sobota, 27 września 2014

Na pohybel pesymistom! & #hasztagmasterintroduction; #hasztagisazarazliwe

Królowa narzekania, ja, biorę się za rozliczenie z utyskującymi zewsząd na niemowlęta wszelakie. Dość!

Krótki wywód (bo właśnie obejrzałam pierwszy odcinek How to get away with murder, więc włączył mi się żargon prawniczy):

Ciesz się ciążą, bo potem będzie tylko gorzej
W ciąży słyszałam tylko: wyśpij się na zapas, jedz to, jedz tamto, bo potem dieta. Pisz ten doktorat, bo potem już nic nie zrobisz. Generalne przesłanie ciotek-dobra-rada było takie: korzystaj z resztki danego życia, choć toczysz się przezeń jak wieloryb na płyciźnie (żenująco), bo potem się skończy. Nic podobnego! Teraz, to dopiero człowiek czuje, że żyje! Niewtajemniczonym tłumaczę: przez pierwszych kilka tygodni życia dziecka hormony matki produkują takie ilości siły i energii, że można nocami nie spać, a i tak jest siła (i ochota!) wstawać do maluszka w nocy. Jedna sesja przytulania ze szkrabem skutecznie ładuje akumulator na kilka dni, a uśmiech od ucha do ucha na widok mamy robi na samoocenę lepiej niż dyplom najlepszej uczelni i to z wyróżnieniem (nie mam :/). Mam ochotę (tu ukłon w stronę Zuzy z MillyMy) na potężny hasztag: #pieprzeniewbambus, #macierzyństwojestsuper, #nieznaciesię, #wcaleniejestgorzej - ergo, jest tylko LEPIEJ:
- nie jestem obolała i opuchnięta
- mam Polkę przy sobie a nie ugniatającą mi wątrobę i pęcherz
- dieta połogowa pozwoliła mi zrzucić całe baby weight
- mój noworodek spał ciurkiem 7 godzin od urodzenia, ostatnio gorzej, bo robi sobie 2 pobudki na jedzenie (ale uważam, że świadczy to o jej inteligencji: po co jeść w dzień i tracić zabawę, skoro mogę dojadać w nocy, na śpiocha?)

Ciesz się noworodkiem, bo potem będzie tylko gorzej
Jak Pola się urodziła to mi powtarzali, że to skarb, że tak śpi i żebym się tymi pierwszymi tygodniami cieszyła jak wygraną w totka, bo przecież zaraz się zacznie: raczkowanie, oczy dookoła głowy, postawa roszczeniowa, problemy z karmieniem, pierwsza manipulacja, problemy przy przewijaniu i inne cuda. No i zaczęło się to wszystko, a ja bynajmniej nie uważam tego za problem:
- Polka wierci się przy zmianie pieluszki, co jest dla mnie zdrowym objawem aktywnego i zainteresowanego światem niemowlęcia
- rozpoczęła przemieszczanie się po mieszkaniu (wstęp do raczkowania, płynny pełz i ekspercki suw płaski), a ja piszczę z radości, bo to oznacza, że jest silna i zdrowa. A do tego śmieje się ona przy tym tak szczerze, że nie wiem jak można w ogóle zaliczać postępy swojego dziecka do #potembedziegorzej
- moje dziecko mną manipuluje - mam tylko nadzieję, że nie za bardzo, i że nadal ja jestem sprytniejsza, ale uważam, że pierwszy przejaw jej świadomej inteligencji należy afirmować i podsycać (być może ukierunkować odpowiednio), ale nie narzekać!
- mamy problemy z karmieniem - ale z tylu innych problemów z dziećmi, o których czytam, to moje na serio są mikro małe i cieszę się, że takie, bo jakieś w końcu muszą być. Nie da się wychować bezproblemowego bobasa, no nie da się.
- postawa roszczeniowa - no krzyczy na mnie, jak ją olewam. Nie dziwię się jej wcale, też lubię być w centrum zainteresowania i nie lubię jak się mnie olewa a conto laptopa czy telefonu. Moja córeczka w ten sposób pokazuje swój stosunek do techniki i prymatu kontaktu osobistego nad wirtualnym #polkasocjologniemaco

Ciesz się, bo jak zacznie biegać, to będzie tylko gorzej
Do tej kategorii można wpisać chyba wszystko to, co czeka nas na kolejnych etapach rozwoju: chodzenie, bieganie, branie przedmiotów do rączek, wkładanie niebezpiecznych rzeczy do buzi, żłobek/przedszkole, choroby i inne cuda wieku dziecięcego. Gdyby to wszystko było łatwe i przyjemne to dzieci rosłyby na drzewach i spadały na ziemię odchowane i czerwone jesienią. Wiadomo, że nie jest prosto, no ale co z tego? Każda z tych rzeczy to objaw zdrowego i szczęśliwego dziecka i trzeba się z tego cieszyć, a nie szarpać o każdy wysyłek, który musimy włożyć w macierzyństwo. Osobiście nie mogę się doczekać, kiedy Polka powie do mnie pierwszy raz "Kocham cię mamo", a jeśli w tym samym czasie wejdzie w etap zadawania miliona pytań ("Mamusiu, co to jest syfon?", "Mamusiu dlaczego gryziesz syfon?") to z radością będę odpowiadać (mając oczywiście w zanadrzu święte "Bo tak" i "Bo nie" wyćwiczone do perfekcji). Będę za nią biegać, kiedy będzie się uczyła chodzić, będę z dumą obserwować, jak dużo ma energii i zapału do robienia wszystkich tych rzeczy, będę ją uczyć wszystkiego po kolei (sporty zostawiając jednak mężowi).

Z wszystkich tych antycypacyjnych pesymistycznych mantr wygłaszanych pod adresem świeżej mamy skorzystałam tylko z jednej: ciesz się.

#Polkalove


8 komentarzy:

  1. I to jest najważniejsze, cieszyć się :) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie na darmo mówi się "małe szczęście" w końcu.

      Usuń
  2. Uwielbiam te wszystkie ciocie dobra rada! Też słyszałam podobne rzeczy, ale się nimi nie przejmowałam. U nas z każdym dniem jest lepiej, mimo że czasem nie nadążam za małą, lecz się cieszę z tego powodu, bo pomaga mi w utrzymaniu formy:)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak! Z dzieckiem pakiet fitness w gratisie ;)

      Usuń
  3. każdy etap ma w sobie coś fajnego.. i niefajnego. ale wiadomo, że fajne rzeczy jednak przeważają.. inaczej byśmy się na te dzieciaki nie decydowali, nie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No pewnie! Choć... my akurat się nie decydowaliśmy, to Polka się tak wyrwała, ale nie narzekamy :)

      Usuń

Im więcej komentarzy tym ciekawiej. Piszcie!