niedziela, 18 maja 2014

Manewry Polowe

Matko, ile się dzisiaj działo. Poranek rozpoczął nam się o 6 rano. Tato wrócił, jest się z kim bawić, wstaję - oszacowała Pola. Po dwóch godzinach zmęczona padła. Dokładnie wtedy z dzwonnicy kościelnej, całe dwie posesje od naszego domu, gruchnęły dzwony zapraszające na poranną mszę. Tandetna melodyjka zaprogramowana przez wiejskiego organistę zbudziła Polę zanim ta jeszcze zdążyła spokojnie zasnąć. Po godzinie powtórka. Nie było sposobu na parafialnych entuzjastów muzyki elektronicznej (tak, u nas dzwony brzmią w klimatach disco-electro), spakowaliśmy córeczkę do auta i w drogę, bo sporo mieliśmy do załatwienia. Urodziny świętowała moja siostra, wcześniej trzeba było kupić jej prezent. Lady Mama zdecydowała, że jedzie z nami.

Schodzimy na dół, Polka w kurtce, gotowa do drogi. Lady leniwie podnosi się sprzed laptopa i w wałkach defiluje krokiem estradowym mówiąc: "Zaraz". Przyzwyczajona do terroru Ojca kobieta jest w stanie uzyskać nadświetlną prędkość w wychodzeniu z domu. Wszyscy ze zgrozą wspominamy te rodzinne wyjścia, kiedy punkt ósma tato już siedział zdenerwowany w samochodzie a my z siostrami latałyśmy jak poparzone w poszukiwaniu torebki, kurtki, szminki i czego tam jeszcze. Czasem odjeżdżał i zostawiał nas takie rozhisteryzowane w jednej naciągniętej pończosze. Lady nie pozwoliła sobie nigdy na utarczki z mężem, dostosowała się. I tym razem w dziesięć minut siedziała już na przednim siedzeniu dzierżąc... rosół. Założyła, jakże słusznie, że siostra nie weźmie pod uwagę mojej karmiącej diety i postanowiła odmrozić dla mnie rosołek od teściowej. O tak!

Po drodze trzeba było zadbać jeszcze o prezenty. Wyznaczyłam rodzinie przystanek w najbliższym centrum handlowym, przydzieliłam role. Mąż po pieluchy i do apteki, Lady z Polką w aucie, ja do Sephory jednym rzutem załatwić urodziny i zbliżający się dzień matki. Wchodzę i ordynuję:
Ja: Dzień dobry, potrzebuję trzech prezentów: dla siostry, mamy i teściowej. Tylko sprintem poproszę, bo mam niemowlę w aucie.
Pan (!!) z Sephory: O JEZU!
Po zapewnieniu arcymiłego sprzedawcy, że niemowlę znajduje się pod kompetentną opieką przystąpiliśmy do działań. Wydałam absolutnie wszystko, co miałam. Jeśli dostałam 150zł rabatu to wydatek musiał obejmować chyba całą transzę stypendium wypłaconą z wyrównaniem za 5 ostatnich miesięcy.

Siostra zachwycona - lubi ekskluzywnie. Dary dla matek ukryłam w szafie, choć nie obyło się bez faux pas męża krzyczącego za mną "A tych toreb z Sephory nie bierzesz? Co w nich jest? Wykupiłaś cały sklep?". Posiedzieliśmy, pojedliśmy (Pola z butli, mąż zgodnie z menu imprezy, ja rzeczony rosół teściowej i trochę... chleba z masłem). Mała kazała się karmić co pół godziny, w przerwach od karmienia marudziła. Przystawiana do piersi zanosiła się płaczem. Kupa - zawyrokowałam. Zmotywowana masażem brzuszka Pola zrobiła co trzeba zostawiając siostrze uroczy prezent na łóżku (A jakże, urodziny!). Pojechaliśmy. W domu - histeria. Brzuch rozbolał Polkę jeszcze bardziej. Niewyspana zajściami dzwonniczymi, zmęczona długimi odwiedzinami, podróżą i innymi atrakcjami mała zaczęła płakać. Zanosiła się spazmatycznym krzykiem, którego jeszcze u niej nie słyszałam. Znów kupa - pomyślałam. Nie myliłam się, choć zanim do tego doszło to obie się sporo nacierpiałyśmy (ona więcej). Jedno pranie, dwa przewijania i blisko półtorej godziny przytulania później Pola w końcu usnęła przytulona do mojej piersi. Zanim odłożyłam ją do łóżeczka zdążyłam skończyć czytać powieść - swoją drogą absurdalną od początku do końca! Gdy w końcu wyszłam z pokoju dziecięcego mąż cicho bił mi brawo.

