środa, 12 lutego 2014

Ciąża szkodzi kotu!

Szaleństwo szycia zaabsorbowało mnie na kilka dni. Może to i dobrze, bo ogólne wydarzenia minionego tygodnia bardzo dały mi się we znaki.

Rodzinnych spędów nie było dosyć, a jak to przy takich okazjach bywa - bez afer się nie obyło. Towarzyskie smaczki zapraszania tych, niezapraszania innych, lawirowania między sałatkami, ciastami, tortami i innymi cudami kulinarnymi, kupowanie prezentów! Poczułam się niemalże jak przed świętami, a te nie kojarzą mi się w tym roku zbyt miło. W jednym tylko tygodniu obchodziliśmy urodziny mamy, wielką 60-kę, imieniny siostry i imieniny mamy rozbite na właściwy dzień imienin i wielką, rodzinną fetę na 15 osób.

W sumie sporo się działo, najwięcej chyba kulinarnie. Polka w brzuchu przyzwyczaja się powoli do dźwięku miksera (który teraz wymieniłam jej na dźwięk Łucznika, który RUSZYŁ!). Mała przygotowuje się też do wyjścia bo pierwsze oznaki zbliżającego porodu już widać (np. deadline ustalony na 24 lutego). Oboje z mężem nie możemy się doczekać będąc jednocześnie przerażeni i zafascynowani całym tym porodowym galimatiasem. Wykańczanie pokoiku dziecięcego zaabsorbowało nas do tego stopnia, że pewnego dnia... z przerażeniem odkryliśmy jak nasz kot... wyrywa sobie włosy! Nie z głowy, choć eufemistyczne tu zawołanie zobrazowałoby najlepiej jego stan zdrowia i umysłu. Biedne, zestresowane zwierzę, które od Nowego Roku przeżywa razem z nami wszystkie zmiany zaczęło okazywać swoje fizyczne objawy stresu. Wizyta u weterynarza zakończyła się przerażającymi konkluzjami. Jeśli nie zapewnimy mu spokojnego bytowania czekają go tabletki z Prozakiem. Kot na Prozaku! To ci dopiero! Na sielankę się nie zanosi, bo niemowlę nie bywa synonimem spokoju i egzystencjalnej zadumy. Żal mi zwierzaka, bo faktycznie nieco go zaniedbałam. Biedak nie może już siedzieć na moim brzuchu, nie ma jak się przytulać nocami bo wiercę się niemiłosiernie. A kiedy mnie znów dopada chęć na czułości wyrywam kota z błogiego snu i dziwię się bardzo, że ten drapie jak oszalały. Cóż, kolejny mit o tym, że kot i ciąża nie mają się ze sobą zbyt dobrze okazał się prawdą - nie sądziłam jednak, że to kot na tym ucierpi. Na pohybel przesądom, ciąża kobiety szkodzi kotu, nie dziecku!
Uwodzę o poranku!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Im więcej komentarzy tym ciekawiej. Piszcie!