środa, 28 maja 2014

Dieta matki karmiącej

Biedna mała Polka. Bardzo się dziś umęczyła. Pojechałyśmy przed południem na Muchowiec spotkać się z moją siostrą. Ta tydzień temu urodziła ślicznego chłopczyka i już zabrała go ze sobą na pierwszy spacer. Zaraz zaraz, chyba na pierwszy na Muchowcu, bo przecież na weekend pojechali całą rodziną w góry. Borysek cudowny, śliczny i taki malutki. przy Poli wyglądał jak mały okruszek, a przecież urodził się z masą 3600 (w całe 40 minut!).

Już na spacerku coś mi z tą Polą nie grało. Butelki nie chciała, chciała za to krzyczeć - tak samo jak wczoraj wieczorem. Zanim udało mi się ją uśpić minęło kilkanaście (dziesiąt?) minut ostrego krzyku, walki i prężenia się. Od jakiegoś czasu przed każdym karmieniem mała odstawia podobne sceny, a ja zupełnie nie wiem dlaczego: zmęczona, brzuszek ją boli - trudno powiedzieć. W trakcie spaceru było podobnie. Po powrocie do domu (z krótkim przystankiem u męża w pracy - nie, nie jestem dobrą żoną dowożącą kanapki, zwyczajnie, chwaliliśmy się ślicznym bobaskiem) Pola rozpłakała się na całego. Zdecydowanie bolał ją brzuch. Napinała się do tego stopnia, że z wysiłku i naprężenia wymiotowała. Potem chciała jeść i znów wymiotowała. Załatwiła moje dwie bluzki, getry i niezliczoną ilość swoich ubranek. Mąż pobiegł do apteki po czopki, wrócił z kroplami. Lady Mama siedziała na gorącej linii ze swoją koleżanką z Centrum Pediatrii. Już miałam pakować małą do auta i jechać do pani doktor na dyżur, gdy nagle Pola uśmiechnęła się do mnie. Zwymiotowała (jak wcześniej kilka razy), więc ją rozebrałam do naga i zarządziłam kąpiel. Na krótkim dystansie między pokojem a łazienką Pola zdążyła jeszcze wysikać się prosto na mój dekolt. Ale warto było to wszystko przecierpieć. Wyrzuciła z siebie ból brzucha i w wanience pluskała radośnie nóżkami. Po kąpieli chwyciła się do kolacji i usnęła po kilku ciumknięciach.

Gdzieś pomiędzy ścieraniem wymiocin z kostki, szyi i łokci a uspokajaniem krzyczącej dziewczynki, masowaniem brzuszka i podawaniem lekarstwa zastanawiałam się kto jest winowajcą dzisiejszego zamieszania. Wspólnie z lekarzami ustalono: kawa Inka i białe pieczywo, które to powinnam odstawić na jakiś czas. Co za tym idzie, na moją dietę składają się teraz:

- rosół (drobiowy, z marchewki i pietruszki; por odpadł bo powodował wzdęcia, podobnie seler_
- mięso gotowane bądź duszone
- ryż lub kasza biała (bo czarna powoduje u Poli wzdęcia)
- buraki, cukinia, szpinak, marchewka gotowane
- dżem (ale bez pieczywa)
- jabłka (ale już nie banany)
- jogurt Sokólski (i absolutnie żaden inny, bo to jedyny chyba na rynku nie zawierający mleka w proszku; nie częściej niż raz w tygodniu bo powoduje u Poli lekkie wzdęcia)
- owsianka (ale gotowana na wodzie, bo mleko powoduje u Poli wysypkę)
- kiełbaski drobiowe (bo po innych są wzdęcia i zaparcia)
- herbatki latacyjne (bo dzisiaj odpadła nawet niegroźna Inka, o bezkofeinowym Americano ze Starbunia mogę zapomnieć!)
- żółtko jajka (max. 1/tydzień)
- woda niegazowana

Uciągnęłam tak już 2,5 miesiąca. Za tydzień idziemy do pediatry na wizytę kontrolną i szczepienie. Muszę poważnie porozmawiać z lekarką o tej diecie matki karmiącej. Dziś nóż mi się w kieszeni otwierał, kiedy moja siostra, świeża mamusia, najpierw zjadła wafelka z kremem a potem nakarmiła małego Boryska. Why, oh why? A ja nie mogę nawet zjeść kromki z masłem i cukrem do kawy zbożowej!

