piątek, 12 września 2014

Cieszyński kinder bal

Kuzyn napisał do nas trochę last minute. Nowe pokolenie (my, znaczy się) funkcjonuje w mniejszym konwenansie i zaprasza się bez pompy - co cenię. Nie znoszę anonsowania się na miesiąc przed przyjazdem. Wolę "dom otwarty", gości, którzy wpadają ot tak, bo nie mogą już bez nas wytrzymać. W podobnym stylu lubię odwiedzać: niezapowiedziana albo z krótkim wyprzedzeniem. Kuzyn wpisał się w te preferencje i facebookowo podał detale: trzeba być w niedzielę na 14 i mieć buty do ping-ponga. Nie wiedział wtedy jeszcze, kogo zaprasza! Mój mąż był w końcu mistrzem parafii w ping-ponga! On wygrywał na Tysiącleciu dolnym, jego brat na górnym. W taką rodzinę się wdałam!

Do Cieszyna (gdzie to kuzyn mieszka) dojechaliśmy bez większych problemów. Piszę - większych - bo w końcu udało mi się wjechać pod prąd na przejście graniczne zgarniając blisko 400-koronowy mandat. Do tego dnia zupełnie inaczej wyobrażałam sobie 400 koron. Dobry wynik, taki niski mandat, biorąc pod uwagę moje ogólnie nieogarnięcie: nieważne prawo jazdy (na panieńskie nazwisko), nielegalne ksenony w aucie, kobiece "nie, nie widziałam tego znaku" i próby negocjacji skierowane do Czecha-formalisty. Nie dziwię się, że kiedy już dotarliśmy do kuzyna ten z miejsca zaproponował mi piwo. Wypiłam!

Na miejscu dzieci było co niemiara. Sprawczynią całego zamieszania była kuzynka Poli, Nadia, świętująca swoje 8-me urodziny. Wiek przedni. 



Przyznam się otwarcie: nie wiem, co kupuje się 8-mio latkom na urodziny. Zadzwoniłam do siostry z pytaniem, ale ta zamiast udzielić mi wyczerpującego wykładu na temat rozwoju dziecka w wieku szkolnym powiedziała coś zdawkowo o różowych klockach i rozłączyła się. Kupiłam więc Nadii książkę. Pod wpływem Saving Mr Banks przypadły jej w udziale Przygody Marry Poppins i pacynka sowa z Ikei. Skoro pluszak podoba się mnie, to małej dziewczynce, chyba też przypadnie do gustu. 

Oby książka też się spodobała. Prezent ryzykowny - moja siostrzenica, w podobnym wieku, książkami pogardza, nie czyta ich za wiele. Leżą sterty w jej pokoju i lęgnie się na nich kurz wespół z ignorancją. Żal mi książek i małej, bo przecież lektura, zwłaszcza w tym wieku, buduje naszą wyobraźnię na wszystkie późniejsze lata. To dziwne przecież, bo siostra moja dużo czasu poświęca na czytanie córeczce. A mimo to dziewczynka woli tarzać się w swoim plastikowym królestwie i rozpakowywać kolejne stroje dla lalek, niż oglądać fantastyczne książki, które jej kupuję (a kupuję cudne!). Oby z Nadią było inaczej. Na wszelki wypadek następnym razem kupimy jej coś bardziej uniwersalnego, niż szybką zdobycz na piątkowych zakupach, bo i czasu na wybieranie było niewiele.

To, że dzieci lubią dzieci wiadomo nie od dziś. A Polka lubi swoje kuzynki wyjątkowo. Na widok Hani aż się rozpromienia! Tu z Nadią, równie szczęśliwa, zainteresowana i rozbawiona.

Jeden z lepszych tortów urodzinowych, jakie jadłam: czekolada, malina, pianka i biszkopty dookoła. Aż dwa kawałki udało mi się wsunąć (postrzeżenie bardziej lub mniej). Żałuję, że nie obfotografowałam pozostałych kulinariów, bo działo się! Mango, awokado, seler, sałatki, mięsa, a wszystko tak było pięknie podane, że aż żal było nakładać!

A i Nadii się mała Pola spodobała. Zaprosiła ją nawet na trampolinę. Być może nie jest to odpowiednia rozrywka dla 6-cio miesięcznego dziecka, ale w ramionach kuzynki i bez skakania Pola bawiła się znakomicie.

Rzadko widujemy się z tą częścią mojej rodziny. Pewnie przez odległość. Sporo robi też różnica wieku. Kuzyn jest ode mnie blisko 7 lat starszy. Lepiej rozumiem się z jego młodszym (najmłodszym) bratem, ode mnie tylko młodszym o rok. Za to żona kuzyna to moja absolutna faworytka. Szczera, bezpośrednia, z dobrym wyczuciem stylu. Dodatkowo ma u mnie wielkiego plusa za wykonanie najpiękniejszego ślubnego makijażu, jaki do tej pory widziałam - mojego. Mimo nieprzespanej nocy i przedślubnych nerwów napiętych jak postronki narowistego konia - sprawiła, że wyglądałam piękniej, niż kiedykolwiek. A takich przysług się nie zapomina! Wygląda na to, że kuzynostwu udały się też dzieci. Nadia to grzeczna, bezpośrednia dziewczynka. Okazała dziś Poli tyle uwagi, jakby wcale nie miała 8-miu tylko lat! A brat Nadii, Tytus... no cóż, nie miałam dziś czasu mu się przyjrzeć. Maluch słynie z energii i przemieszcza się z prędkością światła. 

Fajnie było ich wszystkich zobaczyć. A Polka była tak zachwycona, że śmiała się na głos prawie cały czas!

No zrobiła furorę, ta mała królewna! 

1 komentarz:

  1. Wow, wygląda na to, że imprezka była przednia! A tort.. JADŁABYM :))

    OdpowiedzUsuń

Im więcej komentarzy tym ciekawiej. Piszcie!