1. Butelka IIAMO GO
Samorozgrzewająca się butelka! Hit dla podróżujących, często spacerujących, co to chcą mieć mleko zawsze dobrze podgrzane. Przy lipnych torbach termicznych butelka (mam nadzieję) spisze się lepiej. Nie używaliśmy jej jeszcze, bo wkłady są dosyć drogie (20zł/4szt.). Impreza jednorazowa i raczej okazyjna - jak mniemam. Sama butelka też dosyć kosztowna (89,99zł na Wafelkach). Ja kupiłam ją za ok. 60zł od koleżanki zaopatrzoną w 8 wkładów. Rozsądna cena (za taki gadgecik).
Jak działa? Prosto. Wlewa się do niej mleko, wkłada wkład, przekręca dno i wkład grzeje napój z temperatury pokojowej do 37 stopni. Nie czaję przekręcania dna, liczę, że mąż doczyta w instrukcji co potrzeba. Zapowiada się nieźle, zwłaszcza na podróż autokarem (a czeka nas taka i to 2,5 godzinna!).
Już widzę jeden minus ustrojstwa: nie ma smoczka, tzn. koleżanka najwyraźniej go nie dała. Szkoda, bo przydałby się, a tak będzie butla tylko do podgrzewania.
Foto stąd |
2. Pojemnik na mleko w proszku
Kupiłam, bo był w promocji i akurat tyle brakowało mi do darmowej butelki. Dziś widzę w nim organizacyjny potencjał. Mogę wsypać do niego mleko w proszku w odpowiednio odmierzonej porcji, bez tarabanienia się z pełną puszką. Ponieważ karmienie butelką i permanentne odciąganie mleka lekko mnie frustrowało zaczęłam powoli przekonywać Polę do mleka modyfikowanego. Podaję jej porcję pół na pół, bo samej mieszanki córeczka nie chce pić (i już!). Serwuje mi minę w stylu: "WTF Mom?", więc pokornie dolewam mleka i ostatecznie mała akceptuje taki wikt. A służy jej, bo chwilowo od 18-tej śpi pięknie ciągiem.
Foto stąd |
Zgodnie z zaleceniami lekarza karmimy Polę kaszką i obiadkiem. Ilości spożywanych przez Polkę pokarmów stałych są i tak śladowe, ale porządek musi być. Zaopatrzyłam się zatem w plastikową miseczkę. Ta z pokrywką świetna jest przy transporcie. Do torby mogę wrzucić, a i tak wszystko czyste i schowane. Dodatkowo miseczka ma wypustki ułatwiające rozcieranie pokarmów. Bierzemy, bo chcemy, by mała miała ciągłość rytuałów, czyli kaszka o poranku.
Tommee Tippee, foto stąd. |
Nie lubię spać w ciemności. Kupiłam zatem najtańszą (ok 2zł) lampkę diodową na Allegro. Sprawdza się nieźle (a nawet nieco za dobrze). Czasem musimy zasłonić kontakt poduszką, żeby światło nie raziło w nocy, ale to wina dziwnej lokacji kontaktu, nie lampki.
Foto stąd |
Przyszły dzisiaj! Są fantastycznym zestawem przemieniającym nasz Quinny w bolid F1! Pola zachwycona czerwonym polarkiem i wygodnym projektem poduszki - przytulała ją sama! Kupiłam, zwyczajnie, bo chciałam. Planuję jeszcze kocyk do kompletu, ale to może na zimę/jesień, bo drogie ustrojstwo strasznie. Sama takiej wkładki do spacerówki nie uszyję, obszywanie dziurek to zajęcie dla albo profesjonalisty uzbrojonego w stosowne maszyny, albo samotnej starszej pani z dużą ilością wolnego czasu. Koszt materiałów zakupionych na jednorazowy wybryk krawiecki byłby porównywalny do ceny zestawu z renomowanej, polskiej firmy. Czemu więc nie kupić? No czemu?
6. Mini prostownica, Lidl
Kupiona X lat temu, podczas wyjazdów samolotowych sprawdza się świetnie. Nie zajmuje zbyt dużo miejsca, jest całkiem efektywna, włosy trzymają się, jak wyprostowane profesjonalnym sprzętem. Niestety cały zabieg zajmuje turbo dużo czasu, więc to zadanie dla wytrwałych. Podczas swojego wystąpienia chcę dobrze wyglądać (wzrasta mi wtedy pewność siebie), więc zamierzam jej użyć.
Foto stąd |
Kupiony w Parfois dwa lata temu. Ratunek dla moich skołatanych nerwów pedantki przy odprawie paszportowej. Nie muszę niczego szukać, wszystko podpisane, posegregowane. Dokumenty na swoim miejscu, bilety ułożone w kolejności takiej, w jakiej będą mi potrzebne. Niczym Monica z Friends otwarcie przyznaję się do maleńkiej nerwicy natręctw ;).
