piątek, 21 lutego 2014

Mama w Katowicach

Moja mama, choć tu chyba stosowniej nazywać ją Lady Mamą postanowiła spędzić ze mną urocze przedpołudnie w Katowicach. Zachodziłam w głowę po cóż jej jestem niezbędna u fryzjera (zważywszy na mój kulostan), ale zgodnie z poleceniem wstałam rano i pojechałam z nią do centrum miasta. Odstawiłam ją do salonu i zostawiłam pod opieką najlepszych fryzjerów, jakich znam, sama zaś udałam się do Galerii Katowickiej, gdyż perspektywa snucia się po mieście w niedopasowanych spodniach i 9-tym miesiącu ciąży - nie była zachęcająca.

Swoją drogą, po firmie Happymum spodziewałam się lepszej jakości. Tymczasem spodnie, które kupiłam jakiś czas temu, zupełnie się popsuły. W sklepie leżały idealnie. Po pierwszym praniu ich elastyczność wzrosła o 100% i zaczęły spektakularnie zjeżdżać ze średniego jeszcze wówczas brzucha. Próbowałam ratować sytuację agrafkami - porobiły się dziury w cieniutkim materiale. Zrobiłam w tych miejscach zaszewki i spodnie trzymały się do czasu, aż brzuch nie urósł. Teraz przyszło mi zaszewki zlikwidować. Po wielokrotnych praniach spodnie rozciągnęły się tak, że czuję się w nich szczupło i subtelnie - zjeżdżają z brzucha, tyłka i wszystkiego innego. Ponieważ zaś jeansy (ze względów elastyczności i tego, że zabrała je ciężarna siostra) nie wchodziły w grę postanowiłam na prędce coś podszyć i mimo to w tych spadających spodniach pojechać do Katowic. Skończyło się na zdenerwowaniu i obietnicy, że "wyrzucę je, jak tylko wrócę do domu!". Leżą chwilowo na podłodze łazienki, a ja obrażona na niczemu winne tkaniny - ignoruję ten problem.

Body ze Starbucks dostępne na cafepress.com za całe 18,99$
Poranek w Starbucks okazał się zaskakująco tani! Za cappuccino (oczywiście bezkofeinowe) i gofra zapłaciłam mniej niż 10zł (co w Starbucks jest rzadkością). Zaraz potem przyszedł do mnie mail z informacją, że kawiarnia oferuje mi darmową kawę. Mama wypiła ją z radością po powrocie od fryzjera. Zadowolona, w dobrze przyciętych i świetnie zafarbowanych włosach zmusiła mnie do podboju świata ostatnich przecen. Tak oto skończyłyśmy w Reserved, gdzie tym razem ja, silną represją, zmusiłam Lady Mamę do przymierzenia kontrowersyjnej, pikowanej spódnicy i ekstrawaganckiego sweterka ze srebrną aplikacją. Mama chodzi ostatnio smutna, z inflacją w portfelu i notorycznie powtarza "Jak będzie więcej pacjentów w tym miesiącu to kupię sobie coś ładnego na tę wycieczkę do Rzymu...". Na pacjentów się nie zanosi, bo ostatnio choroby skóry jak insekty - czekają z okresem wylęgania do wiosny. Rzym zaś (prezent urodzinowy od siostry) za kilkanaście dni. Postanowiłam interweniować i ów wspomniany zestaw spódnica + sweter zakupiłam dla mamy. Skoro ona przez lata dbała o moją garderobę (co ja z kolei zaczynam uskuteczniać względem Polki) mogę spokojnie odwdzięczyć jej się od czasu do czasu. Lady Mama była zachwycona.

Radość rodzicielki była tak duża, że udało mi się namówić ją jeszcze na obiad w Złotym Ośle. To zaś było błędem o tyle, o ile później już nie byłam w stanie dojść do samochodu (zaparkowanego 4 metry od wege baru). Ociężałość, obrzęki, zmęczenie - wszystko to ścięło mnie z nóg. Po powrocie do domu padłam zmęczona i przespałam bite dwie godziny z kotem wtulonym w brzuch z Polą. Dopiero po przebudzeniu dotarło do mnie, że ów młodzieniec mówiący mi "dzień dobry" na ulicy to mój student. Również wówczas uświadomiłam sobie, że stał się on świadkiem reprymendy udzielanej mi przez Lady Mamę: "Dlaczego znów nie masz swetra! To nieodpowiedzialne, jesteś w ciąży. Proszę natychmiast się ubrać!" - wykrzykiwała w moim kierunku przy 12 stopniach Celcjusza. Oj, młodzieniec z pewnością miał dzięki temu o wiele lepszy dzień!

2 komentarze:

  1. No i tak Cię podziwiam, że tak się kulasz po Kato w Twoim stanie!! Mnie już pod koniec zaczynało denerwować, że w tak wolnym tempie przemierzam przestrzenie miejskie, nawet galerie handlowe przestały cieszyć, bo wysiłek był duży, a tempo coraz słabsze. Bardzo fajna historia o Lady Mamie. O Lady Mamy należy dbać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powinnam zostać klientką roku w Starbucks, dziś znów mnie zagnało do Katowic. Wysiłek ogromny, to prawda, tempo zerowe (sunę w rytmie zaspanego ślimaka). Radość z niesiedzenia w domu: bezcenna!

      Usuń

Im więcej komentarzy tym ciekawiej. Piszcie!