sobota, 5 lipca 2014

Zakupy, jedzenie, zakupy, jedzenie ;)

Zakupy wszędzie. Na blogach (a w zasadzie na jednym) czytałam o szaleństwach przecenowych UK. Podczas gdy Zuzi z Milly szaleją za granicą u mnie (ekhm, kto był ten wie) podobne klimaty. Dziś z Lady natarłyśmy na M1 w fonetycznie zwanej "Czelsi" by wrócić do domu obwieszone siatkami i z dużą ilością gotówki mniej. Co ja mówię, jakiej gotówki. W ruch poszła karta kredytowa Wizz Air. Zachęcona ich hojnym gestem (ok 250zł wymienne na bilety lotnicze, gdybym tylko wiedziała jak to zrobić!) postanowiłam nie wycofywać się z programu lojalnościowego i zasilić szeregi dłużników Citi Online.

Wróciłam do domu z zestawem ubrań apelowych z H&M:
Bluzka prawie jak koszulowa - na zakładkę, ułatwiająca karmienie. Z uroczym guziczkiem uniemożliwiającym wścibskiego żurawia prosto w moje mleczne "big cup". Przeceniona na 40zł z 79,90zł. Hit!
Jeansy jakie są - widać: straight, regular wiast, rozm. 46. Jaki to rozmiar dociec nie mogę. W domu mam z HM spodnie w rozmiarze 30/32 i są za duże. Skąd nagle 46 - nie wiem. Gdzie drugi wymiar - również nie wiem. Gdzie przecena? NIE MAM POJĘCIA. Ale, że leżały dobrze (co w przypadku jeansów zdarza się rzadko) to uiściłam za nie 149,90zł
Do jeansów nosić będę również nie przecenioną (oh my...) klasyczną koszulową z krótkim rękawkiem w fantastycznym kolorze korporacyjnego błękitu - 59,90zł

Sukienka lub tunika - wedle uznania. Grubo przed kolano, długi rękaw, żabocik, wiązana pod biustem. Tym razem przecena i to korzystna: ze 129,90zł na 60zł. Wzięłam. Nosić będę z leginsami lub solo.
Do tego kupiłam jeszcze klasyczną "spożywkę" - tonaż mięsa, coby te rosoły gotować samej, kiedy Lady pójdzie do szpitala (we wtorek), Pampersy (co za drożyzna!) i zapas kapsułek z Tchibo dla mnie i rodziców. Tu nie obyło się bez absurdów ekspedienckich:

Ja: Czy jest jakaś promocja, z której mogłabym skorzystać?
Pani z Tchibo: Niestety nie.
Ja: Na prawdę? Bo wie pani, czasem jak kupuję, to są różne - kup ileś tam, ileś znów dostaniesz gratis. Nie ma nic takiego? (dopytuję z niedowierzaniem).
PzT: No jest. Kupi pani 8, 9-ta będzie gratis.
Ja: Super, to chciałabym skorzystać z takiej promocji.
PzT: A będzie pani brała 8?!
(cóż, wzięłam)

Zamówiłam też kawę i croissanta (podły). Chwilę później PzT rzuca na ladę talerzyk z rogalikiem. Stoję tuż obok i pytam, czy nie mogłaby mi podać talerzyka do ręki. Żeby go odebrać musiałabym wygramolić się zza wózka z zakupami, przecisnąć między 4-ma stolikami, obejść kolejkę i wpechnąć przed kontuar. Dodam, że stałam ok 30cm od PzT i oddzielały nas jedynie drzwiczki dla obsługi. Kobieta... odmówiła podania mi croissanta twierdząc, że mają jasne zasady i nie wolno im podawać rogala gdzieś indziej, niż tylko na ladzie! Podkreśliłam znacząco, że stoimy właśnie pod oprawionym w ramkę statusem potwierdzającym jakość obsługi i że croissant ma być tu i teraz bo jak mi Bóg miły ramkę zrzucę i zdeptam to łgarstwo obcasem. Dorzuciłam coś o dezaprobacie, którą wyraziłam gestami niewerbalnymi, acz cenzuralnymi. Upodlona musiałam w końcu podejść po rogalika, bo PzT była nieprzebłagana. Oj, żałowałam ja swoich zakupów - bardzo.

W domu Polka słodko spała. Obudzona do końca dnia była już marudna. Dziwne, bo tyle wrażeń miała. Dziś to, na dwa dni prze ukończeniem 4-go miesiąca, na zalecenie pani pediatry i gastrolog, podaliśmy Polce pierwsze jedzonko. Dostała ciut, ciut kaszki orkiszowej na moim mleku i odrobinkę marchewki z Gerbera (nie gotuję jej jeszcze, bo nie ma sensu się narobić, kiedy Pola podziubie i tyle). Córeczka najpierw entuzjastycznie otworzyła buzię. Chwilę później z odrazą poczęła wypluwać jedzonko. Z marchewką poszło nieco lepiej, choć uznania Poli nie zyskała. Mimo, że cała sytuacja rozrzewniła mnie całkowicie nie mogę pozbyć się obawy, że przyjdzie mi ją karmić mlekiem z piersi do 18-go roku życia. Nauczy się jeść inne rzeczy, prawda? Jutro podejście drugie. A tak się cieszyłam na te pierwsze łyżeczki smakoci. Coś mi się wydaje, że będzie raczej ciężej niż łatwiej. Any advice?