8. Zestaw miniaturek i kosmetyczka
Przeźroczysta kosmetyczka z zestawem pojemniczków do napełniania własnymi kosmetykami. Świetne w podróży z bagażem podręcznym. Niczego nie muszę przekładać do woreczków lotniskowych, tylko takąż kosmetyczkę wyciągam z torby i lecę dalej. Kupiłam na ten wyjazd różową z Real'a, kosztuje niewiele, trwałość dwóch, trzech wyjazdów. Moim zdaniem udany zakup, bo przecież w dozwolonych pojemnościach nie pomieszczą się wszystkie te kobiece arsenały piękności!
9. Mini apteczka dziecięca
Zawiera the best of niezbędnika wyjazdowego: plastry, jałowe gaziki, opatrunki, coś na kleszcze i komary, stłuczenia, zatrucia i inne cuda, które mogą się zdarzyć w podróży.
10. Zestaw worków podróżnych
Absolutnie zbędne. Do tej pory sprawdzały się reklamówki, ale postanowiłam zmienić wystrój wnętrza torby i nabyć selektywne worki nylonowe na poszczególne rzeczy: bielizna, skarpety, buty, pranie, kosmetyki.
11. Składane szczoteczki do zębów
Używam ich odkąd zobaczyłam je u Perfekcyjnej Pani Domu rok temu. Sprawdzają się, bo można wtedy zrezygnować z etui. Można je wrzucić do torby (choć ja wolę kosmetyczkę) i nadal będą czyste, prosto do użytku. Ja biorę róż, mąż zieleń.
Foto stąd |
12. Składane mini-kapcie
Nic dodać, nic ująć. Kapcie wykonane z materiału ma tyle miękkiego, by można było łatwo je spakować (do uroczych woreczków) i wrzucić do walizki. A potem rozkoszować się domowymi pantoflami w odległym hotelu.
Foto stąd |
13. TULA!!!!!!!!!!!
Przyszła dzisiaj, kupiona wczoraj. Pani Agata ze sklepu gomama.pl wykonała akcję godną firmy logistyczno-transportowej. Zadzwoniłam do niej w sobotę, czy ma na stanie takie nosidło. Nie miała. Umówiłyśmy się, że zamówi je w poniedziałek u producenta, a ta miła pani pośle je prosto do mnie kurierem. W poniedziałek okazało się, że tego wzoru akurat brak. Pani Agata była jednak na tyle szybka i kreatywna, by "pożyczyć" nosidło z zaprzyjaźnionego sklepu i ostatecznie wysłać go kurierem tak, bym dziś odebrała naszą nową Tulę. Utulona Polka zasnęła w niej od razu, więc test uważam za zaliczony. Zdjęcia małej w nosidle niebawem.
Foto stąd |
14. Zabawki na podróż
Kupione w niedzielę na Nikiszowcu. Pola już bawi się swoim samolotem, słonia dostanie na pokładzie.
Kota dostała Polka od cioci Marty, żyrafkę sama dla niej wygrałam od Peticado |
Tyle gadgetów (choć pewnie o czymś zapomniałam). W ferworze pakowania zapomniałam na chwilę jak się nazywam, ale teraz, gdy torby pozamykane, pamiętam już, że kiedyś wygrywałam nagrody za sprawne upchnięcie rzeczy w torbie (obój wyjazdowy przed pierwszym rokiem studiów). Spakowałam więc siebie, męża i Polę:
Rzeczy Polki |
- saszetki do kąpieli (w domu miałam Oilatum, Emolium i Mustellę, wzięłam wszystkie)
- Paracetamol w syropie + miarka
- termometr (hm, nie jest to kosmetyk sensu stricte)
- gaziki
- paczka wacików
- najmniejszy Sudocrem, jaki istnieje
- Alantan Plus Krem
- Bepanten
- sól fizjologiczna
- grzebień
- nożyczki
- Witamina D3 z kwasem DHA
- Colinox
- Krem przeciwsłoneczny Pharmaceris 50-ka, krem z filmem na skórze
- Fenistil
- Żel na ząbkowanie (co prawda jeszcze nie zaczęła, ale mam wizję, że zacznie akurat w samolocie!)
