poniedziałek, 1 września 2014

Co dziś w menu? Kaszki, owocki, jarzynki no i MLEKO!

Plan żywieniowy? Konsekwencja w karmieniu Poli? Dobre sobie! Generalnie rutyna jakakolwiek w naszym życiu praktycznie nie obowiązuje. Po tygodniu regularności następuje zazwyczaj uderzenie meteorytu, które wszystko nam wywraca, zmienia zasady i przywraca wszechobecny chaos i zniszczenie (metafora inspirowana planem obejrzenia Noe, jak tylko Polka zaśnie).

A było tak:

Co rano Pola wypijała pięknie 40ml mleczka z żelazem (malutko, żeby na 100% łyknęła lekarstwo). Później dopijała więcej jeśli chciała lub nie. Drugim punktem programu była kaszka.

Wszystkie kaszki nasze są...
Zaczęłyśmy eksperymenty kaszkowe od Holle, ekologicznej kaszki dla niemowląt z płatków owsianych. Robiłam ją na moim mleku, coby była Poli słodszą, ale niestety - zupełnie jej nie spasowała. Nie wiem, czy z racji wieku (za wcześnie, bo zaraz po 4-tym miesiącu), czy przez smak (owsianka nie każdemu podchodzi), ale malutka zaciskała usta i odwracała główkę. Kaszkę jem teraz ja, ale planuję poeksperymentować jeszcze z innymi smakami. Holle, niemiecka firma polecana przez gastrologa, jako najlepsza na rynku, ma w ofercie jeszcze kaszki ryżowe, z prosa, orkiszowe i manne (te ostatnie mnie przekonują). Info na stronie producenta: tu. Będę namawiać jeszcze Polę na te kaszki, bo cena korzystna (ok 12zł), mnie osobiście smakują, lekarze rekomendują.

Ponieważ jednak główka Poli odwracała się w tempie wściekle szybkim zmieniłyśmy jedzonko na Nestle Sinlac, bezglutenowy produkt zbożowy. Ten smakuje Polce zdecydowanie bardziej. Rozpoczęłam podawanie zgodnie z instrukcją na opakowaniu - kilka łyżek wody, kilka gram kaszki. Sinlac robi się bez mleka, sam w sobie nie zawiera laktozy ani glutenu. Jest przez to jak najmniej obciążającym jedzonkiem. Tu przyznam się nie rozumiem zbytnio idei jedzenia takiej kaszki przez niemowlę. Pediatra zapewniała mnie, że dobrze robię, że wybrałam świetny produkt. Zawiera witaminy (które Poli są potrzebne), jest kaloryczny (pomaga jej przybierać na wadze). Niemniej jednak, mam wrażenie, że kaszka powinna być albo pełno-zbożowa (z glutenem), albo chociaż na mleku (moim lub mm). Dlatego zmienimy na inną, kiedy opakowanie się skończy (jutro). Trzeba przyznać, że mała wcina ją jednak równo. Sinlac jest słodki, co maluchy przekonuje. Rodziców nie przekonuje jednak cena, bo jedno opakowanie kosztuje ok 25zł (500g). Wadą jest też kolor kaszki - tak zwany NIESPIERALNY. Barwi na cytrynowo-żółto wszystkie kołnierzyki Poli (no bo śliniak, jak się okazało, nie gwarantuje niczego jeszcze). Dopierałam to ręcznie, mozolnie, trąc materiał gąbką. Potem druga runda w pralce i jakoś to w końcu wygląda, ale białe rzeczy mam chyba do wywalenia.

Na ostatniej wizycie lekarka dała nam jeszcze do wypróbowania kaszkę marki Humana HA/SL (info tu). To też kaszka bezmleczna, można mimo to podać ją na mleku w żywieniu pełno lub pół mlecznym. Instrukcja na opakowaniu doprowadza jednak do szału. Zalecają tam kaszkę mieszać z kaszką innego typu. Nie precyzują na jakim mleku ją robić. Nie jest opisane, jak kaszka "zachowuje się" na mleku mamy, jak na mm (zazwyczaj mleko mamy rozpuszcza kaszki i te robią się bardziej wodniste). Chwilowo więc nie podajemy, ale będziemy, kiedy to Sinlac się skończy (jutro). Do tej pory malutka piła ją raz, ze smakiem. Drugi raz już nie chciała. Popróbujemy jeszcze.

I tyle mojego (i Poli) doświadczenia z kaszką.

