czwartek, 20 listopada 2014

Akcje społeczne

Pomagamy? Pewnie, że pomagamy. A jak? No, najlepiej nie ruszając się sprzed komputera (albo telewizji). Czasami pomagamy później - wiemy jak jest, zapomina się o przyrzeczeniach kiedy tylko reklama Szlachetnej Paczki się skończy i Prawo Agaty znów zawita na antenę (choć generalnie już nie zawita bo ostatni odcinek odhaczony, szkoda).

Koleżanka udostępniła na fb zdjęcie UNICEF.



Pod zdjęciem taki napis: Drodzy Fejsbukowicze! Trwa zbiórka funduszy na pomoc dla umierających z głodu dzieci w Sudanie Południowym. Prosimy, czy możecie poinformować o akcji znajomych? Nad krajem wisi widmo klęski głodu, dlatego pomoc musi nadejść teraz! Apelujemy o wpłaty – takie, na jakie każdy z Was może sobie pozwolić. Zebrane środki przeznaczymy na wyposażenie ośrodków leczenia niedożywienia, żywność i mleko terapeutyczne dla głodujących dzieci. DZIĘKUJEMY ZA KAŻDĄ POMOC: http://www.unicef.pl/sudan

A pod napisem dyskusja, czy głód w Sudanie to kwestia społeczna, lokalna, globalna czy może problem transportu, czy o co w ogóle chodzi. Rozumiem palącą chęć rozwiązania kwestii głodu na świecie, ale jednak lepiej rozumiem działanie. Ten obrazek tak chwyta za serce - mnie, mamę, która widzi inną mamę. Mamę, która nie jest w stanie wykarmić swojego dziecka. To sytuacja, której chyba bym nie przeżyła. Trochę nie rozumiem, czemu wychudzona jest dziewczynka, a nie trzymająca ją pani, ale przecież chodzi o wymowne zdjęcie i przekonanie ludzi do niesienia pomocy - jednym spojrzeniem. Skuteczny jest plakat, nie ma co. Socjologicznie go omawiać nie będę, bo kto chce ten doczyta, dostudiuje, wiem, że się mną, matką manipuluje, ale przynajmniej tu ufam, że to w słusznej sprawie, że stosowna to instytucja, że to w zasadzie nie manipulacja, ale skuteczność w działaniu, mocny przekaz. Kupuję to - słowem, wpłacam.

Niestety w tym miesiącu już nie wpłacam, bo jedyne co z pieniędzmi robię to je pożyczam - od banku głównie. Ale jak tylko ZUS zainauguruje mój grudzień, wpłacę. 

Tu, z prawej strony wisi banner, od dłuższego czasu. Chodzi o zbiórkę pieniędzy na małą dziewczynkę. Taką małą, jak moja Pola. Ma chore nóżki, a polskie standardy leczenia nie są w stanie małej pomóc. Wolą amputować niż uratować - eh, czy wolą? Pewnie nie wolą, ale nie mają sprzętu, wiedzy, praktyki w leczeniu takich schorzeń. W Stanach mają i rodzice chcą tam pojechać. Liczę, że zbiorą potrzebną kwotę, bo pewnie zbierają jeszcze w innych miejscach, zadłużyli się, wzięli pod zastaw, popożyczali od znajomych. Wierzę, że robią dla swojej córeczki wszystko i ja już nie muszę, choć mimo to wpłaciłam (i nadal wpłacam, jak mam), udostępniam ich przekaz, pomagam tak, jak potrafię. Co jakiś czas pomagam takim właśnie dzieciom. Ostatnio dostałam maila, że uratowano dziewczynkę, na którą przekazałam datek. Cudowny mail, poryczałam się ze szczęścia (patrząc na moje perfekcyjne i zdrowe dziecko spokojnie śpiące w moich ramionach). Wdzięczna za to co mam staram się jak mogę nie ignorować zupełnie nieszczęścia innych. Bo ludzie tak robią, mechanizmem wyparcia gwarantują sobie spokój sumienia. Nie namawiam do wydania wszystkich oszczędności na zbożny cel, bo bez przesady, wszystkich nie ocalimy, a nasze budżety to i tak kropla w morzu (wiadmo ile ZUS płaci przecież).

