środa, 5 marca 2014

Porodówka, dzień trzeci

W nocy dwa porody, od rana jeszcze dwa. Cesarek nie liczę. Tymczasem ja, niczym stara weteranka, zaznajamiam się z jekami i fizjologią innych kobiet podluchujac przez ścianę jak rodzą im się te małe kruszynki. Najpierw cierpią, później są wzruszone, na końcu obdzwaniają rodzinę, jakby nigdy nic. Tatusiowie pokornie stoją na uboczu nie denerwujac cierpiących żon. Mój maż podobnie, dzielnie siedzi obok, kiedy ja mam skurcze. Halo, halo... Skurcze? Czyżby to juz? Skądże. Oksytocyna kolejny dzień szaleje w moim organizmie. Kiedy kroplowka schodzi czuje się jak po pracach polowych. Zmasowany atak bólu krzyżowego, skurczy, nudności, słabości kładzie mnie na łopatki. Wczoraj byłam juz pewna, ze to szczyt moich możliwości, ze więcej się nie da. Dziś od 10 kolejnych 7 godzin walki. Ponownie bez skutku.

Pocieszają, motywują, ale postępu porodu jak nie było tak nie ma. Mija tymczasem 9 doba po terminie. Niebawem wypiszę się na żądanie! Ponoć jutro znów chcą mnie przeciągnąć przez kroplówkę z oksy. Kolejne kilka godzin walki. Jeśli ta nadal będzie bezskuteczna być może zdecydują się na cesarskie ciecie. We czwartek, w 11 dobie po terminie. Nie sposób mi się sprzeciwiać. Do bycia doktorem dopiero aspiruję i to bynajmniej nie medycyny. Kwestionować zdania lekarki nie zamierzam. Profesorskiego drygu się obawiam, bo nadal towarzyszy mu żołnierski reżim. Dziś nawiedził mnie z damami dworu. Nic jego wizyta nie zmieniła, a nawet wprawiła mnie w kolejny etap stagnacji. Z nostalgią pozegnalam się ze śniadaniem (a dziś wyjątkowo było dobre!) i przygotowałam na kolejną kroplówkę.

Po wszystkim juz. Skurcze ustały, tętno Poli w normie, moje parametry też. Ciąć nie plaują wiec kolejny dzień spełzł nam tu na niczym. Czekamy zatem na kolejny odcinek zmagań z naturą. Swoją droga wywoływany poród i to przez tyle dni, tak bardzo farmakologicznie do najnaturalniejszych nie należy. Jest za to ekstremalnym.

1 komentarz:

  1. kurde no.. właśnie, należy sobie zadać pytanie czy to dalej "siłami natury"? i gdy wreszcie się zacznie czy będziesz miała jeszcze siły. W takiej sytuacji cesarka chyba jest lepszym wyjściem... ech.. trzymam dalej kciuki i trzymam!!!

    OdpowiedzUsuń

Im więcej komentarzy tym ciekawiej. Piszcie!