Totalny brak zainteresowania jedzeniem (w głowie myśl zapewne o butelce tudzież piersi i stracie czasu na manewry okrężne)

Nauczona doświadczeniem poranka przy popołudniowej próbie założyłam Poli śliniaczek. Słusznie, marchewka była wszędzie. Widać na zdjęciu jak sprawnie jest wypychana z buzi. 

Zapewne widzicie, jak amatorsko karmimy z mężem w przykucnięciu. Polka w bujaczku to nie najlepsza opcja na pierwsze podrygi żywieniowe. Stoimy zatem w obliczu zakupu krzesełka do karmienia. Mam już swoje typy, ale chętnie poznam Wasze opinie, bo nic o nich nie wiem. W piwnicy stoi nam archeologiczne znalezisko sprzed 7 lat (po siostrzenicy) z niedziałającym blatem. Albo na bardzo chude dziecko, ale coś się zacięło. Kupimy więc nowe - jakie? Wymyśliłam dwa: Chicco, Pocket Lunch, Krzesełko do karmienia, Jade (243,99zł) i Britton, Yuki, Krzesełko do karmienia, Green Flower (285zł). Cena optymalna (jak na krzesełka, bo najwyraźniej to sprzęt arcy technologiczny i turbo drogi!), ale i tak duża. W związku z tym nie chciałabym kupić bubla. Mam taką wizję - Chicco, kosz na drogiazki, porządek w kuchni. Przekonuje mnie też tapicerka w Britton (po prostu ładna). Nie rozumiem tylko, dlaczego Chicco tytułują turystycznym krzesełkiem, które można zostawić w domu u dziadków. To znaczy, że jest gorsze czy lepsze ze względu na swoją kompaktowość? Chcę mieć lekki sprzęt bo składanie ciężkiej krowy nie uśmiecha mi się. Chicco waży ok 5-8kg, czyli znośnie. Chyba, że w ogóle mam o nich zapomnieć, bo wybrałam sobie wizualnie ładny szajs funkcjonalny, to powiedzcie!

No i tyle się dzieje. W wolnych chwilach siedzę i intymnie poznaję się z nowym laktatorem. Chyba nam razem dobrze, bo z każdej sesji ok. 40-to minutowej "wyciskam" średnio 100-150ml na klatę. Pola ma co jeść a jeszcze w piersiach sporo jej zostaje. Pracuje cichutko, w używaniu prosty, że hej. Na chwilę obecną polecam.


6 komentarzy:

  1. Muszę się chyba pochwalić swoimi zakupami. Nie mogę być gorsza. Gratuluję dziecka jedzącego łyżeczką!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, tak, pochwal się koniecznie!!!! Zakupy! <3

      Usuń
  2. Wszystko mi się zakupowego podoba, wszystko! Nosiłabym! Ja byłam niegrzeczna dziś i odprawiwszy Towarzysza Męża na południe z Angielsą Teściową aka Zakupowym Złem Wcielonym wybyłam na zakupy part 2 i wróciłam z dwoma topami, kostiumem kąpielowym dla Mill i dla siebie (ale to oczywiście nieunikniony wydatek, bo na wakacje z czymś w tym stylu jechać trzeba, a do tej pory Mill nie miała wcale, a ja nic w rozmiarze pociążowo-cycowym) i - tak - z kolejnymi butami (na swoje usprawiedliwienie mam że to tylko jeszcze jedne tanie baletki z Primarka:).

    Poza tym strasznie wcześnie to jedzonko Poli Ci lekarze Wam rozszerzają, to dlatego że nie chce cycka czy jak?:>

    A na krzesełkach też się kompletnie nie znam, ale za to znalazłam quinny zapp w sieci za sześć stówek i się napalam:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To poczekaj aż się umówimy na spacer, przetestujesz sobie! Może środa albo czwartek do południa? Maja juz przejść te mordercze upały...

      Usuń
  3. ja mam maly adwajs ;-) jestem wlasnie po lekturze ksiazki "bobas lubi wybor" wiec jestem cala madra w temacie blw i doradzam by od 6 czy 7 miesiaca nie ograniczac sie jedynie do papek tylko dawac tez szamke w kawalkach(ugotowane warzywka np) by nie przegapic okienka zywieniowego co ja niestety nieopatrznie poczynilam buuu:-\ w ogole polecam Wam Dziewczyny lekture tej ksiazki ;-) pozdrawiam Dori ;-)

    OdpowiedzUsuń

Im więcej komentarzy tym ciekawiej. Piszcie!