Malutka śpi. Skoro taki sielankowy wieczór się zapowiada - chciałam pójść coś uszyć. Po 5 centymetrach krzywego  ściegu maszyna odmówiła współpracy. Po raz setny mam ochotę wyrzucić ją na bruk. Powstrzymuje mnie tylko potencjalne zniszczenie bruku. Wykroje gotowe, roboty co niemiara, maszyna stoi w miejscu. Mąż właśnie ją naprawia, a ja nie mam serca powiedzieć mu, że dobija 23-cia i chyba skapituluję z tym szyciem na dziś. Za to od rana... chyba będę zajmować się Polą. Jej płacze zaczęły się, kiedy śmiałam pójść na pocztę kilka dni temu. Wczoraj było podobnie - usnęłam zmęczona u rodziców na kanapie. Przykryta kocem dla mojej córeczki byłam niewidzialna. Przekonana, że znów gdzieś poszłam ryknęła płaczem, gdy tylko mnie zobaczyła - z wyrzutem skomlała jeszcze długo później. Dziś także - od nadmiaru wrażeń i ludzi innych niż mama. Podejrzewam, że to wszystko przez nagły wyjazd męża. Transakcja wiązana - taty nie ma, mama gdzieś znika, gdzieś zawierusza się też poczucie stabilności i bezpieczeństwa, które wypracowaliśmy równym harmonogramem i ciągłą swoją obecnością.

Jak na złość wypadła mi do tego wszystkiego plomba z siódemki leczonej kanałowo. I jak mam zdecydować się na spędzenie połowy dnia na fotelu dentystycznym?

8 komentarzy:

  1. ojeej, trzymajcie się tam dzielnie, mam nadzieję, że Polka się uspokoi nieco, chociaż już mi się kształtuje w głowie wizja Ciebie w fotelu dentystycznym z Polą przyklejoną do piersi, haha.
    A Lady z rosołem w aucie rozbawiła mnie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lady miała jeszcze jeden moment chwały. Kiedy siostra odpakowała prezent ta zakrzyknęła: "U, drogo. A kupon rabatowy z karty wzięłaś?" ;) Rosół to przy jej temperamencie - standard :)

      Usuń
    2. :) Toś poszalała! Mnie rozbawiła właśnie sephorowa historia najbardziej i niedyskrecja Rysia, oooopsi daisy!

      Usuń
  2. biedactwa wy... a mąż siedział i nic nie robił zamiast pomóc? a potem bił brawo? czytam kolejne wpisy i widzę, że się chłop nie przykłada. zagoniłabyś go do pracy jakiej...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Amerykańscy naukowcy udowodnili, że moment usypiania dzieci pokrywa się z czasem przeznaczonym u mężów na dłuższy pobyt w toalecie. Z fizjologią mam walczyć? ;P Swoją drogą... jakie badania musieli prowadzić ci naukowcy, skoro doszli do takich konkluzji?!

      P.S. Mój mąż najlepszy na świecie jest!

      Usuń
  3. Z Sephorą to dobre :D
    Też mam taką maszynę co wiecznie odmawia posłuszeństwa ! ( tyle że ja jej używam raz na 3 miesiące.. ;) )

    Jak maluchy piją z piersi to siłą rzeczy 95% czasu zajmuje się mama i jej to nawet sprawniej idzie ;) ( co do komentarza wyżej ) U nas dopiero teraz kiedy młoda starsza i na butli obowiązki dzielą się prawie na pół ;)
    A Ruby rozwaliła mnie wizją Ciebie z Polą przyklejoną do cyca na fotelu dentystycznym !
    Pozostaje mi tylko życzyć powodzenia i więcej pogodnych dni ;) !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ej, widzę ten cyc na fotelu dentystycznym! Może to jest jakaś opcja? :p

      Usuń

Im więcej komentarzy tym ciekawiej. Piszcie!