poniedziałek, 8 września 2014

Czary mary przy karmieniu / Kangurek do karmienia

Generalnie karmienie to u nas temat rozwlekły. Na tyle, by okazyjnie zmienić nazwę bloga na "Polka's food issues". Najpierw była pierś i Nan Pro HA 1 w szpitalu (bo była bardzo dużym dzieckiem, a ja po cesarce - wiadomo). Potem była tylko pierś i córeczka nie chciała słyszeć o czymkolwiek innym do 4-go miesiąca. Wtedy zaczęły się schody zwane również kolkami. Okazało się, że to wcale nie kolka, a trudności z przełykaniem. Mała zraziła się do jedzenia z piersi tak bardzo, że przez blisko 2 miesiące przyszło mi odciągać dla niej mleko, bo postanowiła jeść tylko z butelki. Przy okazji słabo przybierała. Rozkojarzała się w trakcie jedzenia i zjadała malutko. Trzeba było ją czymś zajmować, żeby w końcu się porządnie najadła.

Jedną ręką karmimy, drugą zabawiamy zabawką, pozytywką, czymkolwiek i ostatecznie udaje się jej wsunąć całą butlę. Jest to o tyle męczące, że Poleczka lubi jeść na leżąco, w łóżeczku. Stoimy zatem z mężem niefizjologicznie wygięci i na dwie ręce robimy jej żywieniowy spektakl z narracją poboczną. Ostatnio nasze życie znacznie się ułatwiło, bo kupiłam dla Poli kangurka do karmienia ze Snooze Baby. Kupiłam go przypadkiem - pomyślałam, że ładny jest, a Pani na Olx.pl sprzedawała go w pakiecie z książeczką ze Skip Hop (o której tu). O tym, że służy do karmienia dowiedziałam się dopiero później, kiedy to dotarłam do opisu kangura na Wafelkach (tu). Przeraziła mnie cena: 102zł za pluszaka? I to, powiedzmy to wprost,  niezbyt ładnego!

Na szczęście kangurek w oryginale okazał się bardzo ładny, przytulny i szalenie funkcjonalny. W kieszonkę wkładamy butelkę i trzymamy jedną ręką. Pola pięknie je bawiąc się misiem pluszaczkiem.
Akrobacje żywieniowe Polki

Czasem nawet sama chwyci tę konstrukcję

Niniejszym osiągnęłam absolutny poziom gadżeciarstwa - czy ktokolwiek mi uwierzy, że przypadkiem? I że widzę jak zbędny jest ten kangur, że tak na prawdę wcale go nie potrzebujemy. No, ale koro już go mamy, to cieszę się, że mi trochę sprawę ułatwił.

Poza porami karmienia zwyczajnie się nim bawi, bo pluszak ma metki, uchwyty do trzymania i jest zaskakująco lekki jak na takiego dużego zwierzaka

Polka kojarzy kangura z jedzeniem nawet, jeśli nie ma tam butelki

12 komentarzy:

  1. Oj tam, oj tam. Jak niepotrzebny skoro tyle radości daje?

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie chcę straszyć, ale u nas do tej pory ( 15 miesiąc życia córki) karmienie Jagody wygląda tak, że najlepiej i najwięcej zje wtedy, kiedy nie zorientuje się, że jest karmiona. Piosenki, filmiki na telefonie do każdego karmienia butelką. Plus jest taki, że od 3-4 miesięcy sama trzyma butlę i nam pozostaje już tylko "zabawianie" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O łał! Generalnie nie jest to jakoś wybitnie męczące, ale dyskomfort jest. Mam tylko nadzieję, że jak zacznie zjadać sama (rączkami) to wtedy jedzenie będzie równie interesujące co cała reszta. Jak karmię ją łyżeczką i śpiewam "Kolorowe Kredki" to jest całkiem sprawnie (jak na niemowlę) :)

      Usuń
  3. Pluszak do karmienia ! To Ci dopiero ! Ale jak działa to super !! :))