17 komentarzy:

  1. Oh fuck ! Ale masz przekichane ( i Pola też, biedactwo) ! Niby po 3 miesiącu jest już lżej.. może i u Was się poprawi :) Trzymam kciuki !

    Ps. Podoba mi się ta nowa szata graficzna ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szata graficzna - co za trafne spostrzeżenie - na tło wrzuciłam zdjęcie szafy, wiec szata jak najbardziej pasuje :) Fajnie, że się podoba.

      Usuń
  2. naprawdę oh FUCK! to straszne że masz taką dietę! Szacun że jeszcze karmisz, ja bym chyba nie podołała. Szczerze mówiąc to jem wszystko. małej czasem zdarzają się lekkie wzdęcia, ale lekkie. Nic się jej nie dzieje, bąka sobie puści, trochę się powygina i śpi dalej. Ostatnio nawet mieszankę meksykańską "jadła" (kukurydze, papryki, fasole.. - nie ostre, ale treściwe) i też na luzie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na Dzień Dziecka chyba sobie samej zrobię prezent, naodciągam i się NAJEM! ;)

      Usuń
  3. O mamo... Mój szacunek dietowy właśnie urósł do nie wiem której potęgi.... Słuchaj, a Polka tak ma na pewno z Twojej diety? Nie ma żadnej innej opcji że to z czego innego? Bo dziewczyno, na takiej diecie jeśli nie padniesz zamiast karmić, to z pewnością możesz zwariować :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba raczej od tego. No bo od czego innego? Prowadzimy tak wylajtowany tryb życia, że inne czynniki odpadają. Pogadam z pediatrą o tym, co się dzieje, bo mnie martwi, że może jej układ pokarmowy się gorzej rozwija? Oboje z mężem jesteśmy alergikami - może dlatego taka wrażliwa? Nie wiem, ale po tych kroplach na noc w końcu znów przespała całą z jednym tylo karmieniem o 3 :)

      Usuń
  4. Olga, ja nie wierzę, że dziecko bolał brzuch, bo wypiłaś Inkę i zjadłaś białe pieczywo. Ja wiem, że wielu ludzi, a nawet lekarzy wyznaje religię rosołu i marchewki, ale pomyśl o Hinduskach, które nie zmieniają diety na karmienie i wpieprzają curry z chili aż miło lub o Hiszpankach, które piją kilka kaw dziennie, o Meksykankach, które wpitalają fasolę. To tylko w Polsce istnieje coś takiego, jak dieta matki karmiącej. Ja myślę, że bolał ją brzuch bo jest małym dzidziusiem i dzidziusie tak po prostu mają czasem. Chyba, że z racji Waszej alergii jest to jakaś nietolerancja pokarmowa, więc obstawiałabym np. gluten (kawa zbożowa, pieczywo). Może spróbuj zjeść pieczywo żytnie 100 proc. i zobaczyć co będzie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Indie, Włochy, Hiszpania - tam ludzie mają układ pokarmowy przystosowany do innych produktów i jest tam większa tolerancja tych rzeczy, których u nas np. nie powinno się jeść w trakcie karmienia. Zgadzam się, że nie można przesadzać w żadną stronę, ale wiesz, z tą Inką to ja mogłam faktycznie przesadzić. Piłam ją już od dłuższego czasu i jak robiłam kawę z 2 łyżeczek to było wszystko w porządku. Kilka dni robiłam mocniejszą (2-3 łyżki). Jestem TOTALNIE uzależniona od kawy (od smaku kawy, nie kofeiny). W ciąży cisnęłam na bezkofeinowej ale piłam 2, 3 dziennie. Taka lurowata Inka doprowadzała mnie do szału więc... poszalałam. Może dlatego? W końcu Inka to ekstrakt i mógł małą "przytkać". No a chleb, cóż... jak ma się tak ograniczony zasób pokarmowy a mała ciągnie jak smok - mogłam zjeść za dużo z łakomstwa. Do takich paluchów u nas w piekarni dodają drożdże, może ją rozdęło od tego, kto wie?

