środa, 15 stycznia 2014

Szafa!

Jesteśmy w okolicach 35-go tygodnia (choć aplikacja "Pregnancy Helper" mówi, że to już 36-ty). Na ostatniej wizycie lekarskiej Pola ważyła już 2558g i wierzgała całą sobą do granic możliwości. Mój brzuch podskakuje jakby w środku Polce było już za ciasno - i pewnie tak jest. Walczę z kotem, który do kompletu chce bardzo na tym brzuchu leżeć. Mąż co chwila, z radością, dotyka skaczącej Poli i wszyscy żyjemy w sielankowym oczekiwaniu.

Sielanka zaczęła się dopiero wczoraj po południu. Przez cały tydzień rezydowała u nas Silvia, rodowita Włoszka. Przywiozła nam dużo liguryjskiego słońca, włoskiej beztroski i śródziemnomorskiego optymizmu. Bardzo cieszyłam się na jej przyjazd, bo mamy ze sobą wiele wspólnego. Silvia jest świetną przyjaciółką w każdej chwili gotową na serialowe zwierzenia, wymianę ubrań czy dobrą kawę o poranku. Niestety nie dane nam było w pełni radować się tym spotkaniem po niemal rocznej przerwie (ostatnio odwiedzałam ją w lutym).

Żeby w 8 miesiącu ciąży nie spędzać niepotrzebnie czasu w PKP Włoszka udała się na zwiedzanie Krakowa w towarzystwie mojego (jak się później okazało) w pełni nieodpowiedzialnego kuzyna. Ten, zamiast jedynie odwieźć ją do domu w czwartkowy wieczór i wrócić do swoich cieszyńskich pieleszy - został na stanie aż do dnia wyjazdu Silvii, tj. do wtorku. W międzyczasie doprowadził do serii niefortunnych zdarzeń - katastrof mniejszych bądź większych. Zgubił buty mojego męża (a w zasadzie położył je na dachu auta po to tylko, by później niezobowiązująco... odjechać) - buty znaleziono rozjechane na skrzyżowaniu nieopodal kilka godzin później (nietanie Gino Rossi kupione kilka miesięcy wcześniej!). Później zgubił swoje klucze (w Cieszynie) od krakowskiego mieszkania. Zamiast pokornie wrócić po zgubę do rodzinnego miasteczka postanowił przezimować w naszej hacjendzie (w międzyczasie rozregulowując drukarkę i strącając połowę igieł i zabawek z choinki) i wrócić do Krakowa rano, gdy gosposia będzie mogła mu otworzyć. Klucze miały przyjechać z Cieszyna autobusem wysłane przez bratową. Z trwogą czekałam na telefon, że jednak nie udało mu się skorelować harmonogramu z rozkładem jazdy i klucze są w Rzeszowie! W między czasie nadarzyły się jeszcze jakieś niekontrolowane powroty do domu i inne rewelacje pośrednie, które mnie, fankę organizacji, spokoju i porządku - doprowadzały do FURII. Spokój nastał zatem dopiero, gdy kuzyn wyjechał we wtorek po południu. Wizyta wymęczyła mnie na tyle, że nie byłam w stanie zwlec się z łóżka i pójść na zajęcia ze studentami - w związku z czym dla nich kuzyn zapewne jest teraz absolutnym wybawieniem. W noc z poniedziałku na wtorek zasnęłam dopiero o 8 rano - 3:30 wyjazd Silvii na lotnisko, 4:30 powrót męża z tejże wyprawy, niepokój do rana. Nic dziwnego, że niczemu nie sprostałam na następny dzień. W związku z czym dziś spędzam całą środę pod kołdrą. Przemieszczam się między lodówką a łóżkiem i odreagowuję Wisłę, gości, szum, Silvię, kuzyna, sprzątanie i całe to niemal trzytygodniowe, poświąteczne zamieszanie.

A tymczasem termin porodu zbliża się wielkimi krokami. Dotychczasowy luz ustępuje powoli miejsca przerażeniu (które rośnie wprost proporcjonalnie do rozmiarów Polki). Cały czas zastanawiam się co jeszcze muszę kupić, czego mi brakuje, z czym nie jestem przygotowana itp., itd. Najnowszym projektem jest szafa. Zapragnęłam zainstalować w niej rurkę i jednak część ubranek powiesić, by piękna sukienka czy gustowne śpioszki były zawsze estetycznie wyprasowane. Kiedy urodzi się mała z pewnością nie będę miała czasu na dbałość o detale, więc chcę zająć się tym teraz, kiedy czasu sporo.

Oto kilka pomysłów wygrzebanych z Pinterest:

Dokładnie taką szafę będzie miała Pola, z tym, że u nas drzwi są przeźroczyste, więc nie powieszę na nich uroczych akcesoriów i ubranek :(
Świetnie uporządkowana szafa. Na koszykach przydałyby się tylko metki informujące, co w nich jest. Bez oznaczeń mama jest skazana na nieporadność ojca i rozwalanie wszystkiego wokół...

Dla większego malucha: szafa + półka


Piękne kolory, super zorganizowane ubranka!

Wygląda bosko, choć posiadanie takiej "otwartej szafy" jest średnio praktyczne: ze względów organizacyjnych (permanentny bałagan) i funkcjonalnych (kurz).

1 komentarz:

  1. Co za kuzyn, no! Naprawdę, są ludzie i krawężniki :) A szafy piękne.. tylko potem okazuje się, że te ciuszki wcale się tak idealnie nie zgrywają kolorystycznie i ich aranżacja daleka jest od ideału. U mnie już wszystko gotowe, wyprasowane i nawet torbę wreszcie spakowałam do porodu :))

    OdpowiedzUsuń

Im więcej komentarzy tym ciekawiej. Piszcie!