Namawiam jednak do pomagania tak, jak możemy, a wystarczy się rozejrzeć - jest gdzie pomagać. U mnie w parafii (choć do gorliwych parafianek nie należę) organizowane są zbiórki: przyborów szkolnych dla potrzebujących dzieci, wyprawek szkolnych, produktów spożywczych dla biednych rodzin (zwłaszcza w okresie świątecznym), zabawek na mikołajki dla dzieci, biednych małych, wierzących w Świętego Mikołaja dzieci (co akurat dziwi, bo gorliwy katolicyzm i zabobon w jednym domu rzadko się zdarzają - tym bardziej pomagam). Staram się brać udział w takich akcjach. Oddaję ubrania potrzebującym, dzieciom ciuchy po Polce i Hani (siostrzenicy), nieużywane sprzęty, zabawki itp. Niech używają i zdrowo w nich rosną, nie będą przecież ubrania kurzu łapały, kiedy jakaś mała dziewczynka nie miała nigdy pięknej sukienki. No nie.

Taka realna pomoc na małą skalę to coś faktycznego, namacalnego, dostępnego dla wszystkich (każdy może kupić kredki i oddać biednym dzieciom, które ich nie mają). Nie każdy natomiast może być jak gwiazda ekranu przekazująca tysiące dolarów w Ice Bucket Challenge. Poszczególnych fundacji czy akcji społecznych nie będę tu ani rekomendować, ani opisywać. Mają szczególną sławę. Jedni ufają fundacjom, bo to solidna firma, inni wręcz przeciwnie, bo koszty operacyjne itp. Wasza sprawa i nie będę tu nikogo przekonywać, nie wtrącam się. Zachęcam tylko, żebyście robili COKOLWIEK.

A robiąc to pamiętajcie tylko o kilku zasadach:
1. Moje 5zł i czyjeś 5zł to już 10zł na konkretny cel (czyli nawet niewielki datek się liczy).
2. Fundacje, żeby pomagać, muszą jakoś funkcjonować.
3. Można pomagać nie wychodząc z domu, wpłacając kasę np.
4. Można pomagać czynnie, czyli wtedy, kiedy nie ma się pieniędzy (korepetycje, pomoc w żywieniu itp. Popytajcie, znajdziecie tych potrzebujących).
5. Macie bardzo dużo zbędnych ubrań ( i innych sprzętów w domu). Nie wrzucajcie ich do kontenerów Czerwonego Krzyża, które to od dawna nie są ich własnością. Należą do prywaciarzy, którzy ciuchy zwyczajnie sprzedają.
6. Wielka fundacja, akcja jakoś sobie da radę. Jedna mała dziewczynka niekoniecznie.
7. Nie da się pomóc wszystkim, ale mimo to zachęcam do pomagania, bo...
8. ...dawanie daje więcej przyjemności niż branie.

Pozdrawiam,
O.

8 komentarzy:

  1. Pomagam jak mogę, jak sobie przypomnę o akcji, która szczególnie chwyciła mnie za serce, a najbardziej pomagam, gdy chodzi o pomoc dla kogoś kogo znam. Ale nie powiem by miało to jakiś regularny charakter. Zmotywowałaś mnie do większej aktywności w tym temacie. Jest pewna świąteczna lokalna akcja, w której chciałam wziąć udział, ale oczywiście zapomniałam o niej. No ale teraz się ogarnę i zrealizuję co trzeba:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie sądziłam, że taki efekt przyniesie ten post. Bardzo, bardzo się cieszę, że Ci przypomniałam o wcześniejszych planach :) też takie miałam i też sobie musiałam przypomnieć.

      Usuń
  2. Brawo! W pełni popieram. Jedna osoba wpłaci 1 zł, inna 5 zł, inna 10 zł, jeszcze inna 100 zł i idzie do przodu. Każda złotóweczka podarowana od serca jest na wagę złota. To nie jest tylko złotóweczka. To jest aż złotóweczka, bo wystarczy że 10 osób tak pomyśli i już jest pieniążek. Ja też kibicuję Julci. Planowana jest budowa kliniki pod Warszawą, gdzie lekarze będą operować dzieci sposobem dr Paleya, ale kiedy to będzie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oby jak najszybciej, bo kurczę, no ... wszystko, ale nie dzieci! Nie takie rzeczy!

      Usuń
  3. Cudowny, potrzebny, świetny post. Przelewam! Już! Natychmiast!

    OdpowiedzUsuń
  4. Pięknie napisane! Po weekendzie, jak moje konto będzie trochę bardziej najedzone, znów wpłacę na małą Julkę! U mnie też wisi ten banner i zachęciłam parę osób z rodziny do pomocy, w tym teściową która miękkie serce ma i sypnęła tam pewnie ładnie dla małej :) Zawsze coś. Już prawie 30%!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kredytową trzeba spłacić, święta idą, ale i tak trzeba pomagać, choćby 5zł, ale coś tam przeleję też. No i teściowa u mnie też poinformowana i też, jak Twoja (po sąsiedzku?) pewnie ładnie pomogła. Muszę tylko Lady przypomnieć.

      Usuń

Im więcej komentarzy tym ciekawiej. Piszcie!