      Jestem zdania, że podczas karmienia powinnam jeść wszystko, tylko zdrowo i z umiarem i staram się eksperymentować i wprowadzać Poli nowe produkty. Niektóre przyjmuje bez mrugnięcia okiem - szpinak, inne zdecydowanie odrzuca - rosołek teściowej ;). Mam nadzieję, że pediatra rozwieje moje wątpliwości. Może trzeba małej coś podać na ochronę brzuszka, bo faktycznie 3-ci miesiąc i nadal tak silne reakcje na tak subtelne zmiany - to niepokojące.

      Usuń
    2. No podobno od drożdży tak bywa- mówiła mi położna, ale z tą kawą to bez przesady. Ja oczywiście nie zachęcam do jedzenia fastfoodów itd. Generalnie wyznaję zasadę, że w ciąży i podczas karmienia należy jeść to, co bez wahania podałoby się 2-letniemu dziecku. A Ty przecież nic takiego strasznego nie jesz. Może kropelki pomogą- niektórzy podają je nawet profilaktycznie.

      Usuń
    3. Tak jak napisałam w nowym poście - dziwne jest to, że Pola wygina się głównie przy karmieniu. Poza feeding station wszystko jest super i trendy. Przełożyłam wizytę u pediatry na jutro, bo zaczęłam się zastanawiać nad zapaleniem ucha.

      Usuń
  5. Hmmm jesli chodzi o kolki to HEJT HEJT HEJT :-(:-(:-( sama mam niestety kolkowa core i ... to nie jest fajne:-( w diete matki karmiacej wierze bo przekonalam sie na wlasnej skorze ze jak jem delikatne dietetyczne potrawy to jest ok ale ilez tak mozna? Mnie tez polozna mowila ze dieta moja nie ma znaczenia i tez podawala przyklad hindusek ale u mnie naprawde miala znaczenie. Uwazam tez ze to zalezy od Dzidziusia i Marta ma poprostu slabiej rozwiniety ten uklad pokarmowy jest wzdeciowym Egzemplarzem ale u innych Dzieci dieta mamy moze w ogole nie wplywac na nastroj Maluszka;-) u nas niestety wplywa :-/ pozdrawiam Dori ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurcze, ale to nie może być kolka... Pola płakała w zasadzie przy karmieniach, przystawiana do piersi. Noszona, zabawiana uspokajała się. Przy kolce chyba krzyczałaby cały czas, aż by jej minęło? Chyba, że się mylę, do tej pory nie miała więc nie wiem. Dziś podobnie w sumie - na macie, bujaczku, rękach spoko, karmienie - ryk. Moja nowa teoria: może jest przejedzona a ma potrzebę ssania? No ale jak to sprawdzić, skoro po smoczku wymiotuje i nie chce go W OGÓLE? Eh.

      Usuń
    2. To może być coś takiego- a może jakiś inny smoczek- moja mama twierdzi, że ja akceptowałam tylko węgierskie:)

      Usuń
    3. Ja mam podobno węgierskie korzenie - po pradziadku ze strony Lady ;)

      Usuń
    4. Ja poczatkowo nie wiedzilam ze mamy problem kolkowy bo innaczej sobie te kolki wyobrazalam ;-) na raczkach bylo ok a jak kladlismy Marte w pozycji lezacej to ryk ;-) jak przyaplikowalismy infacol to sie odgazowywala i po krzyku ;-) jesli Pola strajkuje tylko przy piersi a odlozona na plecki nie krzyczy to to raczej nie kolka ;-) Dori ;-)

      Usuń
  6. Najważniejsze są kwasy. Ja biorę pregnofer DHA bo lekarz uświadomił mnie jak ważńe są kwasy dla budowy mózgu i wzroku u dziecka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam suplement diety Falvit Mama, też ma DHA. No i jem ryby (dziś np. z grilla pstrąga - cudowny!)

      Usuń

Im więcej komentarzy tym ciekawiej. Piszcie!