Pola śpi bardzo niespokojnie. Nie wiem, czy jest podekscytowana wizytą teściów, czy może deszcz bębniący o dach trochę ją niepokoi. Może wyczuwa, że tato ma dzisiaj wychodne i mama nieco panikuje na pierwszą, samotną noc? Zaraz, zaraz... mąż, który wychodzi z kolegami na nocny melanż mimo dwutygodniowej córeczki w domu? Toż to skandal! Jedynymi okolicznościami łagodzącymi są jego trzydzieste urodziny.
Mam ogromne wyrzuty sumienia. Zapętlona w pieluchy i karmienie zupełnie zniwelowałam to wydarzenie do niezbędnego minimum. A uchodziłam do tej pory za mistrzynię prezentów. Wynajdywałam ciekawostki, spełniałam marzenia, zaskakiwałam oryginalnymi wyborami zazwyczaj trafionymi. Tym razem zachowałam się jak leniwiec pierwszej klasy i poszłam po najmniejszej linii oporu. Dałam mężowi dzieła wszystkie Shakespeare'a, których nawet nie zdążyłam wyjąc z kartonu, w którym Matras je przysłał. Do tego falstartem podarowałam mu wczoraj kupony: 30 bonów na rzeczy, o które zawsze się ścieramy. Może je wykorzystać do kolejnych urodzin przez cały rok:
- Siedź cicho, ja prowadzę samochód
- Nie komentuj
- Powściągnij swoje komentarze na temat mojej rodziny
- Dziś nie sprzątam
- Ty wynosisz dzisiaj śmieci
- Ty robisz śniadanie
itp.itd.
Może mi wręczyć taki kupon, a ja bez szemrania muszę wykonać co zacz. Ciekawi mnie własna reakcja - czy poddam się własnemu pomysłowi, czy też będę walczyć, jak zawsze, o swoje - bo tak.
Mam nadzieję, że jak przyjdzie czas, nastanie maj i wyjedziemy do Wisły ze znajomymi, uda się zorganizować mężowi solidniejszą 30-kę. Sam wydoroślał już na tyle, by unikać clubbingu i chlania na umór. Długi weekend w sprzyjającym gronie matek karmiących może nie jest idealną aranżacją tak rocznicowych urodzin, ale stoi bliżej świętowania niż szaleństwa nocne w wielkiej metropolii. Oboje cenimy naszych przyjaciół wyżej niż klubowe lasery i dźwięki techno. Te ostatnie szczególnie są nam odległe. Może zafunduję mężowi na tą późniejszą trzydziestkę jakiś lepszy i bardziej wypracowany prezent. Zadbam o niego i bez mrugnięcia okiem podam mu na śniadanie ulubione lody, na obiad przygotuję roladę z kluskami, a na deser upiekę tort kajmakowy!
Tymczasem, by nieco zrzucić z siebie poczucie winy dowód na to, że 30-te urodziny nie zawsze wypadają tak różowo, jak byśmy tego chcieli. Serial na dziś: Przyjaciele, odcinek When they all turn thirty.
100 lat dla męża :)
OdpowiedzUsuńmy też za starzy już chyba na clubbing. chociaż może jak wyjdę z pieluch to wyskoczę kiedyś do klubu zobaczyć czy coś takiego może mnie jeszcze bawić. pewnie będę wyalienowana i przestraszona, że ludzi tyle ;))
OdpowiedzUsuńDwa, trzy lata temu w klubie, sytuacja toaletowa. Kolejka, a ja się zamyśliłam. Obok mnie gorąca piętnastka pyta: "Czy Pani korzysta?". Więcej nie poszłam, a tej nocy upiłam się bardzo srogo.
Usuń