sobota, 21 czerwca 2014

Guga Kids Design vol.4 - już dziś!

Mój pierwszy udział w targach - dzięki uprzejmości Natalii z Ekoubranek! Ta przemiła dziewczyna zaoferowała, że przygarnie Instytutowe kocyki, bo przecież z Polką nie dałabym rady tam stać cały czas. Prawda - byłoby ciężko.

Tym razem Guga odbywało się na dworze. Niestety pogoda nie dopisała. Jak wyniknęło z naszych rozmów - zawsze, kiedy tylko coś sobie zaplanujesz na świeżym powietrzu - pogoda zawodzi na całej linii. Tak było i tym razem. Zimno (17 stopni), deszczowo, nieprzyjemnie. W związku z powyższym i ludzi niewiele. Kiedy przyjechałam tam rano (11) pomiędzy stoiskami smętnie snuli się przypadkowi przechodnie i kilka mam z wózkami. Podziwiam panie, bo sama nie dotarłabym tak łatwo. Żeby dojść do Guga namiotu od tej strony, od której szłam, czekały mnie 4x schody bez rampy. Ewentualnie okrążenie 1/4 parku Śląskiego, a to sporo. Zwłaszcza, jeśli ma się na stanie niemowlę, 7-mio letnią chrześniaczkę i torbę pełną kocyków. Później dołączył do nas mąż, który dzielnie wypasał dzieciaki na trawce podczas kiedy ja próbowałam coś sprzedać. Najwyraźniej nieudolnie, bo jeden, jedyny sprzedany kocyk wydał się, kiedy tylko wyjechałam.

Dzieciaki miały ubaw dnia. Hanka (siostrzenica) brała nawet udział w zajęciach teatralnych. Sympatyczna pani uczyła dzieci pantomimy. Tuż obok wesołe dziewczyny malowały maluchom buzie i robiły fryzury. W Kontenerze Kultury (który jakiś uczynny pan otworzył specjalnie dla mnie) karmiłam wyluzowaną Polkę.

W szklanym kontenerze, górując nad Parkiem Śląskim z nagą piersią karmiłam całkiem dziś spokojną i zrelaksowaną Polkę! Małej targi i wycieczka podobały się tak bardzo, że z wrażenia ściągnęła w aucie 80ml mleka prosto z butelki (co nie zdarzyło się od miesiąca).

Nieopodal, na stoisku How Deer You kupiłam piękną torbę plażową upakowaną w mini kosmetyczkę. Nie mam zamiaru używać tego na plaży, ale zwyczajnie, do zakupów. A etui wsadzać do wózka praktycznie wykorzystują, np. na pieluchy. Poinformowana o tym ekspedientka spojrzała na mnie z pogardą, jakbym wykazała się najwyższym poziomem ignorancji stylowej. Niemniej jednak ochoczo sprzedała.

Zdjęcie stąd


 Wracałam do domu z przeświadczeniem, że targi Guga to samonapędzająca się maszyna - najwięcej kupujących było wśród sprzedających. Każdy coś od kogoś drugiego kupił. Na zdjęciach widać nawet te same osoby na straganach i pomiędzy nimi!

Pełna foto-relacja tutaj. Zdjęcie również stamtąd.

JW., a poza tym na drugim planie (tym pierwszym ;), po prawej ja :) a na pierwszym planie na środku Natalia z EU
Mimo to uważam Guga Kids Design za kopalnię kreatywnych ludzi. To zbieranina fantastycznych produktów, które trudno jest wyłowić w tłumie dawandowych nowości czy decobazaarowych promocji (i innych portali). Każdy z wystawców doskonale zna resztę ekipy, widują się przecież co chwilę na różnych targach (Warszawa, Kraków, Katowice itp.). Kilka imprez w miesiącu. To absolutnie konieczne, by nie wypaść z obiegu. Miesiąc wolnego to inaczej miesiąc wracania do łask kupujących. Nie wiem, czy dałabym radę aż tak się zaangażować w moje hobbystyczne szycie. Sukcesy (małe) na daWandzie cieszą mnie chyba wystarczająco. Rękodzieło i jego promowanie to praca na cały etat, a tych mam już chyba z 3! 

Dziś dodatkowo robiłam za dobrą ciocię, która prosto z targów pojechała z Hanką na izbę przyjęć do Centrum Pediatrii. Za uchem chrześnicy rozgościł się kleszcz. Trochę płaczu później (i jedną zmianę warty, bo zastąpiła mnie Lady Mama biorąc sprawy w swoje ręce) Hania już zabierała się do oglądania Pocahontas podczas gdy ja walczyłam z wieczornym bólem brzuszka Poli (zakończonym uwalniającym niczym katharsis - wymiotem). Mała zasnęła, mąż przywiózł 250 zdjęć z ostatnich 3,5 miesiąca życia naszej córeczki, zabrałam się za albumowanie. Efekt? Nie skończę tego przez kolejne tyle samo miesięcy! Zaraz padnę spać, wykończona, bo dzień okazał się nad wyraz długi, męczący i satysfakcjonujący. Na targach średnio, towarzystwo zapoznane przednie, ilość uśmiechów Poli - nieskończona. Radość mamy - bezcenna. Za całą resztę zapłacę kartą Master Card, co też uczyniłam zamawiając kilka spersonalizowanych woreczków podróżnych (znów inspirowanych How Deer You)





2 komentarze:

  1. Muszę się przejść kiedyś na takie targi bo super sprawa, ale z zapasem gotówki w portfelu albo bez portfela i łzami w oczach :D
    To Poli humor dopisywał, oby tak dalej !
    Ja moich zdjęć jeszcze nie wywołałam.. ale chyba muszę bo jak Wy po 3,5 mieś 250 to ciekawe ile ja po 7 !? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miliony, ale Ty masz profil na Instagramie, więc to prawie jak wywoływanie, ja nie mam :)

      Usuń

Im więcej komentarzy tym ciekawiej. Piszcie!