A ojcem mój mąż jest wybitnym. Co rano, kiedy polka przed 7 rozpoczyna swoje harce i swawole on wstaje razem z nią i kilka godzin później przynosi mi do łóżka małego, roześmianego głodomorka do karmienia. Swoją poranną wachtę odbywa nawet, gdy na rano do pracy. Robią mi nawet z Polą śniadanie, więc wstaję sobie spokojnie "na gotowe". A po przyjściu z pracy nosi, kołysze, zabawia - córkę swą. Odciąża mój biedny nadgarstek i kręgosłup przejmując dziecię. Wszystko to robi chętnie i z zapałem, bo Pola nagradza go za to najpiękniejszymi uśmiechami na świecie. W środku nocy przewija, razem ze mną masuje Poli brzuszek (w sytuacjach kryzysowych). Porzuca pracę i wraca do domu, kiedy sobie nie radzę. Jeździ dla mnie po sklepach i wraca z darami z promocji, spodniami wypatrzonymi w internecie, rzeczami odłożonymi "na kasie" po telefonicznej konsultacji z panią sklepową. Siedzi w domu z dzieckiem, kiedy ja awaryjnie muszę wyjść, powozi Polkę na spacerach. A do tego jeszcze wybacza mi ataki niezadowolenia i marudzenia, że coś tam czasem zrobi źle (no ale przecież kto nie robi źle czasem!).
Smutno mu czasem, kiedy schodzi na dół do moich rodziców a oni zachwycają się Polą niczym dzieciątkiem betlejemskim. Żal mu, że moim ją pokazuje, a swoim nie może, bo dalej mieszkają i rzadko odwiedzają. Wkurza się też na mnie, kiedy nadaję na Teściową z Sanepidu, bo przecież on na swoją teściową złego słowa nigdy nie powiedział. Dziś pękał z dumy na spacerze - on z Polką na sobie, Teściowa obok. Prawie nie widuje się ze swoimi rodzicami, a i Poli do Katowic nie zabieramy (bo jak wiadomo, ta lubi spokój). Dziś wzięliśmy i mąż miał ją całą dla siebie, w swoim domu, wśród swoich rodziców. Dodatkowo jeszcze ja na wychodnym, więc nie wyrywałam jej panicznie po 5 minutach z cudzych rąk, nie pouczałam całej rodziny jak ją trzymać, co lubi, czego nie lubi. Nie okrywałam jej kocykiem, nie sprawdzałam czy jej ciepło - jednocześnie nie ufając osądowi męża. Słowem - nie było mnie. Nie podważałam jego kompetencji ani autorytetu i był tatą na medal. Mam wrażenie, że kiedy mnie nie ma mąż radzi sobie z Polką o wiele lepiej, niż kiedy notorycznie go pouczam czy poprawiam. Bo w sumie, co to za różnica, czy dziecko będzie miało białą czapeczkę, czy różową - ważne, że wiatr nie wieje do uszu. Nie ważne też czy ubierze mąż śpiworek na bluzę czy odwrotnie - ważne, żę Pola ma ciepło. Przykładów można wyliczać w nieskończoność - ważne, że oboje wrócili do domu szczęśliwi i bezpieczni.
A ja trafiłam na wyprzedaż w Lindex i zarzucam z zadowolenia moją nową czupryną.
Masz super męża. Trzeba tych naszych chłopów doceniać i chwalić, bo przecież im w dzisiejszych czasach łatwo nie jest. Być twardzielem, przyjacielem, kochanym tatusiem i jeszcze robić na dwie baby, znosić łzy i hormonalne huśtawki. Ja czasem myślę, że mój mąż mimo wszystko ma trudniej niż ja, mimo porodu, laktacji i innych takich po mojej stronie. Bo ja to mam jakby naturalnie, a on musi wszystko jakoś sobie wypracować.
OdpowiedzUsuńA jak powszechnie wiadomo dwie baby kosztowne są i robić trzeba ;)
UsuńAch ! Nie ma to jak mąż ! My bez naszego tatuśka dokładnie 2 tygodnie. Fajnie z nim było, teraz bywa gorzej, ciężej. Ale dajemy rade, a jak ;)
OdpowiedzUsuńI masz racje, perfekcyjna matka musi się wiecznie pilnować bo by ojca za dużo nie stresować i poprawiać.
A że dziecko w upał nie ubrałaś w sweter to wstyd ! Jak mogłaś? Mogła się przeziębić ! ;)
Pozdrawiamy !
Dzielna jesteś, że tak na odległość żyjecie. Ja bym chyba nie miała tyle siły.
UsuńNie pouczaj męża za bardzo, oni sobie świetnie radzą z maluchami! A jak ich bedziemy odsuwać od obowiązków, to w końcu.. się odsuną i zostawią nam na głowie cały dom. Ja męża nie krytykuje, nawet jak jego kolorystyczne zestawienia ubranek dziecięcych są beznadziejne (jak zobaczysz M. w granatowych spodniach i granatowej koszulce do tego, to znaczy,że tego dnia z rana to mąż wybierał garderobę:) Ważne, że się stara, że ubiera maluchy, robi te śniadania, zmienia pieluchy i tak dalej :) Czasem trzeba przymknąć oko i tyle
OdpowiedzUsuńHahhaha! U nas rządzi styl: półpiochy w myszki i góra w paski, do tego sweterek w autka. Jak mawia Towarzysz Mąż, toż to jest styl na tatusia aka Fashion Disaster :))))
UsuńKtóregoś poranka obudziły mnie protesty Poli i mąż, który wściekły rezygnował: nie założę jej tej sukienki! To niewykonalne. Tępo łączyłam fakty i w końcu pytam: jakiej sukienki? Maż odpowiada: kazalas założyć to różowe. Dodam tylko, ze sukienka była beżowa w jeden tylko czerwony kwiat na środku. Różowe były śpiochy.
UsuńOlga, po pierwsze - byłaś w Silesii i nie dałaś znać?!!?!?!? No wiesz? :) Mam nadzieję że obiecasz poprawę i następnym razem mnie zabierzesz na tour de sklepy bez dzieci :)))) Po drugie - zainspirowałaś mnie do bezdziecięcego wyjścia z domu - więc wyszłam :) A po trzecie - piękne peany na cześć męża, mam nadzieję że przeczytał? BUZIA! x
OdpowiedzUsuńNastępnym razem Cię przywołam, ale... będziesz musiała się streszczać, bo całe zakupy zajęły mi w sumie 20 minut :)
Usuń