czwartek, 13 lutego 2014

Uszyte!

Udało się! Po kilku dniach walki z igłą, nitką i Łucznikiem konglomerat sił ręcznych i mechanicznych utkał co było zapowiedziane. Ponieważ startowałam z pozycji ręcznej, później dopiero przeszłam na wspomaganie automatyczne - kocyk uszyty jest nieco pod kątem. Uważam, że to dodaje mu indywidualnego charakteru i uroku, a Pola będzie dzięki temu bardziej szczęśliwa. Kocyk po jednej stronie ma bawełnę w jelonki, po drugiej polar Minky. Dzięki suwakowi ocieplinę można wyjmować i korzystać z kocyka nawet wiosną czy latem. To dobry patent, choć wszywanie zamka jest trudne i prowadzi do wielu kłótni domowych. W ten sam sposób będę szyła dla Polki pościele, kiedy już trochę podrośnie.




Do kompletu uszyłam jeszcze poduszeczkę do wózka. Żeby było trudniej na początek postanowiła część w jelonki zrobić mniejszą i także od przodu "otulić" ją mięciutkim polarkiem. Efekt jest niezły, choć harówka większa i trudniej było utrzymać nerwy na wodzy. Wystarczyłoby jeden róg rozpruć i wyrównać by było absolutnie idealnie, ale odpuściłam perfekcjonizm chcąc nadać wyrobowi indywidualny koloryt. Udało się - nikt nie będzie miał takiego kompleciku!


Z reszty materiału uszyłam 3 zabawki: metkownik (popularnie zwany też zabawką sensoryczną) ozdobiony tasiemkami kupionymi za grosze na Allegro, rybkę i ptaszka (choć mąż twierdzi, że to dinozaur).





Dojdę jeszcze do wprawy. Przy kolejnej edycji popracuję trochę nad szwem dolnym, który zamyka zabawki. Może lepiej robić go jednak na maszynie niż ręcznie? W środku zabawek znajduje się... rękaw do pieczenia! Dzięki temu szeleszczą i mam nadzieję - budzić będą zaciekawienie małej Poli. Metki można ciągnąć - unieruchomiłam je od środka grubą nicią. Następnym razem kupię tylko więcej tasiemek, bo ogon rybki mógłby być pełniejszy, płetwy zaś bardziej kolorowe. Również kocyk mógłby mieć więcej tych cudeniek rozsianych na całej długości. Podusia nie ma ich wcale i nie wiem, czy to dobrze, czy źle.

Z reszty polaru uszyłam jeszcze komin dla pewnej uroczej, dwuletniej (niemal) Elizy. Mogę jednak śmiało zacząć produkcję maszynową tych kominów - wykonanie banalne, radość matki z prezentu ogromna, zachwyt małej - bezcenny. Wartość rynkowa wyższa niż przypuszczałam. Kiedy posprawdzałam ceny wszystkich podobnych tworów w Internecie okazało się, że od biedy mogłabym na tym nieźle zarobić! Oczywiście zestaw eksperymentalny musiałabym oddać gratisowo, bo mankamentów ma sporo, ale gdybym robiła jeden tygodniowo to za kilka miesięcy doszłabym do niezłej wprawy. Nie wiem tylko czy mam tyle cierpliwości i czy znajdą się nabywcy na kolejne rękodzieło.

Podczas pracy wpadłam na kilka pomysłów, jak usprawnić produkcję. Stworzenie szablonu do równiutkiego wycinania materiału bardzo by pomogło. Wystarczyłyby tanie materiały z Castoramy i mogłabym stworzyć w domu warsztat. Musiałabym jednak zaadoptować do tego cały jeden pokój - ilość "cićków", nitek i innych okruszków była ogromna! Do tego maszyna, którą trzeba było ciągle ściągać i kłaść znów na biurku, które już współdzielimy z mężem, kotem i bałaganem.

Podumowując:

Cena wszystkich materiałów wraz z przesyłkami to w zaokrągleniu 150zł. Za to uszyłam kocyk, poduszkę (już te dwie rzeczy kosztują więcej!), zabawki i komin. Czy w ten sposób zaoszczędziłam przynajmniej stówę? Prawdopodobnie tak. Zyskałam też świetną zabawę, własnoręcznie zrobione rzeczy dla mojej małej córeczki, trochę refleksji o planach na późniejszy urlop rodzicielski, praktykę i przede wszystkim... kilka "lajków" na fb. Priceless.

2 komentarze:

  1. No pięknie Ci to wyszło, masz naturalny talent :) .. ja dalej ślęczę na crafto i nie mogę się zdecydować na materiał. A tymczasem jakieś skurcze mi się dziś zaczęły, więc póki co z szycia.. nici chyba :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakby coś - zawsze mogę uszyć za Ciebie ;) po dzisiejszej odsłonie na fb materiał zamawia koleżanka i siostra. Jeden komplet więcej i będziemy miały darmową dostawę! Taniej, okazało się, jest na cottonhill, choć dostawa droższa (kurier 15zł). Sprawdzałam też ceny hurtowe - szaleństwo! Ten biznes, choć emocjonujący i piękny, to chyba za ciężki chleb jak na moje zdolności kupieckie! Koszta rosną w zastraszającym tempie (a to nici, a to opakowanie itp.) a cena np. kocyka nie powinna przekroczyć 130zł, żeby w ogóle dało się go sprzedawać.

      Skurczami się ekscytuj - szybciej będziesz miała małą kruszynkę na świecie, a to chyba już czas.

      Usuń

Im więcej komentarzy tym ciekawiej. Piszcie!