Listopad nie sprzyja ciążowaniu. Wczoraj nasze wzajemne pretensje z mężem zagnały mnie w kozi róg narzekań na swój błogostan. Okazało się nagle, że błogo nie jest (i nie było). Chwilowe zaangażowanie w dekorowanie pokoju dziecięcego ustało wraz z wpływami na konto i nie pozostało mi nic, jak ponownie zagłębić się we własną fizjologię ciąży.
Podsumowując: robi się coraz ciężej. Kiedy kładę się spać najpierw szukam dogodnej pozycji. Kiedy już ulokuję poduszki pomiędzy nogami tak, by ciężar ciała rozkładał się mniej boleśnie... nie mam już motorycznych możliwości przykrycia się. Po chwili zaczynają boleć mnie plecy. Kiedy akurat uda mi się zasnąć - budzi mnie pełny pęcherz. Wędruję zatem do łazienki i cały proces zasypiania rozpoczyna się od nowa. Niespodziewanie do łóżka montuje się kot, który uniemożliwia swobodne przewracanie się. Literatura fachowa straszy: nie śpij na prawym boku, bo może tobie i dziecku grozić niedotlenienie. Leżę więc godzinami na lewym i nie mogę zasnąć, bo mi niewygodnie. Podobno wystarczy kilka nocy na przyzwyczajenie się do nowej pozycji spania. Niestety, po 6 miesiącach ciąży nadal czekam, aż się przyzwyczaję. Zasypianie z pewnością byłoby wtedy łatwiejsze. Nie pomaga również mąż, który śpi obok w najlepsze chrapiąc pociesznie w rytm własnych oddechów. Nastaje ranek.
Po kolejnej nieprzespanej nocy nieprzytomna zbieram się na uczelnię. Kiedy schodzę po schodach dostaję przykurczy w łydkach. Wejście na piętro do sklepiku po sok planuję z półgodzinnym wyprzedzeniem. Nie pojawiam się w miejscach, gdzie nie ma toalety. Spędzam przynajmniej godzinę parkując jak najbliżej wejścia, żeby nie drałować przez pół miasta w listopadowym chłodzie. Nie mieszczę się w ciepłe kurtki więc chodzę w przewiewnym poncho z czasów licealnych. Wszędzie mi gorąco, więc rozbieram się do krótkiego rękawka. Potem łapię katar, bo nie trudno o przewianie. Kiedy dzień się kończy i znów mam układać się do snu łzy same pojawiają się w oczach. Chyba zafunduję sobie taką poduszkę, jaką miała Jennifer Lopez w The backup plan. Wygląda na zadowoloną. A wszystkim mamusiom polecam - poprawiająca nastrój komedia romantyczna o ciężarnej JLo. Spanie jest tam jednym z głównych problemów, podobnie jak w naszym domu. A zanosi się na coraz gorsze 3 miesiące ostatniego trymestru...
nie martw się, będzie dobrze.. ciężko jest przetrwać zimę z brzuchem, też się powoli nie mieszczę w swoje kurtki. a z dekorowaniem pokoju mam podobnie: dekoruję do upadłego, a potem mąż znacząco przypomina mi że już nie ma kurde za co :) pozdrawiam:)))
OdpowiedzUsuńKilka dni temu opracowałam nową technikę przewracania się na drugi bok. Budzę męża, zajmuję jego miejsce a on tymczasem...obchodzi łóżko dookoła i idzie spać z drugiej strony ;)
Usuń