Po kaszkach Polka spała. Drzemka kończyła się zazwyczaj mlekiem, a po nim "deserkiem" w postaci owocków z biszkoptem. Słoiczkowe odpadają, bo Pola ich zwyczajnie nie lubi. Jadła więc brzoskwinie zmiksowane z rzeczonym ciasteczkiem, jabłka (te wcześniej lekko podgotowane, bo po surowych krzywiła się i dławiła) i jagody (ale, te odpadły na razie, bo nie da się ich zmiksować na super-gładko, a dla Poli TAK MUSI BYĆ I KONIEC - stwierdziła moja córeczka). Sukcesy mamy duże, bo malutka zjadała całkiem spore porcje takich owoców (od 1/4 do 3/4 brzoskwini na raz!). Wiem, że lepiej, żeby zawsze jadła świeże (i je!), ale nie da się połówki brzoswkini zmiksować skutecznie. Trzeba większą ilość. Nadmiar mrożę więc w systemie podpatrzonym u Makoli z bloga Notes Okołociążowy (tu). Będzie jadła jesienią i zimą oraz w sytuacjach najwyższego pośpiechu (je już teraz, no bywa).

Najpierw zamrażamy zmiksowane jedzonko w foremce do kostek lodu. Można użyć też woreczków na lód (np. do zupek). Tu - mrożę cukinię z dzisiaj.
Potem tylko wyciskamy kostki do pojemnika, opisujemy i chowamy do zamrażarki. Mrożone owoce i warzywa mogą być przechowywane od 8 do 12 miesięcy (źródło). Ponieważ owocki mrożę z biszkoptem ich ważność to max. 2 tygodnie. Warzywa j.w. - 8-12 m-cy. Zupki - 8 m-cy.
A tu mrożone jabłka (polskie! z ogrodu własnego!) w foremkach o kształcie winogronowych kiści. Na jeden raz Pola wcina od 4 do 6 kostek (objętość ok. małego słoiczka z Gerbera).Jedna zamrożona tacka wystarcza na 2 posiłki.
Czasem jadła brzoskwinię lub jabłko po prostu - w kawałku. W KAWAŁKU? Jak to? Używamy do tego Siateczki do podawania pokarmu marki Canpol. Sprawdza się fenomenalnie! Owoc znika w oka mgnieniu. Pola jest w stanie wsunąć nawet pół brzoskwini w ten sposób!

Po owockach Polka dojada mleko. A po mleku, jeśli zmieścimy się w czasie (tj. przed 17:00) zjada jeszcze jakiś konkret: zupkę (Koperkową jadła, uwielbia! Rosół jadła, zachwycona!), jarzynki (marchewkę z ziemniaczkiem, brokuły - te wcina, aż miło). Przyrządzam je podobnie jak owoce, z tym, że wcześniej gotuję w parowarze (jarzynki solo) lub w garnku, tradycyjnie (zupka). Karygodnie ciut solę do smaku (woli słone, przysięgam!). Mdłych słoiczków nie chce jeść, a przetestowałam już chyba wszystkie dostępne na rynku marki. Przyprawione łaskawie zje, ale woli robione domowo, podjada ze stołu (zupy z talerza, dżem!). Ostatnio zaniedbałyśmy się z tym trzecim posiłkiem (babcia, pogrzeb, pośpiech) - moja mea culpa ;), ale dziś ambitnie wracamy do tematu. Planuję zrobić jej w parowarze cukinię. W odwodzie mam jeszcze w słoiczku pasternak z Holle - nie zaszkodzi przetestować.

Dziś np. jadła cukinię. Z dużym apetytem!
No i na koniec dnia, do spania, wypija Polka jeszcze mleczka. Udało nam się oszacować średnią - wypija w przedziale 600/700ml na dobę (z karmieniem nocnym) + posiłki stałe. Jestem zdziwiona, że mimo dodatkowego jedzonka mleka wypija zawsze tyle samo (no, czasem 100ml w tą czy w tamtą, zdarza się). Byłam też mocno skonsternowana widząc rewolucje w pieluszce w postaci stałego bobka. Teraz, kiedy przeszłyśmy na mm znów coś się tam dzieje w dolnych rejestrach. Przede wszystkim - śmierdzi. Kupę czuć na metry, mam ochotę przewijać ją w maseczce. Zaniedbałyśmy też jedzonko, więc i kupki bardziej wodniste (o matko, co za niesmaczny wątek!), ale pewnie znów pojawi się zmiana, kiedy wrócimy do regularnych posiłków.

