niedziela, 15 grudnia 2013

Święta z dwoma rodzinami? Dekoracji czas!

Mój kalendarz adwentowy sugeruje, że zostało mi już tylko 9 czekoladek. To oznacza, że Święta tuż za rogiem a ja nadal w rozsypce. Perspektywa przemieszczania się w zaawansowanej ciąży między rodzicami, teściami i chorą babcią nie jest zbyt obiecująca. Doskonale rozumiem, że wszystkim jest ciężko się dostosować do nas, bo ciąża to nie choroba (choć lekko nie jest) i chorych trzeba uszanować (dziadkowie), ale na miłość boską - czy to aż tak duży problem zebrać wszystkich w jednym, wielkim domu w górach, który stoi pusty? Albo zaprosić ich do nas, gdzie miejsca pod dostatkiem?

Teściowa ma na głowie bardzo dużo. Jej chory teść (dziadzio), same chłopy w domu - co oznacza zero rąk do pomocy. Dużo sprzątania (bo w natłoku codziennych obowiązków nie było na to czasu) i jeszcze więcej gotowania (dla 5-7 osób). Miota się biedna między kapustami, ciastami, karpiem, karmieniem dziadka, przewijaniem chorego, dbaniem o niego, codziennym praniem, prasowaniem i gotowaniem. Nie jestem w stanie zrozumieć, dlaczego w takiej sytuacji odmawia pomocy i nie chce przyjąć świątecznego zaproszenia. Połączenie świąt oznaczałoby dla każdego mniej pracy. Najwyraźniej Polki lubią dziarać się emocjonalnie i tkwić w tych swoich codziennych koszmarach bo i moja mama nie chce słyszeć o jakichkolwiek ustępstwach. Ta z kolei ma możliwość spędzenia świąt u swojej szwagierki. Opcja dobra, bo babcia tam zaległa chora i cierpiąca, niesposób ją przewieźć gdziekolwiek. Oznaczałoby to spakowanie świątecznych potraw do garnków (o, czy nie przypadkiem w garnkach się je przyrządza?) i odgrzanie ich u ciotki. Odgrzewanie wydaje się każdej znanej mi pani domu najgorszym koszmarem. Żadna zdaje się nie pamiętać, że dwa dni przed świętami wszystko ma już ugotowane i w zasadzie w Wigilię jedynie podgrzewa 12 specyfików (o ile tego wymagają).

Być może za bardzo mnie to denerwuje, ale jestem w 100% pewna, że jak już dorobimy się z mężem swojego kąta (czy to mieszkania czy domu) zrobimy święta u siebie w domu również nie licząc się z nikim. Dla mnie też wtedy podgrzewanie okaże się niemożnością na skalę ewenementu nowej medycyny, transport dzieci będzie wykluczony z powodów nikomu nieznanych a uległość i chęć pójścia na ustępstwa odejdzie do lamusa wraz z wyprowadzką z domu moich rodziców.

Tym samym rozpoczęłam wczoraj gromadzenie inspiracji świątecznych. U nas w domu nie ma miejsca na "świąteczne badziewie" i wszelkie elementy dekoracyjne są jedynie stratą pieniędzy. Magia internetu udowadnia, jak niewiele nakładu finansowego trzeba, by przystroić sobie domek na Święta. Część z tych rzeczy można wykonywać z dziećmi tworząc super tradycję wspólnego świętowania. Przez zaprzestanie wszystkich tych zabiegów w naszym domu teraz święta opierają się na pretensjach, pośpiechu, zmęczeniu mamy i ogólnym niezadowoleniu. Wigilię i pozostałe dnie udawało mi się przetrwać dzięki szwagrowi i butelce dobrej whiskey. W tym roku jestem w ciąży, więc nie mam jak upajać się brązowym kolorytem Świąt a szwagier (pewnie z racji ciąży) działa mi na nerwy jak nigdy przedtem. Rodzice cierpią w milczeniu, bo sprawy zawodowe kiepsko, siostra obnosi się ze swoją ekstrawagancją i oczekuje ekskluzywnych i drogich prezentów (dostanie szal i bon do spa - fancy enough). Mąż ubolewa, że święta nie z jego rodziną, ja marudzę, bo mam do tego ciążowe prawo. Brat mojej mamy wraz ze swoją rodziną milczy - nigdy nie wiem czy już ich obraziłam, czy po prostu mają zły dzień. Wprost nie mogę doczekać się tych Świąt. Kuzynki, z którymi miałam nadzieję spotkać się 2-go dnia Świąt mają najwyraźniej inne plany a reszta rodziny tradycyjnie ma wszystko w głębokiej istocie trawiennego jestestwa. Nic tylko marzyć... o 27 grudnia, kiedy wyjedziemy z mężem do enklawy gór, braku internetu i błogiego relaksu albo o niezależności finansowej i własnym mieszkaniu. Oby tegoroczne marzenia świąteczne się spełniły!