Ubranka Polki
- 3x piżamka z długim rękawkiem
- 1x piżamka z krótkim rękawkiem
- 12x body z długim i krótkim rękawem (po równo)
- 2x bluza
- 3x spodnie
- bawełniane ogrodniczki (cienkie)
- rampersy (3x)
- kombinezon bez rękawów
- skarpetki
- kocyk
- ocieplany pajacyk
- 2x kaftanik
- 1x sukienka
- 3x czapeczka
- 3x tetra
- 2x flanela
- 1x buciki
Ubranka mamy i taty pominę ufając, że spakowałam dobre. Wszystkie rzeczy podzieliłam na dwie kategorie. Do bagażu podręcznego męża wrzuciliśmy te, bez których absolutnie nie możemy się obejść, do rejestrowanego całą resztą. Dopchaliśmy tam jeszcze siedzisko z wózka. Stelaż wózka wraz z fotelikiem polecą za darmo, jako wózek dwuczęściowy. Powinno się wszystko udać.
Wstajemy 3:30, 4:00 - wyjeżdżamy na lotnisko. 5:20 zamykają bramkę (wcześniej zdajemy bagaż, przechodzimy odprawę), 6:00 startujemy, 7:25 lądujemy na London Luton. 8:15 wsiadamy do autobusu National Express, 10:25 wysiadamy w Oxford. Kierujemy się do Mansfield College, zostajemy do wtorku, bierzemy udział w konferencji Deception. Probing the Boudaries, ja wygłaszam referat na temat The Body of Journal. Będę opowiadać o Żuławskim i Rossati, Pilchu, Stasiuku i innych. 22-go, we wtorek wracamy. Najpierw autobus 17:00-19:10 na linii Oxford - London Luton, 20:40 odlatujemy, w Pyrzowicach lądujemy o 23:55. Wracamy do domu. Polkę mam nadzieję odkładam śpiącą do łóżeczka, ubieram przygotowaną już teraz, świeżą pościel, odsypiamy do południa! Nie zabieram laptopa, nie mam korzystnej taryfy przesyłu danych, nie będzie mnie. Jak wrócę - postom nie będzie końca!
LONDON BABY! (Close enough)
WOOOOOW. No to mianuję Cię nowym gadżeciarkim Miszczem Blogosfery:) Wymiatasz po prostu :) Wkładka La Millou świetnie się prezentuje, też od wczoraj mamy coś podobnego w naszym Zappie, zdecydowanie poprawia komfort użytkowania. W ogóle same świetne rzeczy! Te pojemniki Beaba są super, widziałam je kiedyś na blogach i bardzo mi się spodobały! No i Tula oczywiście. Super, że macie. Jak wrócicie z tego Lądka musimy koniecznie się spiknikować :)
OdpowiedzUsuńNo i wanienka dmuchana - byłabym zapomniała! Koniecznie musimy się spotkać, jak nie na pikniku to jakkolwiek inaczej bo mi mało spotkań z Toba "na lajfie". Opowiem Cibjak to jest jechać na konferencję z dzieckiem, torba wyladowana gadgetami i brakiem referatu! Będzie się działo!
UsuńBędzie wesoło!
Usuńprzygotowana jestes perfekcyjnie ale na pewno nie obejdzie sie bez przygod i niespodzianek wiec czekamy na anegdoty ;-) szczesliwej podrozy i udanego pobytu;-)Dori
OdpowiedzUsuńprzygotowana jestes perfekcyjnie ale na pewno nie obejdzie sie bez przygod i niespodzianek wiec czekamy na anegdoty ;-) szczesliwej podrozy i udanego pobytu;-)Dori
OdpowiedzUsuńNp. Nie jestem przygotowana na to co zrobić jak Pola pójdzie tam spać... Siedzieć bez ruchu w tym samym pokoju hotelowym? Widzę to!
UsuńKup sobie plotkarską britisz-gazetę na lotnisku.. i staraj sie przewracac strony nie szeleszczac ;)
UsuńSuper rzeczy. Ja tak lubię mini prostownice, suszarkę i miniaturki kosmetyków, że kupuje je na zapas nawet jak nie są mi potrzebne :-) Takie kapcie muszę sobie jeszcze sprawić ;-) Fajnym gadżetem, który podejrzałam ostatnio u innej mamy jest też smoczek aventu świecący w ciemnościach, przydałby się pewnie i w podróży i domu jak jest ciemno. Mamy już zwykłe smoczki ortodontyczne z tej firmy i sprawdzają się super :-)
OdpowiedzUsuńWow, ale się obkupiłaś- wózek, podkładka i poduszka z La Millou, zabawki, Tula i te gadżety. Zazdraszczam- ja mam szlaban na kupowanie, bo dług na visa credit, a pod koniec sierpnia wyjazd na urlop:/// Trzymam kciuki za Londyn i Polę w Londynie
OdpowiedzUsuńW zasadzie w Oxfordzie. Jesteśmy juz i robię rejestr przygód, bo jak zwykle dajemy czadu jako rodzinka!
UsuńBawcie się dobrze i korzystajcie ile wlezie!
Usuń