Mleko też sporo zmieniło. Na początku jadła (piła) Nan Pro HA 1. Takie dostawała jeszcze w szpitalu. Mleko hypoalergiczne sugerowała Lady, poszłam w to. Dopiero lektura nowych zaleceń żywieniowych skłoniła mnie do refleksji - dlaczego ograniczam jej alergeny, skoro nie ma jeszcze na nie reakcji? Spytałam o to pediatrę i ta poleciła nam spróbować zwykłego mleka. Dała próbkę do przetestowania
Mleko początkowe HiPP 1 BIO Combiotik (info tu). Sprawdziło się - nie było reakcji alergicznej. Jak się okazało - głównie dlatego, że jadła go mało. Wtedy jeszcze odciągałam na potęgę i mm podawałam tylko, kiedy mojego mleka brakowało. Kiedy przeszła całkiem na mleko w proszku zaczęły się problemy ze skórą. Sucho za uszami (brzydko sucho, do smarowania!), "kaszka" na policzkach, rumieńce (które, jak Lady mi później wytłumaczyła, są oznaką właśnie alergii). Czem prędzej (po kilku dniach) zmieniłyśmy mleko na Mleko początkowe HiPP 1 HA Combiotik® - dla dzieci ze skłonnością do alergii. Poprawa była widoczna od razu! W ciągu 12 godzin zniknęły wszystkie zmiany skórne z buzi. Pozostała suchość za uszami, którą smarujemy Alantan Plus Krem (polecam na wszelkie odparzenia, krostki, zadrapania - działa cuda, nie wysusza, nawilża, dostępny bez recepty. Mamy w domu zapasik!). Polka ma buzię cudną, jak nigdy (no, nie licząc ugryzienia komara z nocy).

Nasze mleko. A w tle butla z Mam. Pola nadal odmawia jedzenia z czegokolwiek innego.
Dlaczego Hipp? Zapewne ze względu na próbkę od pediatry - po prostu zasmakowało Poli. Lekarka twierdzi (podobnie Lady, a w końcu jest dermatologiem dziecięcym i na mleku HA się zna), że marki Hipp, Bebilon, Nan są "po jednych pieniądzach" - czyli prawie się nie różnią. Detale wpływają na smak i należy wybrać to, które dziecku zwyczajnie smakuje. Wyższa półka do mleka bez laktozy lub z jej niską i przetworzoną zawartością (jeszcze bardziej przetworzoną znaczy się), np. Nutramigen - te dostępne są na receptę i podaje się je, kiedy dziecko ma bardzo dużą alergię. Decyduje o tym lekarz. Ja opieram swoje wybory o zalecenia naszej pediatry. Dr Piotrowska (info tu), anioł, nie człowiek, lekarz rozsądny i dobrze poinformowany, miły dla pacjentów (i ich mam) budzi moje pełne zaufanie. Niemniej jednak na wizycie kontrolnej u gastrologa (za tydzień) przedstawię specjalistce nasze rewolucje kulinarne modląc się w duchu o aprobatę.

Ale chyba nie jest źle! Polka na razie utrzymuje się na 50-tym centylu. Chciałabym, żeby była na nim dłużej (np. miesiąc, dwa jeszcze) i obrała jakąś stabilną drogę przyrostu masy (na tym albo na innym, ale konsekwentnie). Wtedy będę mogła się wyluzować i zwyczajnie karmić ją, kiedy jest głodna ufając, że mała wie co robi (teraz pediatra kazała nam notować pory posiłków i zjedzony mililitraż).

A póki co przyjmę wszelkie rady, historie i opinie dotyczące tych kontrowersyjnych w moim mniemaniu kaszek (czy dziecko musi je jeść?), mleka w proszku (które pija się najczęściej? Medium opiniotwórcze Mamo to ja twierdzi, że Enfamil, a blogosfera?), posiłków i sposobów na karmienie (bo wg Poli krzesełko jest be, na kolanach u mamy nie zje, a w ogóle to najfajniejszy jest śliniak). PISZCIE bo mi brak wiedzy i doświadczenia jeszcze, a chcę Polę karmić najlepiej (tak, wiem, najlepiej piersią, ale wierzcie mi - nie da się).


