środa, 19 listopada 2014

Pranie brudów, czyli o ubrankach i ich jakościach

Znajoma znajomej znajomej znajomego - wiadomo - jest w ciąży. Dzwoni, pisze, zastanawia się ile ją to wszystko total będzie kosztowało. Kiedy ja dowiedziałam się, że jestem przy nadziei przeniosłam się w pastelową krainę wnętrzarskiego szału, nie ekonomiczny handel żywym towarem, bo przecież sprowadza się wszystko do frazy: dziecko kosztuje.

Ano kosztuje. Sporo. A jeśli jest się, jak ja, matką gadżeciarą pierwszej wody i zakupoholiczką udokumentowaną - kosztuje o wiele za dużo, niż w rzeczywistości. Bo umówmy się - dzieci nie kumają skomplikowanej grafiki na zabawkach 0-12 (swoją drogą, kiedy spytałam ostatnio w Matrasie gdzie mają dział literatury 0-12 pani powiedziała mi, że nie mają nic do nauki miesięcy!!!!! #bigfan). Bobasowi jest też z gruntu obojętne czy leży sobie w wózku w firmowym śpiworku z renomowanej firmy czy w no-name z Allegro - grunt, że mu ciepło. Ubranka - tak samo. Nie muszą być od razu z Fifth Avenue (i osobiście uważam, że nie ma tam aż takiego szału) - wystarczą dobre polskie firmy, czy tam niepolskie, ale dobre. Ma być wygodnie a matce praktycznie.

Nie oznacza to, że trzeba kupować po taniości. Kusi szybka wymiana rozmiarówki, ale niestety, skąpstwo nie popłaca i często tani towar okazuje się złej jakości. Często też ten dobry towar (a przynajmniej dobrze promowany) ostatecznie okazuje się wyrzuconymi w błoto pieniędzmi. Tak też rewiduję swoje wyprawkowe podrygi sprzed roku i mądrzejsza o setki puszczonych pralek i przeprasowanych godzin - przedstawiam wiedzę, którą nabyłam (często z Małgosią Rozenek w tle, która oburzonym głosem pouczała mnie, że moje standardy są głęboko poniżej Rowu Mariańskiego domowego rozgardiaszu).

Smyk
Najlepszy z najlepszych, a przynajmniej największy. Wszędzie go pełno i ubranek w nim też co niemiara. Co wybrać? Generalnie niewiele. Jak się okazało (a okazało się boleśnie - w sytuacjach podbramkowych, na prezentach itp.) jakość ubranek ze Smyka pozostawia wiele do życzenia. Często rozchodzą się na szwach, mają drobne dziurki w tkaninie. Kolory bardzo szybko (po 1-szym praniu) tracą swoją wyrazistość a ubranka fason. Wszystkie rampersy kupione latem nie nadają się już do użycia. Spodnie/półśpiochy po prostu oddałam, bo były źle odszyte.

Mają za to świetne body i piżamki. Bodziaki można kupować hurtowo, bo mają fajną cenę i są w miarę dobre jakościowo. Te z grubszej bawełny - w ogóle świetne. Ładnie się piorą (a ja piorę tylko w 30 stopniach), trzymają nawet fason i jakość. Kupiłam już 3 wielopaki i z każdego jestem zadowolona.

Warto zapamiętać, że przynajmniej body ze Smyka wychodzą jakby ciut za duże (posłużą dłużej, a co!). Z kolei legginsy bywają przyciasne zwłaszcza na pulchniejsze niemowlęta ("wczesna" Polka, Mill - obie się nie wcisnęły).

Polka od góry do dołu w smykociuchach. Sweterek świetny, body mamy do tej pory, spodnie oddałam. Nie dogodzisz, no!

Body w króliczki, daje radę do teraz (3-pak oczywiście)


H&M 
Jakość ubranek bardzo dobra. Rozmiarówka w normie, ani za duża, ani za mała. Rzeczy są ładne, dobrze odszyte i fajnie zaprojektowane. Funkcjonalne. Nie ma się do czego przyczepić - poza może ceną, bo cała wyprawka z markowego salonu to ogromne pieniądze. Ale kilka rzeczy - zdecydowanie tak.

Mnie nie do końca przekonały tylko body z sekcji BASIC. Bawełna dość cienka, eko-sreko (moja ulubiona). Popruła się w miejscu urwania metki (moja wina, mogłam ją odciąć, no ale...). Przy mocniejszym szarpnięciu rozpruła się też przy zatrzaskach, więc generalnie słabiutka, że hej! Poza jednak bodziakami - wszystko gra, kupuję tam na potęgę karty kredytowej.

