęciach, ale w realu totalnie cheap - looking i szybko pękł, farba zeszła.. i ogólnie.. no nie wiem jak długo to masz, może firma zmieniła politykę i robi lepsze rzeczy czy coś, ja się zraziłam jak Młody był młody i już do Boikido nie wrócę. Z jednym się zgadzam - wzornictwo bardzo zachęcające i cena również.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Generalnie używamy wszystkiego już jakieś 5-6 miesięcy i to baaaardzo aktywnie. Rzeczy lecą z impetem na panele przy jedzeniu, uderza nimi Pola o klocki nawzajem, o meble (niestety), gryzie zapamiętale i nadal nówka sztuka. Znaczy się ślad po ząbku zostaje, ale farba też zostaje. Może trafiła Ci się lewizna po prostu? Ważne też, gdzie kupowałaś, bo masa podróbek chodzi w necie.

      Usuń
  2. Wow ! Świetne ! Szkoda że nie wiedziałam o nich wcześniej !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mają też rzeczy dla starszaków, nic straconego.

      Usuń
  3. No to teraz Perfekcyjna Matko Domu weźnij mi napisz (dokładnie!) jak ogarniasz dziecię (w sensie jedzeniowym) po powrocie do pracy.
    My rezygnujemy ze żłobka,bo tych chorób zdecydowanie zaaa duuuużżżo i bierzemy nianię.
    No ale niania podaje,nie gotuje :( No to opowiadaj proszę co tam szykujesz dla Poleczki.
    Ja też od tygodnia pracuję,ale na razie mam gotująco-sprzątającą teściową (i niegdy nie sądziłam,że to powiem-tak mi z nią teraz dobrze!)
    Rzeszowianka ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajne klocki. Co prawda po wizycie Matki Polki w Lidlu ho ho ho temu i wykupieniu siedmiu (!) paczek klocków zdecydowanie nowych nie potrzebuję (nawet muzycznych :) ) ale będę miała w prezentowej uwadze dla dzieci znajomych przyszłych. Dzięki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spoko, zawsze zostaje Ci jeszcze tamburyno :)

      Usuń
    2. Spoko, zawsze zostaje Ci jeszcze tamburyno :)

      Usuń
  5. Fajna recenzja klocków, y ich nie mamy ale może się po przeczytaniu tego posta skusimy :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Im więcej komentarzy tym ciekawiej. Piszcie!