    OdpowiedzUsuń
  4. O mamo, ale wynalazek. Ty zawsze jakiś gadżet wymyślisz Olga, fakt :) Grunt że Poli służy, choć ja ogólnie jestem przeciwnikiem wpychania w dzieci jedzenia tak żeby się nie orientowały (choć doskonale zdaję sobie sprawę że mówię to z perspektywy mamy dziecka jedzącego chętnie i ładnie, może też bym się uciekała do innych zabiegów rozpraszających gdyby tak nie było, kto to wie). Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest tak jak mówisz. Dziecku, które zjada chętnie nie należy nic "wciskać" ale punkt widzenia zależy od punktu siedzenia;) Tu nie chodzi o to, żeby wepchnąć, ale żeby dziecko zjadło cokolwiek (nasza córa skończyła 15 miesięcy z wagą 9,1kg- wszyscy się martwią oprócz naszego pediatry). Trzeba się łapać różnych sposobów aby utrzymać tendencje wzrostową ciężaru ciała;). Uwierz, że nikt z nudów nie organizowałby sobie pomocy do karmienia, ale wiedzą to tylko te matki, które wychowują małych niejadków. A ja mogę tylko zazdrościć!

      Usuń
    2. ja teoretycznie też jestem przeciwnikiem wpychania żarcia. Młody najczęściej je sam, ale ciężko jest czasami po prostu zaakceptować fakt, że on nic nie zje, po tym jak spędzisz 1,5 godziny w kuchni robiąc dla niego obiad. Nie chcę w niego wpychać, chcę by chociaż spróbował (bo wtedy pewnie zje).

      Moi rodzice są mistrzami we wpychaniu jedzenia.. mam mieszane uczucia, gdy straszą mi dziecię postacią fikcyjną o imieniu Jacek, który zaraz przyjdzie i zje Młodemu z talerza. Po usłyszeniu tej groźby Młody potrafi się nawet obudzić, i nieporadnie spróbowąć dojeść kotleta.. ale nie wiem,,czy się jakichś wrzodów na żołądku chłopak nie dorobi jak go będą tak stresować posiłkiem;)

      Usuń
    3. Dobre! Biedy syn- zestresowany przez dziadków. Zdecydowanie jestem już z tego pokolenia, które faktycznie ma nieco inne poglądy na ten temat (inne niż nasi rodzice, dziadkowie). Znam te fikcyjne postaci ze swojego dzieciństwa. Cyganka, "zły pan"- były wykorzystywane podczas próby nakarmienia jak i w przypadku kiedy byłam niegrzeczna:)

      Usuń
  5. Wow! Nie słyszałam o czymś takim... ;) Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  6. Ej, ja nie wpycham w Polkę żarcia! To jest tak z nią, że buzia by jadła, ale rączki już nie :) Jak się skupia na kangurku czy innym pluszaku to po prostu się bawi blisko butelki i daję radę ją nakarmić. Jak nie to rozgląda się wokół i nie jest w stanie wytrzymać przy butli więcej niż minutę.

    Je chętnie, jak je. A jak nie chce jeść to jej nawet podstępem nie zmuszę, bo nie i koniec!!

    A to nie jest tak, że przeczekam i zgłodnieje to zje. Jak jest już faktycznie na maksa głodna to jest też śpiąca. Dojada pół butli i idzie w kimę. Budzi się gotowa do działania i jedziemy od początku! Kangur niezgędny, wciskania nie ma. Dziecka do jedzenia nie zmuszam, bo jak Pola swoim sposobem mówi nie, no to nie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nikt nie wpycha, przecież się nie da. Dziecko jak nie chce, to nie zje. I wtedy nawet telefon z bajkami, kangurek czy skakanie nad nim nic nie wskóra:) Swoja drogą, to podoba mi się te zabawka. Szkoda, że nie trafiłam na kangurka wcześniej:)

      Usuń
    2. Dziś np. przebierałam Polkę cztery razy, tak się ubabrała jedząc - zupę palcami i rybę, i ziemniaka, i cukinię. Ale miała radochę! Niewiele zjadła, wiadomo, ale co będzie tak siedzieć z nami przy stole o pustym talerzyku... :) Wietrzę lepsze sukcesy żywieniowe, jak będzie większa :)

      Usuń

Im więcej komentarzy tym ciekawiej. Piszcie!