O, tu na przykład, Kluseczka od czapeczki po skarpetki - leżąca reklama H&M


Lidl
Ciuchy z Lidla mają kontrowersyjne opinie (tu jedna przykładowo negatywna recenzja). Ja osobiście jestem z nich bardzo zadowolona. Mają magiczny materiał - bodziak wrzucony do prania, zapaćkany szpinakiem, zupą, kaszką, czymkolwiek - wychodzi z pralki bez plam. To bardzo duży atut. Zgadzam się z Zuzką - ciuchy wychodzą turbo wielkie, więc zawsze trzeba brać mniejszy rozmiar. Teraz moja Pola chodzi w tych 62/68 a świeżo nakupiona kolekcja w rozmiarze 74/80 czeka. Mimo, że mała już w nie wchodzi - dekolt koktaljowy do pępka - no nie. Spodnie, dresy - całą reszta świetna i bez zarzutu. Nie kupowałam jednak kontrowersyjnych ciuszków, bez zamków, guziczków, nie miało co odpaść. Piorę na delikatnym programie, więc nic się nie niszczy (jeszcze). Lidl ma jeszcze jedną zaletę. Chętnie wybierają go babcie na obkupowanie wnuczek (i wnuczków - wiem z przekazów).

Lidl jak się patrzy - body, spodnie, skarpetki (za duże)

Nie  planowałam tych kropek - same do mnie przyszły


Jak się okazało uzależniłam się też od Lindex i tu, kurka, wad żadnych, ale to żadnych w ubrankach nie widzę. Kupuję na promocjach (bo na wieszakach to czasem głowa boli od ceny), ale czasem też nie na promocjach, ale kupić piżamki trzeba (na ten przykład). Kupuję na potęgę bo wzory i kolory mają wprost cudowne, wyjęte jak ze skandynawskiego żurnala dziecięcego. Jakość najlepsza, dobre materiały, nie spierają się kolory, też magiczne materiały jak z Lidla - wszystko się wypiera, nawet odstane w torbie z praniem, awaryjnie zapaćkane 2-ką ciuchy - magia!

Aż dziw bierze, jak ona spokojnie siedziała w foteliku... eh, tu o poranku w Wiśle, w piżamce w zwierzaczki. Urocza abstrakcja

Lindexowy chillout w Kontenerze Kultury - legginsy i bluza. Kurtka Smyk - też niezła, ale niespecjalnie eksploatowana tego lata.

Lindex body i ocieplane jeansy (na teraz idealne do spacerów w śpiworku). Na stópkach buciki bawełniane z Tesco (25zł - to rozumiem. Polka nie rozumie i zrzuca butki jak szalona)

Uwielbiam ten komplet! A mamy jeszcze ogrodniczki z pandą na pupie - #love! #lindexlove

W końcu bluza zrobiła się za mała ale kupiona z dużym luzem posłużyła nam z 3 miesiące. Długo, jak na ubranko rosnącego niemowlęcia.
Kupujemy jeszcze w Tesco, KappAhl, GAP, Zarze, ale kupujemy tam mało, raz od wielkiego dzwonu, więc nie ma sensu recenzować całych marek na podstawie jednej sukienki. Masę ciuszków, pięknych i często no-name dostajemy od rodziny, piękne ubranka, po prostu cudne. Co jednak zauważyłam to:
- Ciuchy z tak zwanych osiedlowych sklepików są często lepszej jakości. Są też zaskakująco drogie, jak na no-branding.
- Tesco robi na serio przyzwoite i piękne ubranka. Zdziwiła mnie cena - jak w lepszych sieciówkach.
- Rzeczy z GAP są absolutnie bezkonkurencyjne jeśli chodzi o jakość. Niestety w kwestii cen też nie mają sobie równych i (no sorry), nie wydam 120zł na piżamkę - kupię ją na przecenie za 60zł (jedna) z wielkim bólem. 
- KappAhl robi śliczne rzeczy - wiadomo. Za mało takich mamy.
- Zara - ubranka często są niefunkcjonalne, czyli kiepsko się je zakłada-zdejmuje. Ceny (zwłaszcza promocyjne) o dziwo lepsze niż w GAP'ie. Zara home - chodzę tam tylko oglądać.

Dużo ciuszków odziedziczyłyśmy po mojej siostrzenicy jednej i drugiej, więc w sumie ma w czym chodzić ta moja córeczka i ostatecznie, na upartego, mogłabym jej tych nowych rzeczy nie kupować, ale... no jak tu się powstrzymać?




8 komentarzy:

  1. Ciężko się powstrzymać, to prawda! Dodam od siebie, że uwielbiam ciuszki z H&M za prostotę i nie wrzucenie setki infantylnych wzorów na te ciuszki, nie przepadam za Smykiem i uważam że jest przesadnie drogi, do Lidla nie mam większych zastrzeżeń (poza tym, że koszulki Młodego stamtąd dość szybko się zużywają w porównaniu do tych bardziej markowych), a z Lidla mamy sporo rzeczy, zwłaszcza Młodego - spodnie typu bojówki, chinosy - stylowe, kolorowe.. nic nigdy nie odpadło.
    Uwielbiam też ciuchy z TK Maxx, za oryginalność, za to, że można wyhaczyć coś mało znanej marki. No i Next. Jakość boska, piżamki kupujemy tylko tam, bo cenowo wychodzą bardzo na korzyść, taki trzypak piżam za 120 zeta z darmową dostawą z jukej, jak tu się nie jarać. A wzory piękne, uwielbiam te gwiazdki na ubranku Młodego <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. TK Maxx, no jasne! Ale przyznaję, że się ostatnio zaniedbałam w wizytach tam. Ostatnio spędziłam w tym sklepie godzinę na akcesoriach świątecznych dziecięcy dział olewając całkowicie. Peszek ;) No, a wysyłki z Next to znamy, oj znamy aż za dobrze (mój portfel zna niestety, czy tam męża... whatever ;)

