sobota, 20 grudnia 2014

ZOL dla dzieci

No i skończył się mój raczkujący projekt pt. Zimowy Ogród Literacki zwany w skrócie ZOL. Event przedni w idei, początkujący w organizacji. Mimo dużego wysiłku (głównie mojego) było kilka niedociągnięć (najchętniej napisałabym, że nie moich, no ale...). Na fanpag'u festiwalu dziękowałam już współorganizatorom, bo co charyzma profesorska zarekomenduje to gawiedź idzie oglądać i swój wkład kadra uniwersytecka w wydarzenie miała ogromny, ale coś mi się wydaje, że największe podziękowania należą się mojemu mężowi.

Gdyby nie siedział w formie wahadła w domu i rotacyjnie nie zajmował się Polką (wspólnie z moją teściową i Lady Mamą, którym podziękowania też się należą, a jak!) festiwal odbyłby się, ale tylko w mojej głowie. Wiadomo, że z dziewięciomiesięcznym niemowlęciem ciężko o aktywne działania w branży kulturalno-eventowej. Gdyby nie wsparcie rodziny nie miałabym jak realizować swoich pomysłów. Siedziałabym w domu w wyciągniętym swetrze i z obłędem w oczach piastowałabym niemowlę patrząc desperacko na zegarek.

Festiwalu opisywać nie będę, wszystkie informacje są na profilu facebookowym wydarzenia, niedługo na zol.us.edu.pl pojawi się tekstowa relacja z wszystkich spotkań. Tu kilka słów poświęcę jedynie wydarzeniom około-dziecięcym. Wszystkie odbyły się w cudownej przestrzeni Domu Oświatowego Biblioteki Śląskiej, gdzie dzielna ekipa od lat urządza już cykle warsztatów, spotkań i zajęć dla dzieci. Warto trochę lepiej poznać to miejsce, bo imperatywy mają zacne. W wielkim, modernistycznym molochu, na pierwszym piętrze, w nieco post-peerelowskiej stylistyce przestrzeni wciśnięto nagle jasną, ciepłą czytelnię pełną nie tylko rewelacyjnych książek (a już książek dla dzieci w szczególności). Dom Oświatowy Biblioteki ma za zadanie nie tyle ładnie układać książeczki na półkach i ganić za brak zwrotów w terminie, ile działać i aktywizować społeczność w każdym chyba wieku pod kątem literatury, sztuki, muzyki, czyli ogólnie pojętej kultury.



W czytelni, która w zasadzie jest Czytelnią Sztuk, można znaleźć albumy, reprodukcje, słowem wszystko, co oferuje zaplecze artystyczne Katowic i Śląska (a także innych, znanych wydawnictw). W sektorze dziecięcym znajduje się szeroki zasób książek dla maluchów, w szczególności tych pięknie ilustrowanych, stanowiący jakby galerię grafiki dziecięcej. Tuż obok znajduje się Galeria Intymna, która stała się przestrzenią stricte muzealną, konferencyjną, estradową. Rewelacyjne miejsce. Właśnie tam zorganizowaliśmy trzy wydarzenia dla dzieci, żeby literatura w Katowicach nie stała się tylko domeną dorosłych, rozprawiających z powagą o krytyce literackiej czy fantastyce.

Dla dzieciaków wystąpił Teatr Kamishibai. To taka forma obcowania z literaturą oparta na ilustracji (świetnej) i narracji opowiadającego, połączona z interaktywnym przeżywaniem fabuły. W prostych słowach pisząc - gdy pojawia się ilustracja dzieci wspólnie z panią Zosią (w tym przypadku była to pani Zosia, choć może równie dobrze robić za figurę narratora dla idei Kamishibai) opowiadają, co dzieje się na obrazku. Robią to nie tylko werbalnie,  ale też poprzez ruch. Piękne wydarzenie, zdecydowanie.





