środa, 30 lipca 2014

Lista zakupowa - Wisła in progress

Upały powoli zwalniają swoje obroty. Nadal jest bardzo gorąco, ale przynajmniej nasze poddasze nie nagrzewa się już jak piekarnik. Nie wiem czego to zasługa: czy nowo zakupionych sukienek czy otulaczy bambusowych dla Poli - jak już się człowiek przygotuje na upał to pogoda jak na złość w sukurs.



Bez otulacza było nam źle. Mała rozwalona w wózku marudziła, kiedy wchodziłam w pełne słońce, w cieniu spokojnie pozwalała się powozić. Ostatni nasz spacer, w towarzystwie Magdy i jej dzieci (2 m-ce i 2 lata) oraz psa upłynął (dosłownie, bo temperatura była absurdalnie wysoka) nam na zabawianiu, uciszaniu, noszeniu, czyszczeniu co niektórych z błota - słowem ciężka praca. Z ulgą pojechałam do klimatyzowanego szpitala na kontrolę bioderek Polki. Jak widać na powyższym obrazku bioderka moja córeczka ma całkiem dobrze osadzone, co też pan doktor potwierdził. Nie wiem, co jest na rzeczy, ale przy badaniu USG moja spokojna zawsze Pola - w ryk. Klasyczna dziecięca podkówka aktywowała smutek stulecia. Czyżby to ciągle efekt poszczepionkowy? Kilka dni wcześniej dostałyśmy z Polą ostatnią dawkę Hexacimy i może to ją tak zdenerwowało, ten cały lekarski ciąg? Czy Wasze dzieci też tak marudzą po szczepieniach? Autentycznie uświadczyliśmy z Polką czterodniowego "focha" pełnego rozżalenia, smutku i pretensji. Oczywiście przeplatanego też dobrym humorem. Przy dziewczynce, która jest "do rany przyłóż" wesoła całe dnie i nie płacze prawie wcale taka zmiana nastroju była wyraźnie zauważalna. No ja nie wiem... Taki upał, że aż się małej smutno robiło? Być może.


Bo jak tylko przysłali nam otulacz bambusowy (no dobra, muślinowo bambusowy) to małej jakby humor wrócił. Wczoraj tak kręciła nosem na jedzenie, że biedną matkę doprowadziła na skraj wytrzymałości. Zdenerwowana próbowałam jej stanowczym tonem wytłumaczyć, że nie będę jej himerycznego podniebienia dłużej tolerować, że nie dostanie butelki i koniec! Będzie musiała chwycić tą pierś, bo przecież, na miły Bóg, nic jej się od tego nie dzieje! Stawiałam warunki i groziłam, a ona śmiała się do mnie i radowała prosto w oczy! Im groźniej starałam się brzmieć, tym większy mała miała ubaw. Jak można się domyślać - wygrała! Nie dość, że nakarmiłam ją nie całe pół godziny po wystosowaniu groźby, to jeszcze rozbroiła mnie całkowicie swoim rozbawieniem. No i dałam jej z butelki na noc 210ml, a ta mi usnęła w połowie nieskora do dalszego jedzenia. Eh...



Zakup skomentował mąż: "Mnie się podoba ten w drzewka, tobie w latawce. Każdy ma swój. Trzeba teraz jeszcze kupić jeden dla Poli". Oby nie pożałował swojej samospełniającej się przepowiedni, bo po głowie chodzą mi jeszcze pieluszki bambusowe 75x75 z Poofi za 35zł/sztuka. Przydadzą nam się w Wiśle przez ten miesiąc. Dużo rzeczy nam się tam przyda, a lista zakupowa rośnie w miarę czasu spędzanego w sieci. Kupujemy tam np. pralkę, bo nie wyobrażam sobie bycia z niemowlęciem przez 4 tygodnie bez regularnego prania pieluszek i ubranek. Nie wydajemy jednak wszystkich oszczędności, używana będzie. Znalazłam na olx.pl pasjonata restauracji pralek, który je ślicznie odnawia i wszystkie części odnawia. 45-cio centymetrową Amicę sprzeda nam za 300zł z dowozem pod same drzwi. Jak na pralkę całkiem przyzwoita cena. Teściowie pewnie się dorzucą bo skoro dom wspólny to pralka też. 

Kupuję też dla Poli ochraniacz do łóżeczka, bo w tym wiślańskim nie ma chwilowo żadnego, a mała uwielbia się przemieszczać śpiąc. Notorycznie znajduję ją w poprzek łóżeczka z głową wciśniętą w szczebelki. Gdyby nie ochraniacz budziłaby się z krzykiem, jak to kiedyś się stało, gdy natrafiła główką na mocowanie karuzelki. Ależ był wrzask! By oszczędzić sobie, małej i teściom podobnych historii - ochraniacz musi być. Spodobał mi się taki:

Allegro, cena 49zł za 3-elementowy zestaw: pościel i ochraniacz. Chyba nie jest super drogi, prawda?
Przydałaby nam się tam też jakaś zabawka interaktywna, coby ją Polce włączyć i móc coś zrobić. Najlepsza byłaby karuzela nad łóżeczko, ale drugiej nie będę kupować, bo po co? Swojej nie zabiorę, bo wielka jest. Może jakąś taniznę znajdę za jakiś czas na olx.pl. allegro.pl albo zwyczajnie, w Tesco? Pozostałe rzeczy niezbędne, by przeżyć w Wiśle przez miesiąc mam: Polkę i męża, Lady i moją chrześnicę Hanię, zapowiedziane odwiedziny przynajmniej dwóch bloggerek, obietnicę odwiedzin od przyjaciół z dziećmi, ciotkę i babcię po drugiej stronie góry, doktorat do napisania, Jak zostałam wiedźmą Masłowskiej i kilka romansowych bestsellerów klasy C.


6 komentarzy:

  1. Hahhaha, romansowe bestsellery klasy C najlepsze! :))) Ochraniacz śliczny - wiesz ze Tule kiedyś mieli z tego materiału w słoniki? Też muszę kupić ochraniacz do łożeczka bo mi się dziecina rypie w szczebelki... I wkładkę do spacerówki... Ale co ja tu będę Ci wymieniać jak się postz wishlistą szykuje :D

    OdpowiedzUsuń
  2. fajna jest Pola jak nie wiem co !!! ;-)Dori

    OdpowiedzUsuń
  3. no taaaak, lista zakupowa zawsze ma tendencje do rozszerzania się. a jak już się prawie wszystko kupi (rzadkość), to zaczyna się gorączkowe przeszukiwanie sieci.. bo przecież panika z taką pustą łiszlistą :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam permanentną łiszlistę, której pewnie nigdy nie zrealizuję: domek pod lasem, z dala od rodziców i teściów, z ogródkiem płynnie przechodzącym w ten las. Do tego pies i ja z kubkiem kawy o 6 rano na tarasie (nie balkonie, bo tych nie znoszę!) patrząca jak mgła powoli się podnosi, jakieś auta się snują, bo nie chcę domku na zapadłej głuszy. Za mną w domu zaczyna się dzień, dzieciaki się przekrzykują, mąż coś tam zrzuca, czegoś szuka, a ja szczęśliwa w rozgardiaszu, w piżamie, z niepozmywanymi naczyniami po wczorajszej kolacji z nostalgią patrzę na kieliszki z niedopitym winem. TAK CHCĘ i żadne gadgety świata mi pragnienia tego nie zaspokoją :)

      Usuń

Im więcej komentarzy tym ciekawiej. Piszcie!