A oto i kilka inspiracji na świąteczny decor w wersji low budget:

Zanim nadejdą właściwe Święta warto czekać na nie z entuzjazmem. W zeszłym roku do rana robiłam dla męża kalendarz adwentowy. Uszyłam 24 filcowe koszulki, na które naszyłam numerki ze wstążek w świąteczne motywy. Koszulki nawlekłam na wstążkę i zawiesiłam na obrazie przedstawiającym kominek. Masa pracy, a już widzę, że koszulki się przecierają, filc wyciera, wstążka zwisa niechlujnie. Czas na przyszły rok pomyśleć o czymś innym. Kalendarz z żabek do prania przyklejonych do deski, do których można przyczepiać małe paczuszki z łakociami całkowicie mnie zachwycił! Drewniane żabki z Tesco (bądź innego marketu) malujemy farbą na dowolne kolory. Można też ozdobić je taśmami świątecznymi (Empik, ok 19zł). Paczuszki zawierające kasztanki, mandarynki, krówki, lizaki, małe gadżety dopinamy jak na obrazku. Obserwujemy zadowolenie delikwenta obdarowanego takim kalendarzem.

 Innym motywem oczekiwania na Święta jest obcinanie brody Świętemu Mikołajowi. Super gadżet dla starszych dzieci (choć i mnie cieszy nad wyraz!). Zamysł chyba nie wymaga tłumaczenia. Ważne tylko, by sam Mikołaj wykonany był ze sztywniejszego kartonu. Wieszamy go na ścianie, szafce, tablicy korkowej i obcinamy brodę co rano. Można jeszcze przywiesić na drugim sznurku nożyczki, żeby nie zgubiły się przez te 24 dni ciężkiej pracy. Dodatkowym pomysłem może być umieszczenia na tyle owej brody miłych sentencji świątecznych albo zadań do wykonania. To sposób na organizację przedświąteczną, np.:
- zrób pierniki
- udekoruj dziś ciasteczka
- dzień zakupów
- przedstawienie w przedszkolu
- idź na miejskie jasełka itp. itd.
Czasem dobrym prezentem jest coś, co trzeba samemu zrobić. Takim kalendarzem dobrze jest obdarować nierobotnego męża, żeby miał zajęcie na każdy dzień i nie tylko nie przeszkadzał w świątecznych przygotowaniach, ale nawet... pomagał!

Wspomniane wcześniej pierniczki czy ciasteczka będą genialnym uzupełnieniem dekoracji świątecznych. Wisząc na świątecznym drzewku nabiorą potrzebnej wilgoci i przesiąkną zapachem lasu. Pięknie udekorowane lukrem będą wyglądały jak drewniane figurki. Foremki do pierników możemy kupić w IKEA (bądź innych sklepach typu DUKA, Home&You - z tym, że droższe). Przepisu na lukier i ciasteczka szukamy na mojewypieki.com (wszystko z tego bloga smakuje cudownie i udaje się bez większych problemów!).

Ważne, by dziurkę na sznureczek zrobić przed upieczeniem ciasteczka/pierniczka. Później, przebicie się przez twardego piernika grozi zniszczeniem ciężkiej pracy. W tym roku nie miałam ręki do ciasteczek i moja choinka nie będzie pachniała piernikami, ale za to wynegocjowałam u matki i teściowej upieczenie dla nich sernika na święta (idę o zakład, że teściowa i tak zrobi swój!)


 Bardzo ważna jest dekoracja stołu. Mnie zawsze urzeka ta nieprzesadzona i klasyczna. Serwetka ułożona w "czapeczkę Piotrusia Pana" z dzwoneczkiem na czubku jest absolutnie urocza. Do tego sztućce przewiązane wstążeczką - elegancko, ale z polotem. Druga opcja z ostrokrzewem, szyszkami i jarzębiną - zdecydowanie dla wytrwałych, niemniej jednak - piękna. Chyba odpuściłabym sobie szyszeczki i jarzębinę, a skupiła się na ostrokrzewie. Zamiast kupowania drogich kółek do serwetek można zszyć ze sobą grubszą taśmę i jak na obrazku przyczepić szpilką element dekoracyjny. Wygląda pięknie!

Bałwanka z talerzy nie zaakceptuje ani moja mama, ani teściowa. Sprawdzi się więc w mniejszym gronie, gdzie nie będą nikogo ograniczały gabaryty stołu (zazwyczaj małe). Wykonanie kompozycji jest banalne. Potrzeba talerzy, sztućców, kawałka marchewki i jeżyn (można zastąpić czymkolwiek innym, nawet orzechami). Do tego serwetki w kropki i gotowe!











Do bałwanka jak znalazł będzie tablica wymalowana w świąteczne motto. Jeśli nie mamy tablicy nie trzeba jej specjalnie kupować. Ja akurat mam taką w kuchni, więc zaraz biorę się za malowanie śnieżynek i pisanie.

Dla tych, którzy tablicy nie mają proponuję powrót do zajęć praktyczno-technicznych z podstawówki i wycięcie tradycyjnych śnieżynek z papieru. Można je zawiesić na werandzie, w świetle okna, na suficie. W każdym wypadku imitują wrażenie śnieżnej miękkości. Wystarczy tylko trochę cierpliwości, papier, nożyczki i biała nitka. Można też użyć ich jako szablonów, przyłożyć do szyby i oprószyć sztucznym śniegiem (wersja dla osób lubiących myć okna) - dzieci będą zachwycone. Robiłam tak rok temu z siostrzenicą i efekt był rewelacyjny.























Oglądając te wszystkie ręcznie robione cuda powoli wraca mi świąteczna błogość a nerwy na rodziny zamieniają się w ekscytację przygotowaniami. Do dzieła!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Im więcej komentarzy tym ciekawiej. Piszcie!