Drugim pomysłem była akacja Blogosfera czyta dzieciom. Miałyśmy być tam we trzy: ja, Zuza (z Millyme2014) i Ruby Soho (lifestajlababy). Ostatecznie byłyśmy tam tylko z Zuzką, ale i tak czytanie bajek dla dzieci zajęło nam blisko godzinę. Ja porwałam się na XVI-to wieczną klechdę domową o piernikach toruńskich, Zuzia czytała dzieciom o zającu grajku. Niesamowite, jak różnie dzieci reagowały na te dwa typy bajek. Moja, klasyczna, napisana trudnym językiem, wymagała od maluchów (6-7 lat) skupienia i uwagi. Dlatego później dużo czasu poświęciliśmy na odtworzenie fabuły i zrozumienie treści bajki. Zadawałam im pytania a one (dzieci) słodko odpowiadały. Zupełnie inne dzieciaki zaktywizowała natomiast bajka o zającu, rymowana, bardziej melodyjna. Też technika opowiadania była inna, bo Zuzia jakby włączyła dzieci we wspólne czytanie pozwalając im dopowiadać co bardziej oczywiste rymy, przerywając lekturę na pytania o to, co będzie dalej. Wyobraźnia szalała (dzieciaki też, więc obie oficjalnie drżymy przed dorośnięciem Mill i Poli do tego wieku).

Fot. Biblioteka Śląska
Fot. Biblioteka Śląska
Ostatniego dnia festiwalu zrobiłam dla maluchów (4-5) warsztaty z bajką o choince Chip'a i Dale'a. Dzieci zapewniły mi doświadczenia dydaktyczne, których tabuny nawet najlepszych studentów nigdy nie dadzą. Po wszystkim stanęły przede mną i powiedziały zgodnym chórem: JESZCZE. Kiedy zaczęła czytać im bajkę siedziały naokoło. Po chwili poczułam, jak jedna mała główka opada na moje ramię, inna pupa gramoli się na moje kolana. Jeszcze jakaś rączka przewracała strony. Przedszkolne czułości roztopiły mnie jak masło na patelni. I trwały przez całe warsztaty, a ja miałam ochotę ryczeć z miłości, kiedy niepewnym głosikiem chłopiec powiedział, że on nie potrafi narysować Mikołaja, a tak by chciał. Co ja robię w przestrzeni akademickiej, skoro takie akumulatory na podorędziu, w każdym chyba przedszkolu są?

Fot. Biblioteka Śląska

Fot. Biblioteka Śląska

Fot. Biblioteka Śląska

Fot. Biblioteka Śląska

Fot. Biblioteka Śląska

Fot. Biblioteka Śląska
No, ale skończyło się. Festiwal dobiegł końca i nareszcie mogę cieszyć się własnym dzieckiem i tym, jak przez ten tydzień wyrosła, a wyrosła, że hej! Już sama stoi! Nie trzyma się niczego, w związku z czym po kilku sekundach spektakularnie upada, ale nie zrażona ćwiczy dalej. Włosy jej tak mocno spadają już na oczy, że chyba jeszcze przed świętami wybierzemy się do dziecięcego fryzjera. Albo do mojego i Polkę obetniemy przy okazji, bo niby byłam na dniach, ale coś mi się nie układa, poprawiałabym. A jest okazja, bo 10zł muszę im donieść. Poza tym Polka nauczyła się robić... hm, jak to opisać? Wykonuje takie śmieszne blablabla językiem, jak dorośli, kiedy chcą zabawić malucha. Komiczna jest i rozczula mnie tym na maksa! A poza tym jest moja i w końcu już się mogę jej naprzytulać za cały tydzień.

2 komentarze:

  1. ach, jak Wam zazdraszczam tego spotkania.. ja przez cały miesiąc prawie nie wystawiłam nosa z mojej jaskini, wczuwam sie chyba w postac niedzwiedzicy, o której codziennie czytam Młodemu.. sen zimowy te sprawy :)
    Cieszę się, ze udało Ci się to wszystko pohytać. szacun :)))

    OdpowiedzUsuń

Im więcej komentarzy tym ciekawiej. Piszcie!