7 komentarzy:

  1. Olga, jak wiesz ja nie mam żadnego doświadczenia z rozszerzaniem diety, ale jeśli mogę coś doradzić - nie sól! Sól to syf i soląc utrwalisz jej tylko noe do końca zdrowe nawyki. Jak niedoprawionego jeść nie chce spróbuj ziół, tyle jest przecież fajnych, bazylia, oregano, tymianek... Doprawione niekoniecznie równa się słone! Buziaki dziewczyny i SMACZNEGO!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spoko, nie sole na potegę, a jedynie dla smaku - ciut ciut, żeby nie zabić smaku warzyw. A ta cukinia wyszła za gorzka i sól po prostu to łagodzi.

      Usuń
    2. A, i myślałam nad tymi ziołami. Sprawa nie jest prosta! Można je podawać najwcześniej po 7 miesiącu (kminek, majeranek), a zazwyczaj doprawia się ziołami po 9, 10 miesiącu. Poza tym, kiedy ja jadłam bazylię Polce wyskakiwała wysypka. Zioła to dla niej ciągle za mocny kaliber. Solenie to zło nawet dla dorosłych, wiem przecież. Ale na miłość boską, na dwie duże cukinie szczypta soli chyba nie zaszkodzi. Nie można przesadzać w żadną stronę, smak słonych rzeczy też mała musi poznać. Z solą (a raczej jej śladową ilością, i to nie we wszystkim - np. wyrazisty smak brokuła zostawiam solo, mdłą cukinię doprawiam) czy bez - Poli smakuje, a to najważniejsze.

      Usuń
  2. Ooo, bardzo dużo już Pola je- naprawdę szybko to Wam poszło. Jeśli pytasz, czy dziecko musi jeść kasze- nie, nie musi. Nie musi jeść niczego, czego nie chce i do czego Ty nie jesteś przekonana. Sinlac ma bardzo dużo cukru, a Nestle płaci pediatrom za polecanie go. Spróbuj Holle robić na wodzie i dodawać owoce- na grupie BLW na fb, w której jestem tak polecają i sama będę tak robić. A soli przeczytaj to:
    http://dziecisawazne.pl/sol-w-diecie-dziecka/

    Szczerze mówiąc myślę, że warto się wyluzować i czerpać z jedzenia radość, bo to przecież wspaniała sprawa, że Polka odkrywa świat smaków. Nie przejmuj się za bardzo lekarzem, szczególnie, że mała tak ładnie waży i prowadź Polę w świat jedzenia z uśmiechem! pozdrawiamy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za info, myślę, że nie przekraczamy normy ;)

      My się nie przejmujemy, dobrze nam. Jedzenie to frajda. Pola generalnie jest otwarta na eksperymenty (które czasem kończą się po łyżeczce, no trudno).

      A Sinlac no cukier musi mieć, skoro jest słodki. Pediatra dał nam szeroki wybór, sama sięgnęłam po ten, bo od czegoś trzeba zacząć. Sprawdził się, teraz próbujemy inne. Kaszek jest cała maaaasa. Próbowałam jej dodawać owoce, ale wzgardziła :/ Też myślałam, że tak łyknie, ale niestety, nie udało się. Spróbuję jeszcze z Holle raz za jakiś czas, może inny smak wybiorę. Dziś dostała ten, co mamy z mlekiem na dobranoc i wypiła pięknie 50-kę. Dobrze wróży :)

      Usuń
  3. Czasem sama aż żałuję, że mam lat ile mam i zostało mi tak niewiele rzeczy do spróbowania, bo to musi być wspaniałe doświadczenie.Trochę się nie mogę doczekać jak Hanka zacznie szamać coś innego niż cyc. A z eksperymentami, to masz rację- wiadomo, że u takiego malucha to wszystko jak kalejdoskopie- co raz nie smakuje może zasmakować za trzecim razem. Sama zaczęłam jeść buraczki dopiero po 20 r.ż.:) i teraz uwielbiam. A, zapomniałam Ci napisać, że słyszałam, że jak się robi kaszę na swoim mleku, to podobno ono rozpuszcza tę kaszę, to prawda?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie rozpuszcza jej w całości chyba, ale na pewno ją rozrzedza na maksa. Na moim mleku robiłam jej Holle'a i zagęszczałam Humaną, ale Humanę wsunęła na raz, potem już nie chciała, a Holle generalnie jej nie smakował, więc po 3-cim razie przestałam (dziś znów jej dałam Holle i bardzo nie chciała go jeść. Więcej nie spróbuję - no nie musi wszystkiego lubić.). Słabo pamiętam czy rozpuściła się ta kaszka w całości, ale to całkiem prawdopodobne bo robiła się kaszka coraz mniej gęsta.

      Usuń

Im więcej komentarzy tym ciekawiej. Piszcie!