czwartek, 25 grudnia 2014

Niemowlę przy wigilijnym stole

Święta, święta, sama Wigilia za pasem, a tu już, za tym samym pasem dodatkowy kilogram. I jak tu się zmieścić w świąteczne prezenty? Mój wujek zwykł mawiać, że lubi dostawać ciuchy pod choinkę, bo zawsze ma się w co ubrać 1-go dnia Świąt. Coś w tym jest.

No i jemy sobie wszyscy: kapusty, grzybowa - standardy. A niemowlę? Czyżbym miała karmić swoje dziecko warzywami gotowanymi na parze, albo (o zgrozo!) słoiczkiem z Gerbera, kiedy na stole same dobrocie? Cóż, należę do matek o dużej dezynwolturze spożywczej i dziecku też pozwalam na szaleństwa (mimo niemowlęctwa). Wcinała smalec, aż miło. Nasza gastrolog, kiedy przeżywałyśmy gehennę problemów z jedzeniem, nauczyła nas jednej, najważniejszej rzeczy: jak je, to już w sumie nieważne co, niech je. I trzymamy się tego, jak Szymborska poręczy.

Niemniej jednak kapusty z grochem dziecku nie dam. Czym więc karmić malucha w Wigilię (i świąteczne pasmo rarytasów stołowych)?



Zupa
Grzybowej mówimy nie, bez względu na to, jak jest smaczna. Można odlać trochę wywaru z warzyw i mięsa, na którym grzybową się robi i podać maluchowi taki rosołek (co uczyniliśmy my). Można też dać dziecku barszcz, pod warunkiem, że zakwas domowy i bez octu. Nie dajemy jednak barszczu na potęgę, tylko trochę, niech spróbuje.

Ryba
Ryba jest zdrowa. Można dziecko karmić. Generalnie nie zwracam uwagi na to, czy Pola dostaje słodko czy słonowodne stwory - ryby zjada przynajmniej raz w tygodniu (ale najczęściej 2, 3 razy - lubimy bardziej niż mięso). Karpik, z racji smażenia na masełku i podpiekania w piekarniku z masełkiem również do najstrawniejszych nie należy, ale pozbawiony groźnej panierki może być spokojnie wigilijną potrawą dla dzidziusia. Ważne, żeby obrać go z ości.

Sałatka warzywna
Zależy, jaką robimy. Jeśli zacnie z majonezem, to można maluchowi odłożyć wcześniej do miseczki pokrojone warzywa. Jeśli robimy z oliwą i doprawiamy tylko solą - nie ma przeciwwskazań, można karmić.

Kapusta
Mimo, że domowa, to jednak za ciężkostrawna. Przed pierwszym rokiem lepiej nie karmić. Choć czytałam, że jeśli kapusta zasmażana i z kminkiem, to i wcześniej można podawać. Kminek ponoć niweluje gazy generowane przez kapustę, więc status quo brzuszka bez zmian. Ja nie podaję kapusty, jeszcze przyjdzie czas.

Generalnie po tych kilku daniach niemowlę jest już najedzone, że hej. Jeśli jednak mu mało (a mojemu mało) to może zjeść kolację - chleb, chleb z masłem, chleb z masłem i szynką. Może zjeść rybę w galarecie (jeśli nie jest za mocno przyprawiona i galaretki najlepiej jak najmniej). Pasztet też jest dobry dla malucha, ale tylko, jeśli robiony bez boczku i bez mocnych przypraw. Wszystko, co ostre w smaku, nawet z dużą ilością ziół lepiej zostawić na późniejsze lata. Jeszcze się naje. Ale już biszkopt jest bardzo dobrą potrawą. Od biedy i serniczek (choć do słodyczy różne mają mamy podejście), choć my nie dajemy, bo alergia na mleko krowie rozpasana w najlepsze (ciągle). Makowiec, jak mawiają ciotki "Daj jej, będzie lepiej spała!" - wedle uznania, ale wiadomo, że mak to kontrowersyjna roślina. Jabłecznik Lady Mamy, mało cukru-dużo jabłek Pola zjada już od jakiegoś czasu z dużym apetytem.

Nie jestem ortodoksyjna w kwestii żywienia i być może ten luz w karmieniu dziecka (które na śniadanie wrąbało dziś kromkę z szynką, pasztet, karpia w galarecie i zagryzło chlebem z masłem) nie wszystkim przypadnie do gustu, ale sprawdzałam, Polka jako egzemplarz testowy potwierdza - z brzuszkiem wszystko w najlepszym porządku. Ba, kupa lepsza nawet. Dziecko uśmiechnięte i cieszy się z prezentów, aż miło.

A jak u was przy stole? Bo u nas... nad etykietą Polki musimy jeszcze popracować. Ściąganie obrusu, rzucanie sztućcami - ciągle to dla nas norma. Rodzina patrzyła z wyrozumiałością, ale pewnie chętniej by patrzyli, gdyby Pola była taką małą damą, na jaką ją wystroiłam. Co za dysonans cudowny - kieca jak balowa u księżniczki a maniery jakby mocno poniżej kostiumu. Nie, nie krytykuję tu własnego dziecka. Maluchy tak mają, że jedzą rączkami, rozrzucają, brudzą się i wszystko wokół. Po prostu cudownie było patrzeć, jak ona rozkosznie dziubdzia na talerzu ubrana jak królewna. Moja królewna. Tak więc, drogie mamy (i przyszłe mamy) - rada od cioci Olgi na przyszłość: świece zdecydowanie NIE. Podobnie NIE mówimy kieliszkom i zastawie porcelanowej - wokół rozbrykanego niemowlęcia NIE. NIE też dla serwetek i chusteczek w zasięgu rąk, zabawek choinkowych, wszystkiego, co atrakcyjne i można zjeść - niemowlę zje, tego można być pewnym. Jak w banku mamy wszelkie rozlewania, rozrzucania, paćkania. Więc do stylizacji świątecznej dodajemy fartuszek do jedzenia, a na domowników patrzymy przepraszająco - jak kochają, zrozumieją.

Świętujemy dalej. Dziś odwiedzamy teściów, jutro ciotkę. Wszędzie zapowiada się cudowny, piękny czas.



O&P

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Im więcej komentarzy tym ciekawiej. Piszcie!