      Usuń
  2. Zgadzam się z opinią powyżej zarówno o Smyku, h&m, lidlu, next. Zara jak dla mnie też ok, ale ceny gorzej. Pepco średnia jakość, ale za ich ceny nie szkoda wywalić po 4 miesiącach. Dodam jeszcze, że 5-10-15 też bida, za to Name It polecam za jakość i wykonanie. I jeszcze Reserved, ładne, dobrze wykończone (łatwo się odpina/zapina/zakłada), jakość może być, a ceny często mają promocje, zniżki, kupony.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli wszystkie się zgadzamy co do tych marek :) Smyk - szału nie ma, HM - super, Lidl - OK. O Next nie pisałam, bo mamy stamtąd niewiele rzeczy, ale zgoda, że są świetne. Co do Reserved to też słyszałam same dobre opinie, ale kurka, ciężko jest mi znaleźć sklep z sekcją niemowlęcą. Dziecięcych działów pełno, ale te malutkie nie wszędzie. Byłam w jednym ostatnio i mieli całe dwie półki rzeczy w Polko-rozmiarze.

      Usuń
  3. My najwięcej ubrań mamy z Lidla i Tesco. Chociaż wydaje mi się, że w Tesco jest coraz drożej niestety. Może któraś z mam orientuje się gdzie mogę kupić body bez rękawków (jako podkoszulek)? Moja córcia jest dość szczupła i jednak body (nawet te lekko za małe) robią jej mega dekolt - z tego względu częściej "chodzi" w bluzeczkach i potrzebujemy właśnie podkoszulek. Do tej pory kupowałam w Tesco 24 zł za 3 sztuki. Niestety powoli wyrosta już z tych, które mamy w domu, a po nowe byłam już kilka razy w Tesco i naszego rozmiaru (74) nie ma i nie wiadomo kiedy będzie. Sprawdzam w tzw. osiedlowych sklepach i niestety cena ok. 20-25 zł za sztukę to trochę dużo, więc szukam alternatywy. Jeśli nie będzie wyjścia kupię chociaż dwie u siebie :( Może jakaś alternatywa?
    Pozdrawiam, Asia - mama Mai

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Asiu, kiedyś widziałam takie w H&M, ale cena może być podobna. Na szybko wpisałam na Allegro podkoszulka body 74 i wyskoczyło kilka aukcji, ceny przyzwoite. Są też w smyku (na stronie akurat słabo, ale w sklepach stacjonarnych więcej ofert, cena ok 50zł/5szt, czyli nieźle). Jeśli nie przeszkadzają Ci używane ciuszki to przekop olx.pl - tam tego cała maaaaasa za grosze (czasem dosłownie). Ale wiadomo, jak jest z dziecięcymi ciuszkami, brudzą się na potęgę, więc różnie bywa. Tyle mi na szybko przychodzi do głowy.

      Usuń
    2. Asiu, ja kupiłam Mill trzypak bodziaków bez rękawków (w tym samym co Ty celu - choć z innego powodu - po prostu mamy dużo 'spadkowych' koszulek z długim rękawem i żeby je nosić bodziak pod spodem jednak musi być, bo jak nie to zaraz brzuch na wierzchu) z Primarka w Anglii za szalone 3.50 funta czyli jakieś 20 złotych. Może trafi się taki na Allegro?

      Usuń
  4. Mam podobne zdanie. Z Lidla nie ufam dżinsom i piżamkom (o! nigdy więcej piżamek z lidla!) ale bodziaki są super, do koszulek też nic nie mam i dres jeden mamy przegenialny. Najbardziej lubię jakościowo Lindex i Zarę, ale ich ceny mnie zabijają, więc kupuję tam tylko na przecenach i to sporych. Za to często mam wrażenie że to ciuchy niezniszczalne, w spadku po innych dzieciakach dostała Mill trochę i są zupełnie jak nowe.... Jeszcze poza tym H&M (ceny uważam za przyzwoite, zwłaszcza w dość częstej promocji 3x2, kiedy za 40PLN mam trzy pary gaci - no dobry deal, zwłaszcza że jak piszesz, tak zwane 'osiedlowe' sklepy bywają droższe). Pidżamki uwielbiam Tesco, mimo tego że kosztują jakieś szalone pieniądze (69PLN za dwa pajacyki z hipermarketu, WTF?!) to absolutnie nic się z nimi nie dzieje w praniu i piękne są i w ogóle och i ach... Lubię też TK Maxx.... I ciuchy dostane w prezencie po innych dzieciach - często jak nowe (choć i szmaty się trafiają, no bywa).

    OdpowiedzUsuń

Im więcej komentarzy tym ciekawiej. Piszcie!